W 1858 roku, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża zjawiła się ubogiej pasterce, św. Bernadecie Soubirous, w Grocie Massabielskiej w Lourdes. Podczas osiemnastu zjawień (w okresie 11 lutego-16 lipca) Maryja wzywała do modlitwy i pokuty.
11 lutego 1858 r. Bernadetta Soubirous wraz z siostrą i przyjaciółką udała się w pobliże Starej Skały – Massabielle – na poszukiwanie suchych gałęzi, aby rozpalić ogień w domu. Gdy została sama, usłyszała dziwny dźwięk podobny do szumu wiatru i zobaczyła światłość, z której wyłoniła się postać „Pięknej Pani” z różańcem w ręku. Odtąd objawienia powtarzały się.
Bernadetta opowiedziała o tym wydarzeniu koleżankom, te rozpowiedziały o tym sąsiadom. Rodzice skrzyczeli Bernadettę, że rozpowiada plotki i zakazali jej chodzić do groty, w której miała jej się ukazać Matka Boża. Cofnęli jednak zakaz, gdy zobaczyli, że ich dziecko gaśnie im na oczach z udręki. Dnia 14 lutego dziewczęta udały się najpierw do kościoła i wzięły ze sobą wodę święconą. Gdy przybyły do groty, było już po południu. Kiedy w czasie odmawiania różańca ponownie ukazała się Matka Boża, Bernadetta, idąc za poradą towarzyszek, pokropiła tajemniczą zjawę i wypowiedziała słowa: „Jeśli przychodzisz od Boga, zbliż się; jeśli od szatana, idź precz!”. Pani, uśmiechając się, zbliżyła się aż do brzegu wylotu groty i odmawiała różaniec.
1 marca 1858 r. – Pierwsze cudowne uzdrowienie w Lourdes
Pewna kobieta poprosiła Bernadetę, aby pomodliła się na jej różańcu w obecności Pani. Dziewczynka spełniła tę prośbę, lecz Pani zapytała ją, co zrobiła ze swoim różańcem. Bernadeta wyjęła swój stary różaniec i modliła się na nim, 1 marca przed grotą była także prosta chłopka, Katarzyna Latapie, z dwojgiem dzieci. W 1856 r. po upadku z drzewa, zwichnęła ramię oraz złamała kości nadgarstka i palców. Po wyleczeniu nie mogła jednak poruszać dłonią, a dwa palce pozostały krzywe. Pchana jakąś wewnętrzną siłą obmyła dłoń w wodzie źródła i ze zdumieniem stwierdziła, że odzyskała ona dawną sprawność. Przypadek –”Latapie” został uznany za pierwsze cudowne uzdrowienie w Lourdes
Lourdes leży w rejonie Górnych Pirenejów i liczy 17 tys. mieszkańców. Dzięki objawieniom Matki Bożej w 1858 r. miasto stało się maryjną metropolią świata. Co roku przybywa tu około 7 milionów pielgrzymów ze wszystkich kontynentów…
Górująca nad miastem baszta zamku przypomina burzliwą historię. Już Rzymianie zbudowali tutaj twierdzę (Mirambel). Na przełomie VII i VIII wieku Mirambel wpadła w ręce saracenów. Wypierając ich w 778 r. Karol Wielki musiał zdobywać twierdzę głodem. Wtedy miało miejsce znamienne wydarzenie. Pewnego dnia olbrzymi orzeł upuścił nad twierdzą wielką rybę. Dowódca Saracenów – Mirat odesłał ją jeszcze żywą, Karolowi Wielkiemu na znak, że nie prędko się poddadzą. Z kolei do twierdzy udał się biskup Turpin z Puy, aby w imieniu króla podziękować za prezent. Przy okazji biskup gorąco apelował, aby Mirat przyjął wiarę chrześcijańską i stał się lennikiem Matki Bożej, skoro nie chce się poddać Karolowi Wielkiemu. Ku zdumieniu wszystkich Mirat zgodził się i przyjął chrzest. Otrzymał imię Lorus. Zamek oddał w lenno Matce Chrystusa, a król Karol odstąpił od oblężenia. Z czasem twierdza i okolica – nazywana ”Lorus” – przekształciła się w ”Lourdes”
ABY DAĆ ŚWIADECTWO PRAWDZIE (J 18, 37)
Henryk Lasserre, literat i publicysta, dobrze znany we Francji, będąc zagrożony nieuchronną ślepotą użył za poradą i namową swojego przyjaciela Karola Fraycienta, późniejszego ministra wojny i do tego protestanta, wody ze źródła w Lourdes, która natychmiast go uzdrowiła. Uzdrowienie to utrzymywało się przez całe jego długie życie, przez kilkadziesiąt lat niezmiennie, pomimo ciągłej pracy umysłowej, pisania i czuwania po nocach, połączonego z jego literackim zawodem. Temu uzdrowieniu zawdzięczamy prześliczną książkę, którą Henryk Lasserre napisał pod tytułem „Notre Dame de Lourdes”, w przekładzie polskim „Niepokalana z Lourdes”. W niej między innymi pisze o cudownym uleczeniu swojej ślepoty duszy i ciała.
„Przez długie lata cieszyłem się doskonałym wzrokiem. Nagle, latem 1862 roku, zaczął się on stopniowo pogarszać. Przypisywałem to przeforsowaniu, ponieważ przez kilka tygodni pracowałem intensywnie do późnej nocy. Postanowiłem nieco wypocząć; lecz mimo to naprawa nie następowała. Przeciwnie, pogorszenie stale postępowało, zapisane przez okulistę środki nic nie pomagały. Zwróciłem się do innego lekarza, który cierpienie przypisał ogólnemu przemęczeniu i zalecił wypoczynek na wsi. Wyjechałem więc z Paryża do majątku mojej matki, gdzie całe dnie spędzałem na świeżym powietrzu, nic nie robiąc. Ale choroba wciąż postępowała, przeczytanie trzech wierszy książki wystarczałoby w głębi gałek ocznych wywołać nieznośny ból i zamglenie wzroku. Poważnie zaniepokojony, powróciłem do Paryża, gdzie serdeczny mój przyjaciel namówił mnie, abym udał się do dr Giraud, jednego z najsłynniejszych specjalistów. Tak też uczyniłem, a sprawa była widocznie poważna, skoro doktor po zbadaniu mnie zażądał konsylium z udziałem drugiego znanego specjalisty, dr Desmares. Rezultatem tej narady i badań przy pomocy specjalnej aparatury było przepisanie ciemnych okularów i absolutny zakaz czytania.
– Źle ze mną – pomyślałem – widocznie tracę wzrok i nawet leki pomogą, skoro mi żadnych nie przepisali. Zwierzyłem się z tych podejrzeń przyjacielowi, który mnie wyśmiał. Lecz po kilku dniach powrócił do rozmowy.
– Słuchaj – rzekł mi – a gdybyś tak spróbował wody z Lourdes? Tyle piszą o tych cudownych uzdrowieniach. Może i Tobie pomoże.
Rada mego przyjaciela zastanowiła mnie z dwóch powodów. Po pierwsze jest on kalwinem i co za tym idzie, w cuda wierzyć nie może, a po wtóre, musiał dowiedzieć się od poleconego przez siebie okulisty, że moje obawy są słuszne. Okazało się, że tak jest istotnie. Przyciśnięty przeze mnie do muru dr Giraud wyznał mi w końcu, że stwierdził sklerozę gałek ocznych i będące jej następstwem odklejanie się siatkówki. Grożące mi całkowite jej odklejenie jest równoznaczne z nieuleczalną ślepotą. Przyjaciel mój wiedział o tym i jego rada, abym szukał ratunku w cudzie, była po prostu przygotowaniem mnie do katastrofy.
– Tak, wiedziałem – przyznał się – ale radziłem ci i radzę w dalszym ciągu użycie wody z Lourdes nie dlatego, aby cię do katastrofy przygotować, ale dlatego, że uzdrowienia przez nią są podobno prawdą. Więc dlaczego nie spróbować, skoro nie ma się nic do stracenia? Mnie by to nie pomogło, bo jestem kalwinem i w cuda nie wierzę. Ale ty jesteś przecież katolikiem… Prawda, jestem katolikiem. Tego jednak mój przyjaciel nie wiedział, że nie będąc niedowiarkiem, przestałem jednak praktykować obowiązki religijne już od dosyć dawna, a w cuda, zwłaszcza zdarzające się w XIX wieku, nie bardzo wierzyłem. Zwierzyłem mu się teraz, jakim to ja jestem katolikiem, a on zamilkł, bo co miał odpowiedzieć?
Ale stan moich oczu pogarszał się coraz bardziej i pomimo oszczędzania ich, pomimo, że całkowicie zaprzestałem czytania i pisania, zacząłem widzieć wszystko jak przez mgłę pokrytą czarnymi plamami. Po pewnym czasie przyjaciel mój znów poruszył temat cudownej wody.
– Użycie wody z Lourdes uważam za próbę, której nie wolno ci pominąć, choćby jej pozytywny wynik miał ci się zdawać najmniej prawdopodobny. A ponieważ uznaję działania zgodne z logiką, uważam, że każda próba powinna być wykonana dokładnie, to znaczy tak, jak tego wymaga twoja religia. Będąc na twoim miejscu poszedłbym do spowiedzi, napisałbym do Lourdes z prośbą o przysłanie wody i spróbowałbym jej mocy.
Rozmowę tę prowadziliśmy w jego mieszkaniu.
– Sam pisać nie możesz – dodał – ale podyktuj mi, a ty tylko podpiszesz. O, mam już pióro i papier – czekam. Był to po prostu przymus, któremu uległem. List do proboszcza w Lourdes został jeszcze tego samego wieczora wysłany. Po kilku dniach, gdy wracałem z przechadzki do domu, portier zatrzymał mnie, mówiąc:
– Jest tu do pana jakaś skrzyneczka z poczty,
Była to woda z Lourdes. Doznałem dziwnego wzruszenia i nie mogąc zdobyć się na odwagę otworzenia skrzyneczki poszedłem do mego przyjaciela.
Woda już nadeszła – powiedziałem mu – mam ją u siebie, lecz przesyłki nie rozpieczętowałem. A wiesz dlaczego? Po prostu boję się obowiązków, jakie to uzdrowienie może na mnie włożyć. Gdyby mnie uleczył lekarz, to zapłaciłbym mu honorarium i sprawa byłaby załatwiona, nie pozostałbym dłużnikiem. Ale pozostanę nim na zawsze wobec Boga, jeśli uzdrowi mnie Swą łaską. Jeślibym doznał cudu, zaciągnąłbym obowiązek wyrzeczenia się wszystkiego i zmiany życia. A takim jestem tchórzem, że się tego boję. Sądzisz może, że cofam się przed użyciem wody z Lourdes w obawie, że cud nie nastąpi i że utracę nadzieję ratunku? Mylisz się. Ja teraz boję się, że cud może nastąpić!
– Mogę tylko powtórzyć to, – odrzekł przyjaciel – co ci już raz powiedziałem: idź do spowiedzi.
– Dziwny z ciebie kalwin. Pożegnałem się i prosto od niego poszedłem do księdza Ferrand, niegdyś mego spowiednika, z którym – niestety – już od dawna się nie widziałem. Nie było go w domu. Powiedziano mi, że wróci dopiero późnym wieczorem. Wzrok miałem już tak słaby, że musiałem iść ostrożnie i powoli, aby nie potrącać przechodniów, których sylwetki widziałem jak przez mgłę. Świat zewnętrzny rysował mi się coraz mniej wyraźnie i może dlatego coraz silniej rozrastał się świat wewnętrzny, w którym Bóg miał swe miejsce, bom przecież wiary nie utracił. Pełen głębokich i poważnych myśli wróciłem powolnym krokiem do domu. Ułomność ludzka szuka zawsze usprawiedliwienia dla własnych grzechów. Nie brakowało ich w moim życiu, więc jakże mogłem oczekiwać od Boga cudu, nie wzbudziwszy w sobie żalu. Otworzyłem skrzyneczkę. Była w niej butelka z wodą i mała Książeczka, której tytuł z trudem odcyfrowałem, z opisem objawień w Lourdes. Pogrążony w myślach, klęknąłem przy łóżku. Dawno nieodmawiane pacierze znalazły się na moich ustach, a z serca popłynęła gorąca, pokorna prośba. Jakaś obawa wstrzymała mnie przed odkorkowaniem butelki zanim się wyspowiadam, a jednocześnie popychała do tego gwałtowna chęć. Z ust wyrwała się mi modlitwa: „Boże wszechmogący, odpuść mi grzechy! A Ty, Bogarodzico, ulituj się nade mną! Usuń ślepotę mej duszy i mych oczu!”. Uczułem przypływ gorącej i silnej wiary… odkorkowałem butelkę… ulałem na spodek wody i zamoczywszy w niej chusteczkę, przetarłem nią natychmiast czoło i oczy. Wszystko to razem trwało niecałą minutę. Któż zdoła sobie zdać sprawę z uczucia, jakiego doznałem? Nie potrafię określić tego słowami: było to uczucie radości, graniczącej nieomal z przerażeniem. Ledwie dotknąłem zwilżoną chusteczką powiek i otworzyłem oczy, wisząca nad nimi mgła rozwiała się błyskawicznie bez śladu! Dzień był jasny, przedmioty wyraźne, widziałem najdrobniejsze szczegóły, tak jak przed rokiem. Uleczenie to było zupełnie nagłe, Nie wierzyłem własnym zmysłom. Myślałem, że śnię. Ukląkłem ponownie i dziękowałem Bogu. „Jestem uleczony! Jestem uleczony!” – powtarzałem sobie nieustannie nie mogąc opanować radości i sięgnąłem do szafy z książeczką. Nie! Pierwszą, jaką po tylu miesiącach wezmę do ręki, będzie ta, którą mi przysłano z Lourdes, i zacząłem ją czytać. Czytałem znakomicie, jak dawniej. Z mego kalectwa nie pozostało ani śladu. Przeczytałem bez odpoczynku 104 strony i gdy na 105 zamknąłem książkę to dlatego, że zapadł zmrok.
Pierwszym człowiekiem, który nazajutrz rano dowiedział się o łasce mego uzdrowienia był w konfesjonale ks. Ferrand, drugim proboszcz z Lourdes, do którego napisałem niezwłocznie, a trzecim mój przyjaciel „Czyż muszę dodawać, że moje uzdrowienie było drogą, którą Bóg wywiódł go z błędu i przyprowadził do Kościoła?”
(„Pani z nieba wzywa”, Michalineum, Warszawa 1989)
Namaszczenie chorych – sakrament ludzi żyjących
Ludzie nieraz pytają: Kiedy wezwać księdza do chorego z „ostatnim namaszczeniem”? Niekiedy decydują się na to, kiedy nie ma już kontaktu z chorym i kapłan faktycznie przychodzi za późno. A przecież wcale nie musi tak być
Dlaczego nie wezwaliście mnie wcześniej? Niejeden kapłan zadaje takie właśnie pytanie rodzinie już zmarłego chorego. – No, bo to przecież ma być ostatnie namaszczenie. Takie na śmierć, więc czekaliśmy do ostatniej chwili – odpowiadają najczęściej. Nic bardziej mylnego. Sakrament namaszczenia chorych jest sakramentem żywych. Kościół naucza, że jest to sakrament umocnienia i uzdrowienia. Jest on potrzebny nie tylko chorym, ale również ich bliskim we wspólnym przeżywaniu prawdy, że człowiek powołany jest do wspólnoty z Bogiem w wieczności.
Namaszczenie w kościelnej tradycji
Najczęściej jako biblijny fundament namaszczenia chorych wskazuje się nowotestamentowy tekst: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5, 14-15). Kapłani modlą się zatem nad chorymi i namaszczają ich olejem w imię Jezusa Chrystusa.
Starożytni łączyli zazwyczaj uleczenie z namaszczeniem (por. np. Mk 6, 13). Obecnie sakrament namaszczenia chorych łączy człowieka z Chrystusem Panem, umacnia go, sprawiając, że chory ma dość odwagi w wierze, by pogodzić się z zaistniałą sytuacją, która przecież może nawet skończyć się śmiercią. Dlatego też choremu w niebezpieczeństwie śmierci udziela się tzw. wiatyku.
Warto w tym miejscu jeszcze raz przypomnieć, że sakrament chorych jest przeznaczony dla ludzi przytomnych. Stąd też kapłana wzywamy, kiedy chory jest przytomny, pragnie się wyspowiadać, przyjąć Komunię św. i namaszczenie świętymi olejami
Do codziennego odmawiania
Boskie Serce Jezusa, ofiaruję Ci przez Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny wszystkie modlitwy, sprawy, prace i krzyże dnia dzisiejszego jako wynagrodzenie za grzechy moje i całego świata. Łączę je z tymi intencjami w jakich Ty ofiarowałeś się za nas na krzyżu i ofiarujesz się codziennie na ołtarzach całego świata. Ofiaruję Ci je za Kościół katolicki, za Ojca Świętego, a zwłaszcza na intencję miesięczną, oraz na intencję misyjną, jako też na intencje dziś potrzebne. Pragnę też zyskać wszystkie odpusty jakich dostąpić mogę i ofiaruję Ci je za dusze w czyśćcu. Amen
Do codziennego odmawiania przez niewolników NMP:
Ja, N…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu Św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia.
Bym zaś wierniejszy Mu był, niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności.
Módlmy się za siebie nawzajem, przyzywając opieki św. Michała Archanioła
Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen!
Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
Święci Aniołowie i Archaniołowie – BROŃCIE NAS I STRZEŻCIE NAS. AMEN!
Módlmy się o ochronę dla siebie i swoich bliskich
„Zanurzam się w Najdroższej Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa. Krwią Jezusa pieczętuję wszystkie miejsca w moim ciele, poprzez które duchy nieczyste weszły, lub starają się to uczynić. Niech spłynie na mnie, Panie, Twoja Najdroższa Krew, niech oczyści mnie z całego zła i z każdego śladu grzechu. Amen!”
„Panie, niech Twoja Krew spłynie na moją duszę, aby ją wzmocnić i wyzwolić, – na tych wszystkich, którzy dopuszczają się zła, aby udaremnić ich wysiłki i ich nawrócić – a na demona, aby go powalić.”
Modlitwa na cały rok
Jezu, Maryjo, Józefie – kocham Was, ratujcie dusze! Święta Rodzino opiekuj się moją rodziną i uproś nam wszystkim pokój na świecie. Amen!
Matko Boża Niepokalanie poczęta – broń mnie od zemsty złego ducha!
Modlitwa do św. Józefa pochodząca z 1700 roku
„Chwalebny Patriarcho, Święty Józefie, w którego mocy jest uczynienie możliwym tego, co niemożliwe, spiesz mi na pomoc w chwilach niepokoju i trudności. Weź pod swoją obronę sytuacje bardzo poważne i trudne, które Ci powierzam, by miały szczęśliwe rozwiązanie. Mój ukochany Ojcze, w Tobie pokładam całą ufność moją. Niech nie mówią, że przyzywałem Ciebie na próżno, a skoro z Jezusem i Maryją możesz wszystko uczynić, ukaż mi, że Twoja dobroć jest tak wielka, jak Twoja moc. Amen”
Akt oddania Jezusowi, podyktowany mistyczce siostrze
Marii Natalii Magdolnej z obietnicą 5-ciu łask
Owe pięć obietnic: „Wbrew pozorom żaden z ich krewnych nie pójdzie do piekła, ponieważ w chwili, gdy ich dusza odłączy się od ciała, otrzymają łaskę doskonałej skruchy. Jeszcze w dniu ofiary wszyscy zmarli członkowie ich rodzin zostaną uwolnieni z czyśćca. W chwili śmierci będę u ich boku i omijając czyściec, zaprowadzę ich dusze przed oblicze Trójcy Przenajświętszej. Ich imiona wyryją się w Sercu Jezusa i w moim Niepokalanym Sercu. Poprzez swoją ofiarę, połączoną z zasługami Chrystusa, uchronią wiele dusz przed wiecznym potępieniem, a wielu innym będą świadczyć dobro aż do końca świata”.
„Mój słodki Jezu, w obecności trzech Osób Trójcy Przenajświętszej, Twojej Świętej Matki oraz całego dworu niebieskiego, w łączności z intencjami Twojego Przenajświętszego Eucharystycznego Serca i Niepokalanego Serca Maryi, ofiarowuję Ci całe moje życie, wszystkie moje Msze Święte, wszystkie Komunie, dobre uczynki, ofiary i cierpienia. Łączę je z zasługami Twojej drogocennej Krwi oraz śmierci na krzyżu – dla uczczenia Trójcy Przenajświętszej, dla zadośćuczynienia za zniewagi, jakich doznał od nas Bóg, dla jedności Kościoła – naszej świętej Matki, dla księży, dla dobrych powołań kapłańskich, dla wszystkich dusz aż do końca świata. Przyjmij, o Jezu, ofiarę mojego życia i daj mi łaskę, abym wytrwał w tym w pełni wiary aż do śmierci. Amen”.
MODLITWA DO NASZEJ PANI OD ARKI
Wszechmogący i Miłosierny Boże, który przez Arkę Noego ocaliłeś rodzaj ludzki przed karzącymi wodami potopu, spraw litościwie, aby Maryja Nasza Matka była dla nas Arką Ocalenia w nadchodzących dniach oczyszczenia świata, uchroniła od zagłady i przeprowadziła do życia w Nowej Erze Panowania Dwóch Najświętszych Serc, przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.
Pani od Arki, Maryjo Matko nasza, Wspomożenie wiernych, módl się za nami!
Matko Boza uzdrowienie chorych prosze Cie o uzrowienie mojego myslenia .
Prosze Cie aby moja choroba stala sie moim Blogoslawienstwem.
Przepraszam za moj brak cierpliwosci i wspolpracy z Toba.
Moje serce mowi Tak!
Przy Namaszczeniu Chorych zawsze przypominają mi się ostatnie dni życia mojego Tatusia. Tatuś już od dłuższego czasu leżał w łóżku. Nie mógł mówić.
Jak przyjechałem do domu odmówiłem Różaniec, Tatuś zaczął spokojniej oddychać. Jak odmówiłem Koronkę do Bożego Miłosierdzia (zgodnie z zaleceniami Pana Jezusa, aby odmawiać Koronkę przy umierających) to na koniec Tatuś wypowiedział, wręcz krzyczał:
Jezu ufam Tobie! Trzy razy i więcej już nie wypowiedział żadnego słowa.
To świadectwo jak WAŻNE jest odmawianie Koronki do Bożego Miłosierdzia szczególnie przy umierających.
Kochani przekazujcie dalej aby ratować umierających.
Czy można po prostu podejść i poprosić księdza po Mszy aby udzielił choremu namaszczenia? Czy lepiej się specjalnie umówić? 😞 Moja młodsza siostra, dziewczyna świeżo po studiach, dowiedziała się dziś że ma nowotwór piersi i guz wygląda naprawdę niedobrze. Proszę, wspomnijcie o niej w Waszych modlitwach, bo jest osobą bardzo udręczoną chorobami, a teraz doszła kolejna
U mnie w mieście w każdym kościele jest podczas Mszy św. namaszczenie chorych – wszystkich, którzy chcą. Nie trzeba się umawiać. Ksiądz mówi, że każdy kto chce przyjąć ten sakrament niech ustawi się w kolejce
Wierzę, że tak jest w wielu kościołach we wszystkich miastach
U nas tak jest co roku i prawie wszyscy podchodzą.
U mnie jest wyznaczona jedna Msza święta, podczas której będzie udzielany sakrament namaszczenia.
Wcześniej tj. w ogłoszeniach było przypomnienie:
Przypominamy, że sakrament chorych mogą przyjąć tylko dotknięci poważną, przewlekłą chorobą oraz ci, których życie jest zagrożone. Przed przyjęciem sakramentu chorych należy być u spowiedzi.
Ja chyba żyję na innej planecie. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, by każdy kto chce tak zwyczajnie po Mszy Świętej mógł przyjąć ten sakrament, nigdy.
Estero, piszesz: „Ja chyba żyję na innej planecie.”
Są różne środowiska. W naszej wiosce żyją prawie sami starsi, schorowani ludzie, głównie emeryci i renciści, którzy jak są w kościele, to co niedzielę prawie wszyscy obecni przyjmują Komunię Świętą, w dużej części żyją jak dawniej, tu niewiele się zmieniło (albo nic) od dziesięcioleci, poza tym, że młodzi za pieniądzem i być może przygodami wyjechali w szeroki świat. W rejonie nadgranicznym, choć tu pięknie jak w raju, nie mamy tu jak w innych rejonach Polski właściwej opieki zdrowotnej ani odpowiedniego czy jako takiego zaopatrzenia w sklepach. Człowiek przywykły do miasta może się poczuć tak, jakby tego zaopatrzenia po prostu nie było i pod tym względem podejrzewam, że jest chyba najgorzej w Polsce. Trochę żyjemy tu jakby bez zaopatrzenia, nawet na targ raz w tygodniu nie ma co iść, bo prawie nikt nie przyjeżdża. Mieszkając wcześniej w mieście musiałam nauczyć się żyć totalnie bez zakupów, tak jakby sklepy przestały istnieć, trochę jak na wojnie a towary jeśli jakieś są, to wielokrotnie droższe niż w mieście. Na jakieś małe zakupy jest raz w miesiącu wyjazd, sporo dalej i tylko po niektóre rzeczy, czy po leki, bo tu apteka maleńka jak kiosk ruchu, niby jest ale leków w niej jak na lekarstwo, nawet nie ma co zachodzić, bo pani aptekarka nawet na zamówienie nie chce zamawiać, co wydaje się dziwne, ale jak sama tłumaczy, że jej nie zejdzie z wiadomych względów, bo sama zdaje sobie sprawę, że ceny u niej większe niż gdziekolwiek, droższe niż w jakiejkolwiek innej aptece.
Lekarza specjalisty nikt tu nie widział od niepamiętnych czasów.
Jedyny lekarz, to właściwie na lekarza się praktycznie nie nadaje i lepiej do lekarza tu nie iść a jak już potrzeba, to tylko jechać do miasta i większość jest zmuszona tak robić i tak robią a starsi wiedzą, że najlepszym lekarzem jest Pan Bóg, więc Boga się trzymają. Wiadomo, że nie wszyscy, którzy tu mieszkają do kościoła chodzą albo chodzą od święta ale spokojnie można wyjść z domu nie zamykając drzwi na klucz. Co do Sakramentu chorych, to czy nie wystarczy być chorym i chcieć? – tak jak Ewa napisała „chcieć” – oczywiście będąc w stanie łaski, bo to Sakrament Św.
Choruje dusza, psychika i ciało, a nie tylko ciało. A Jezus leczy i ciało, i duszę, i psychikę. Warto się przekonać, kto nie jest przekonany.
Moniko jestem jak najbardziej przekonana do tego sakramentu i chciałabym mieć taką możliwość, by móc go przyjąć tak zwyczajnie po Mszy Świętej bez wcześniejszego tłumaczenia się kapłanowi dlaczego? po co? i usłyszenia odpowiedzi, że takie dolegliwości nie są zagrożeniem życia i tym sakramentem nie szafuje się ot tak sobie. U mnie tylko chorzy i ci którzy są przed poważniejszą operacją otrzymują ten sakrament. Jasne, że jakby się ktoś uparł i poszedł poprosić to też by może otrzymał. Ale tego się nie praktykuje, zresztą temat jest raczej nieobecny na kazaniach. A szkoda !
Pod Twoją Obronę…
Do Sakramentu Namaszczenia Chorych , trzeba być w łasce uświęcającej. U nas jest wyznaczona (jutro) jedna Msza Święta z tym Sakramentem.
Niech dobry Bóg dotknie i umocni Twoją siostrę.
@Monika
Przepraszam, że nie na temat i być może to chybiony pomysł.
Jeżeli jest tak pięknie jak opisujesz swoje strony, to może warto pomysleć o zarobieniu trochę „grosiwa” i zorganizowaniu np. 2 tygodniowych wczasów pod tzw.” gruszą” połączonych np. z nauką dojenia krówek, wykonywania prac polowych itp. , konsumpcją zdrowych wiejskich produktów i oczywiście modlitwą.
Najlepiej uzgodnić to z Ewą , aby spopularyzowała te wczasy na swoim portalu i być może przygotowała cały harmonogram pobytu.
Jak ci na górze nie potrafią o rolników zadbać, to może warto samemu o siebie zadbać.
Skoro Matka Boża z Lourdes,to wrzucam coś,co może się przydać osobom zmagającym się zarówno z cukrzycą typu 1 jak i 2.Od niedawna jest przetłumaczona na polski i wydana książka „Sposób na cukrzycę.Protokół dr Bernsteina.” Przetłumaczył ją i wydał własnym sumptem Łukasz Wysoczański,sam cukrzyk typu 1.Prowadzi na fejsie kanał cukrzycy,pomaga innym zmagać się z tą chorobą.Tytułowy dr Bernstein był 40 latkiem,u którego zdiagnozowano cukrzycę.Dostał standardowe zalecenia dietetyczne i insulinę.To były lata 70-te w USA.Pojawiały się pierwsze urządzenia do monitorowania poziomu glukozy i on wypróbował takie urządzenia na sobie.Metodą prób i błędów testował na sobie żywność i na bieżąco sprawdzał,jak to koreluje z poziomem cukru u niego.Z tych obserwacji powstał protokół postępowania przy cukrzycy,ale środowiska medyczne odrzucały to,bo nie był lekarzem.porzucił więc dobrą pracę i poszedł na studia medyczne i został lekarzem 🙂 Jego protokół wydano po raz pierwszy w 1978 r.O tym mówi autor tłumaczenia tej książki na polski,p.Wysoczański.Warto posłuchać,a może i zapoznać się bliżej :
O sakramencie chorych z cz. 2 „Świadków Bożego Miłosierdzia” Anny:
http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-7.html
rzdz. VII zat. «PAN mówi sam o swoich dzieciach – ludziach»
SŁOWO PANA DO CIERPIĄCYCH, CHORYCH…
21 I 1988 r. Pan powiedział:
… Korzystajcie z czasu cierpienia – czasu łaski i miłosierdzia – bo jest on pełen moich darów dla was, mojego zmiłowania.
Dzieci! Dla was przeznaczyłem sakrament chorych – Mój akt przebaczenia, którym przekreślam wszystkie winy wasze, przede wszystkim względem braci waszych. W nim Ja przejmuję wasze długi wobec sprawiedliwości Ojca i Ja je spłacam swoją Krwią przelaną za was, abyście wy stali się wolni. I wtedy, czyści już i radośni, możecie wejść wprost w Mój dom, który jest pełnią szczęścia. Bo Ja tak pragnę ukoić wasz ból, nasycić miłością, oszczędzić wam czyśćca – pory wstydu, bólu duszy, żalu i pokuty. Każdego z was, kto cierpi, pragnąłbym wziąć w ramiona i najdelikatniej, śpiącego na Moim Sercu, przenieść przez próg śmierci do Mojego królestwa. Przy Mnie nie ma ona władzy nad wami, nie istnieje lęk ani groza. Przechodzicie z życia ku Życiu ze Mną w szczęściu wieczystej radości. Nie zawiodłem nigdy nikogo, kto Mi zaufał.
Ale Ja jestem też uzdrowicielem i sakrament chorych może stać się dla was drogą ku zdrowiu ciała, a uzdrowieniem dla dusz waszych. Ja sam wybieram dla was to, co najlepsze, a któż zna i rozumie każdego z was tak, jak Ja…? Dlatego bać się Mnie nie trzeba. Jestem waszym Życiem, Duszą waszych dusz. Jestem wam tak potrzebny, jak ciału niezbędne jest światło i woda, powietrze i krew. … ( książce: s. 249)
i
z rozdz. IV zat. «Relacje bliskich ze śmierci, spotkania z Bogiem i Jego miłosierdziem»
http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-4a.html
11–12 XII 1982 r. Mówi Matka.
Pomoc sakramentalna
… Dlatego tak bezcenna jest szczera i głęboko zrozumiana spowiedź, która jest bezspornym przyznaniem się do naszych win i błędów. Wtedy możemy uzyskać przebaczenie, kiedy powiemy: „Zmiłuj się, Panie, nade mną bardzo grzesznym. Liczę na Twoje miłosierdzie i do Niego odwołuję się, bo zasłużyłem sprawiedliwie na karę stosowną do mego grzechu”.
Sakrament ostatniego namaszczenia (obecnie nazywany sakramentem chorych) jest w istocie ostateczną próbą Boga, który pragnie uratować swoje marnotrawne dziecko nawet w ostatniej chwili. Gdy go otrzymać nie można, wystarczy Ojcu naszemu szczera prośba o zmiłowanie wobec morza naszych win. Tak było przecież z „dobrym łotrem” na krzyżu. … ( w książce: s. 88)
Anna „Świadkowie Bożego Miłosierdzia”, z rozdz. VII zat. «PAN mówi sam o swoich dzieciach – ludziach»
http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-7.html
JESTEM BRATEM CIERPIĄCEGO CZŁOWIEKA
12 V 1984 r.
– Jezu, mój Przyjacielu, oglądałam dzisiaj odcinek „Polskich dróg” – Ty wiesz o tym. Powróciłam do lat i klimatu mojej młodości i ogarniałam to nieskończone morze cierpień ludzkich. Chciałam cię spytać, jak Ty, który masz również całą naszą ludzką naturę, przy Twojej delikatności, czułości, współczuciu i miłości – jak Ty, Boże-Człowieku, możesz to wytrzymać? Jak może znosić to Maryja – pełny człowiek? Przecież cały świat jęczy, wyje z bólu i płacze bez ustanku. Jak może być szczęśliwy Bóg, Ojciec stworzenia, Ty, Jezu, i Duch Święty, Duch miłości? A zwłaszcza Ty w swojej człowieczej naturze?
– Ja żyję w każdym człowieku i ponieważ przenikam go, odczuwam jego wszystkie smutki, cierpienia i bóle głębiej i jaśniej niż on sam. Dlatego Moje współczucie i miłosierdzie jest bezgraniczne. Dlatego jestem dla was litościwy i przebaczający zawsze, jeśli tego zapragniecie. Ale to nie wszystko.
Przeszedłem w Moim ziemskim życiu przez wiele różnych cierpień. Wedle swej wrażliwości odbierałem całe zło świata z ogromną siłą. Doświadczyłem głodu i lęku, bezdomności i odrzucenia, pogardy i szyderstwa, okrucieństwa, tortur i zdrady. Uderzało we Mnie kłamstwo, fałsz, pycha, przewrotność, obojętność i nienawiść. Niewdzięczność była Moją strawą codzienną. Niezrozumienie spotykało Mnie nawet od najbliższych.
Chciałem obudzić i oczyścić Mój naród, aby móc go uratować, a oni wybrali śmierć i zatracenie, zwłaszcza w Jerozolimie, mieście świętym Mego Ojca. Ja zaś wiedziałem, co stanie się z nimi, i byłem bezradny.
Cierpienie towarzyszyło Mi na ziemi. Ono jest z ziemią związane aż do dnia Sądu. Dlatego zapragnąłem stać się bratem cierpiącego człowieka. I jestem nim! Każdy z was, który cierpi, jest bratem moim, bratem Jezusa cierpiącego, konającego, umęczonego, zamordowanego i zmartwychwstałego.
Ja, Jezus, z martwych powstały, wieczyście żyjący, od tamtej nocy (Nocy Zmartwychwstania) pocieszam braci moich w cierpieniu, dając im udział w Mojej chwale, chwale nieskończonej i niewymiernej. Cierpię w każdym człowieku – wraz z nim – tak silnie, że gotów jestem wszystko darować, całe, nawet największe zło mu wybaczyć, aby natychmiast za granicą śmierci ciała móc zanurzyć go w Mojej miłości.
Nie ma szybszej drogi do Mnie jak przez cierpienie. Odjąć go wam nie mogę, bo ono jest gruntem ziemi skażonej grzechem, ale zarazem jest ono pewnością zbawienia dla tych, którzy nic innego na swoje usprawiedliwienie nie mają (uwaga: jeśli oczywiście nie gardzą Bogiem i nie odrzucają Go aż do ostatniej chwili – świadomie i dobrowolnie, a nawet i wtedy, jeżeli to odrzucenie Boga jest zawinione przez grzech lub wady czy złe postępowanie innych chrześcijan).
Bądź pewna, że Moje współczucie niezdolne jest bezstronnie osądzić cierpiącego: miłość Moja pochłania wtedy sprawiedliwość i przebacza grzech, słabość i zdradę. Współczucie Boga jest współczuciem Prawodawcy, który gdy zechce, zawiesi własną sprawiedliwość, by wylać bezmiar miłosierdzia. Ja naprawiam zło świata. W Moim królestwie szczęście przybywających z cierpienia i wielkiego ucisku przewyższa szczęście sprawiedliwych, bo jest w nim braterstwo krwi z Jezusem Ukrzyżowanym. (w książce: s.246/247)
… braterstwo krwi z Jezusem Ukrzyżowanym.
Z rozdz. VI zat. «Świadectwa dane na życzenie Pana»
http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6.html
22 IV 1988 r. Ojciec Ludwik odpowiada na prośbę teologa, który zapoznawszy się z niniejszymi relacjami, zapytał o „oglądanie Boga twarzą w twarz”
… Kiedy człowiek staje wobec Boga (a więc w prawdzie), poznaje samego siebie, jakim miał się stać w zamyśle Pana. I im dalej był od miłości, tym gorzej siebie osądza. Pojmuje, na ile sprzeciwiał się sam i jak szkodził bliźnim z własnej winy, bo pojmuje (też wedle indywidualnej możności swej natury) dużo szerzej, mianowicie: plany Boga dla ludzkości, wspaniałe, ożywiające i podtrzymujące życie na ziemi, i swój w nich współudział lub sprzeciw czy bierność. To jest sąd szczegółowy w prawdzie, pierwsze otwarcie oczu duszy w Bożym świecie. Człowiek osądza sam swój stan; ale że Bóg jest i że jest miłością, poznaje to każdy kto przekracza granicę ciała.
Jednakowoż ci, którzy Go kochali i zawierzyli Mu, wykazując prawdziwość swojej miłości w próbach, ci nie znają sądu. Wszyscy bowiem zostaliśmy odkupieni krwią Zbawiciela (prawidłowiej: dobrowolną ofiarą niewinnej Osoby Baranka, Syna Bożego, Jezusa), ale nie wszyscy Ją przyjmują z czcią i wdzięcznością. Ci, którzy na bezgraniczną miłość swego Zbawcy odpowiadają miłością i usiłują wykonać wszystko, co mogą, wedle woli Pana, łącząc całe swoje życie z Nim, lub jak robotnicy ostatniej godziny (por. Mt 20,6n) idą za Nim drogą krzyżową, przyjmując śmiertelną chorobę, cierpienie, prześladowanie, okaleczenie lub śmierć z ręki człowieka z poddaniem i wiarą w miłość Boga do siebie – ci wszyscy stają się prawdziwymi przyjaciółmi Chrystusa Pana lub zawierają z Nim braterstwo krwi. A miłość Boga trwa na wieki. Dlatego Jezus sam przybywa po przyjaciół swoich i przenosi ich przez sąd sprawiedliwości Ojca wprost w dom Boży. Miłość bowiem przekreśla Prawo (por. Rz 13,10). Jest ponad nim, bo Bóg jest Miłością.
(książka: s. 183/184)
W 2020 roku zmarła moja babcia. Była chora na raka. Całe wakacje spodziewaliśmy się jej śmierci. W szpitalu mówili, że nie ma już dla niej ratunku, a że był to czas pandemii to ciężko było się dostać do lekarza. O hospicjum domowym mogliśmy tylko pomarzyć. Moja mama razem ze swoją siostrą cały czas przez 2 miesiące na zmianę czuwały przy babci. Ostatni raz babcia była u spowiedzi w pierwszy czwartek lipca. Potem było coraz gorzej i cały czas leżała. Czekaliśmy na śmierć. Moja mama chociaż jest osobą wierzącą nie chciała wzywać księdza bo mówiła, że przecież babcia dopiero co była u spowiedzi i Komunii Św. Tak dotrwaliśmy do końca sierpnia. 24 sierpnia późnym wieczorem gdy szukałam w internecie jak pomóc konającym to nagle w jednej chwili uświadomiłam sobie, że trzeba wezwać Księdza żeby babcia mogĺa otrzymać wiatyk. Było to tak silne uczucie, że myślałam, że się dosłownie wścieknę. Było już późno i nie chciałam dzwonić do mamy. Obiecałam cały następny dzień pościć o chlebie i wodzie żeby tylko babcia zdażyła przyjąć wiatyk. Zaraz z rana powiadomiłam mamę, że trzeba koniecznie wezwać Księdza z ostatnim namaszczeniem. Babcia w ten dzień przyjeła sakrament chorych. Po południu zaczęły się silne bóle i nic jej nie pomagało. Gdyby Ksiądz przybył później to prawdopodobnie nie byłaby już w stanie przyjąć Komunii Św. Zmarła w piątek niecałe 3 dni później. Razem praktykowałyśmy pierwsze piątki ku czci Serca Pana Jezusa. I aż mnie przeszedł dreszcz gdy przeczytałam potem o obietnicach Pana Jezusa,że kto będzie praktykował to nabożeństwo Nie umrze bez sakramentów świętych!!!!!! Amen
piękne świadectwo, dziękuję
Nowenna przed Uroczystością Najświętszego Oblicza Pana Jezusa – 17 lutego 2023r. –
piątek przed środą popielcową.
(8 do 16 lutego 2023r.)
Dzień czwarty – 11 lutego
Dzisiaj wielkie uroczystości z Lourdes można ogladać na żywo:
Dzisiaj w Lourdes
12.00 – Modlitwa Anioł Pański w Grocie
15.00 – Różaniec w Grocie
16.30 – Adoracja Najświętszego Sakramentu i błogosławieństwo chorych
21.00 – Maryjna procesja z pochodniami
https://www.lourdes-france.org/en/schedule/
+++ we wszystkich intencjach
https://www.facebook.com/groups/160807390997833/permalink/1608543166224241/?sfnsn=mo&ref=share
Dzisiaj o 17 00 w Centrum Jana Pawła II
Msza Święta z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie, przewodniczy ks.Reczek.
https://gloria.tv/post/36kYP6V3VGadAMTEotT1u6RwF
to ten sam prof.?
https://ukryteterapie.pl/ksiazka-ukryte-terapie-czesc-3-zestaw
„Profesora Zięby” tu nie potrzeba nam a o tym profesorze słyszę 1 raz, ale jeśli działa w „holistycznej medycynie” wraz z Czerniakiem, Ziębą itp. – to ja dziękuję, ale na tej stronie nie ma dla nich miejsca
Ewo, medycyna akademicka ma tak samo elementy „z piekła rodem” jak ta holistyczna. Szczepionki, aborcje, pigułki dzień po, środki antykoncepcyjne, zatajanie informacji o korzystnym wpływie witamin (by ludzie bardziej chorowali ),deprecjonowanie ziół , przepisywanie nadmiaru leków bez dotarcia do przyczyny choroby, badanie nowych leków na częściach ciała odebranych dzieciom tuz przed aborcją, częste przypadki odcinania kończyn (za to szpitale otrzymują więcej pieniędzy) zamiast długotrwałego leczenia i wiele innych spraw. Tego wszystkiego, co opisałam nie ma akurat w medycynie holistycznej. Ale zgadzam się, że są inne duchowe zagrożenia. Przyglądam się i ostrożnie korzystam z obu rodzajów medycyny. Odrzucam na starcie wszystko c o w jakikolwiek sposób sprzeciwia się naszej wierze lub ma podejrzane pochodzenie. Ale najwięcej przydatnych, znanych od wieków, skutecznych porad zdrowotnych znajduje właśnie w obszarze tej medycyny holistycznej.
Moniko, Zięba to żaden szaman. On sam nie prowadzi żadnego gabinetu, nie przyjmuje i nie leczy. W swoich książkach pisze o różnych metodach leczenia stosowanych na całym świecie, także w znanych klinikach i zawsze podaje żródło. Mam jego 2 książki. Od czasu jak stosuję niektóre proste zasady tam podane, bardzo rzadko choruję. Chodzi mi głównie o suplementację witaminami C i D3 oraz ostrożną jodem. Poza odniesieniem do homeopatii nie znalazłam w tych książkach niczego podejrzanego. Można się z tym paem zgadzać lub nie, ale uważam, że nagonka na niego jest grubo przesadzona. Prowadził sklep z suplementami, głównie witaminami i ludzie pisali, że są bardzo dobre, skuteczne i bez niepotrzebnych dodatków jak te z apteki. To było chyba za szkoda dla przemysłu farmaceutycznego i chyba dlatego ma problemy. I żeby był jasne, to nie jest jakiś mój guru czy wielki autorytet, nie śledzę go jakoś specjalnie, tylko przeczytałam 2 ksiązki, moim zdaniem dobre.
Estero – sam fakt homeopatii przekreśla go, aby o nim tu się rozwodzić na tej stronie
My mamy unikać (unikać nie znaczy piętnować czy prześladować itp itd.) wszystkiego co ma choćby pozór zła. O homeopatii dość napisano …
Niepotrzebnie kliknęłam w ten link, teraz mam cały komputer zawalony reklamą tego „dzieła”….
Zaczęłam szperać, pomógł jeden sms, no to chyba gruba przesada – leczyć zapalenie płuc woda utlenioną: „Władze GUMed odcinają się od emerytowanego profesora, głoszącego, że zapalenie płuc wywołane koronawirusem można leczyć wodą utlenioną”
To kolejny przykład jak wielką siłę oddziaływania ma ten Zięba. Pole rażenia niewyobrażalne od lat. Żebyście wiedzieli ilu lekarzy zdążył „opętać”, a żeby nie drażnić Ewy tym słowem opętał, to powiem innymi słowami: zawładnął umysłami wielu lekarzy i ich zdolnością do logicznego myślenia, sama znam takich co wierzą mu bardziej niż sobie i swojej wiedzy, którą z wysiłkiem zdobywali latami. Dlatego jest tak bardzo szkodliwy, niebezpieczny, jak nikt inny w ostatnich latach, w sferze naszego zdrowia. Cała ta pandemia działała tylko na jego korzyść, widać po efektach.
A wiedza – także i ta o witaminach i makro- i mikroskładnikach – nie jest tajna i jest do niej dostęp, zawsze był, wystarczy po nią sięgnąć, czytać, poznawać, ale z dobrych źródeł, na pewno nie szukać u szamanów, którzy jak wiemy ukrywają kim są, kłamiąc jawnie, że są lekarzami, gdy nimi nie są. Kłamców się zwyczajnie nie słucha, nieważne kim są.
Moniko….
skąd w Tobie tyle jadu i nienawiści do tego Zięby? Ja go nie popieram ale nie osądzam tak, „jakby mi matkę zabił”, każdy ma wolną wolę i wybór. wiesz o tym dobrze.
Jeśli mamy argumenty, to trzeba wykazać zło argumentami a nie inwektywami i tak jest – nie pozwalam mówić o nim „opętał”. Z każdego słowa i osądu będziemy rozliczeni
Wobec tego skasuj moją całą wypowiedź. Niech go słuchają, ci co chcą, bo zostali zwiedzeni, bo nie ma wielu, którzy by przed tym złem co on wypowiada ostrzegali. Wiem, że robi to świadomie. Ale inni nie muszą tego wiedzieć. Skasuj. Niech każdy sam rozezna i zrobi wg swego sumienia. Kto słucha jego wypowiedzi niech dalej słucha a kto nie zamierza go słuchać niech nie słucha. Gdy wiem, że jest kłamstwo i zło to ostrzegam i tyle. A tu jest wielkie zło. Mimo to skasuj, nie ma co się narażać, bo ten człowiek zwiedziony człowiek ciąga po sądach.
eh prawda czesto lezy gdzies po srodku. ludzie sa czest zawiedzienie rozczarowani oficjalna medycyna i staraja sie szukac jakies alternatyw. taki ziemba to wykorzoystuje. troche mowi madrych rzeczy do tego duzo niemadrych. hajs sie zgadza. a ludzie z jednej skrajnosci w druga. zawsze musi byc jakis guru ktorego wygodnie jest sluchac bezrefleksyjnie.
cos jak z tymi ludzmi ktorzy widzac klamstwa mainstreamowych mediow uciekaja i lykaja bezkrytycznie czesto najglupsze teorie spiskowe .
zamiast zieby lepiej jest dro marka skoczylasa posluchac.
Owszem warto słuchać dra Skoczylasa ale bez jogi i medytacji bo te też promuje
skoczylas tez joge promuje? no to sie rozczarowalem. w takim razie slowo joga trzeba zastapic slowem gimnastyka. natomiast co do medytacji to z naukowego punktu widzenia MODLITWA np. na Rozancu czy modlitwa Jezusowa itd. tez jest forma medytacji.
Proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za Jamesa, chłopca nastolatka który niedawno wyskoczył z okna…
+++
Pytanie: żyje i jest pokiereszowany czy zginął?
Żył po upadku, jak się dowiedzieliśmy.
Zdrowaś Maryjo …
Uzdrowienie chorych…
+++
Namaszczenie chorych – sakrament uzdrowienia, nie „ostatnie namaszczenie”
https://www.fronda.pl/a/Namaszczenie-chorych-sakrament-uzdrowienia-nie-ostatnie-namaszczenie,211328.html
Dziś modlimy się szczególnie za chorych, aby umocnieni namaszczeniem odzyskali zdrowie. Ale jest też ważna, może nawet ważniejsza modlitwa za służbę zdrowia . O etyczne, łagodne i wyrozumiałe podejście do chorych. Szerokie spojrzenie na chorego, w aspekcie chorób ciała i ducha.
Wymiera pokolenie lekarzy, którzy obudzeni w nocy pędzili do chorego, czy przyjmowali w domu jak rodzina dowiozla.
Nie mówię tego , żeby wrócić do tego czasu ale podkreślić fakt, że byli to ludzie z powołania.
Dziś lekarze ( większość z tej grupy) wolą odpoczywać niż brać dodatkowe dyżury.
Znam i oddanych w swojej pracy. Natomiast działa w tych czasach coś takiego jak zachęta 😉. I część ulega i robi co tam zalecają. Cała edukacja w tej materii uległa dużej zmianie. Pomniejsza się wagę zdrowego żywienia i sportu na rzecz leczenia. Istnieje domniemanie, że wszystkie normy odnośnie parametrów lipidogramu a także glukozy są zaniżone, aby brać jak najszybciej leki. Agresywna reklama leków na wszystko. Od niespokojnej nogi do czułego punktu na lędzwiu. ( są osoby, które już tak są otumanione reklamą, że innego leku nie kupią, tylko ten w opakowaniu, gdzie czerwoną kropką pokazane jest miejsce bólu. ). Autorytet lekarza poprzez cały czas pandemii bardzo zmalał.
Bardzo dużo jest chorych na różne dolegliwości po promowanych ” lekarstwach”. Umarła duża grupa seniorów. Generalnie dla rządzących to super. Nie trzeba płacić emerytur i rent. Zmarły nie powie już nic, a szczególnie co mu zaszkodziło.
Nie rozwodząc się za bardzo w tym znanym Wszystkim temacie ośmielam się dziś prosić, abyśmy wszyscy modlili się za mądrych rozsądnych, uczciwych i oddanych lekarzy pielęgniarki, ratowników i cały personel pomagający choremu odzyskać zdrowie.
Wtedy będzie szansa, że chorzy znajdą ulgę i zrozumienie dla swojego cierpienia.
Szczególnie cierpiący niech ofiarowują swój ból i dyskomfort na tą intencję .
Pozdrawiam
Z Panem Bogiem
Wrzucony przeze mnie popołudniu link dotyczy profesora nękanego i upokorzonego przez Izby Lekarskie.Izby te prześladują ponad 100 lekarzy o czym można poczytać na stronie PSNLiN.Dla zainteresowanych tematem polecam b.dobrą rozmowę M.Skowrońskiego z O.Jackiem Marią Norkowskim na BanBye pt.Brutalna prawda o izbach lekarskich.Specjalnie nie wklejam linka.
Co dotyczy lekarstw poczytajcie ile każde z nich ma skutków ubocznych, a mają niby leczyć. Pacjent wyleczony , klient stracony dla zysków wiemy kogo i nie ja to wymyśliłam., a więc nie jest dziwne to , że chorzy szukają innych informacji, a że trafiają na różne metody leczenia to fakt.Mamy rozum dany od naszego Stwórcy, a więc korzystajmy z niego.
Około 20 lat temu pewna lekarka przepisała mi na jakąś infekcję wit C 1000, a nie lekarstwo.No dobrze widocznie wiedziała co mi może pomóc. Po jakimś czasie znowu przychodzę z bolącym ramieniem i już sobie wyobrażałam, że będę musiała chodzić na rehabilitację , a tu tyle obowiązków. Pani dr przepisała mi magnez i pomogło.Wielkie było moje zdziwienie i tak zaczęłam szukać i szperać.Obecnie biorę tylko hormon na tarczycę, no dałam się wkręcić.Jestem już w słusznym wieku i jak kiedyś poddam się wielkiej farmie to widocznie tak Pan Bóg będzie chciał. Wola Nieba.Z Panem Bogiem.
Poruszane tematy zdrowia i leczenia mają jakby wiele płaszczyzn do omówienia i zawsze budzą duże emocje w dyskusji.
Pamiętajmy, że Pan Jezus jest naszym najlepszym lekarzem dusz i ciał i odwiedzajmy Jego na adoracji i przyjmujmy w Komunii Św.
A druga podpowiedź. Pytajmy Boga w naszych sprawach i odczytujmy odpowiedzi w Słowie Bożym.
A tam jest napisane.
Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. Tu mam na myśli omijanie metod zagrażających duchowo.
Odejście masowe od wiary spowodowało niestety ogromne spustoszenia w obecnym pokoleniu nowych lekarzy psychiatrów i psychologów .( są też wyjątki).
Polecają medytacje i różne techniki ezoteryczne i zapisują tyle leków, że czasem siatki psychotropów wychodzą . Tu niech Bóg nas ma swojej opiece , aby dobrze rozeznać gdzie udać się po poradę.
@Monika.Jak można być tak zacietrzewionym , no gorzej niż w przysłowiowym maglu.Parę lat temu słuchałam pana Z. i nigdy nie mówił, że jest lekarzem, owszem interesuje się, a to nie to samo. To po prostu kłamstwo i pomówienie z pani strony. Jeżeli tak mówił to proszę to udowodnić nagraniem wtedy uwierzę.
Wiem , że na fejsie ujadają, a więc to pewnie stamtąd. Trochę opamiętania i opanowania życzę.Niech Pani Pan Bóg błogosławi.
M-gosia, to widać mało go słuchałaś. Teraz go nie słucham i nie zamierzam, nawet nie chcę do tego wracać i szukać gdzie co mówił. Do rzeczy złych się nie wraca. Dla mnie słuchanie jego było niemal traumą, przeżyciem nie do opisania. Jak chcesz rzeczywiście znaleźć prawdę o tym co mówił a czego nie, to sama szukaj, ja za Ciebie tego nie zrobię. Owszem, mówił, że jest lekarzem i wszyscy wokół niego mówili a on nie zaprzeczał. Dawał jasno do zrozumienia nie raz, że nim jest, więc już samo to wystarczy, by go zdyskwalifikować. Udawać kogoś kim się nie jest? Zwyczajnie kłamcy się nie słucha, gdy ma się pewność, że świadomie kłamie, poczynając od tego kim jest.
Ale kiedyś jak mi moi lekarze, dobrzy znajomi lekarze, polecali Ziębę, że oni go słuchają, jeżdżą na spotkania z nim i że to najlepszy lekarz, że mądre rzeczy mówi, że to nie jakiś szaman, uzdrowiciel ale lekarz i za takiego się podaje (choć nikt wtedy nie sprawdzał czy tak jest, wierzyli na słowo), to zachęcona przez lekarzy, którym ufałam i ja zaczęłam słuchać w pewnym momencie, niestety, chyba mi totalnie odbiło, bo słuchałam go długo, zdecydowanie za długo i dlatego wiem jak totalne głupoty mówił i za kogo się przedstawiał, więc choć z oporami, bo nic mi się nie zgadzało, to słuchałam jak głupia, szukając bez celu w tym co mówił prawdy i niestety jej nie znalazłam, bo prawie wszystko co mówił to były bezbrzeżne kłamstwa pomieszane z okultyzmem i różnymi wierzeniami, w dodatku niezgodne z nauką, prawdziwą nauką. A wg niego to była wiedza medyczna. Moje nerwy w pewnym momencie nie wytrzymały, bo to było wbrew jakiejkolwiek logice, rozumowi, przede wszystkim nauce, to co mówił. Prawie nic co mówił nie było zgodne z nauką ani tym bardziej z tym czego naucza Kościół. Dlatego moje wielkie zdziwienie skąd u lekarzy, którzy go słuchają taka nagle głupota się pojawiła, by go słuchać, gdy wiedziałam dobrze co on mówi i to lekarzy uważających się za katolików, co prawda letnich ale jednak katolików. Oni byli wierzący albo są nadal wierzący ale tacy, jak sami mówili, wierzący ale bez przesady, a na fb obrazki z „soku z buraka” promowali. To chyba wiele mówi czym się karmili. Czy to były homilie czy raczej nawalanka na Kościół. Potem się okazało, że i w zabobony bardziej wierzą i w naturopatów, wszelkich zielarzy niż w medycynę i w taką naukę, która jest nie do odparcia. Tego było już za dużo. Mimo, że wiedziałam po tym co mówił ten zwodziciel, że skrajnie głupie rzeczy opowiada. Bo wiedzy, w tym i medycznej liznęłam w życiu sporo. Mogę tylko ostrzegać, bo wystarczająco dużo wiem i jestem tego pewna. Wiele lat temu jasno przedstawiano go jako lekarza i nie miał nic przeciwko w programach i wywiadach, do których go zapraszano. Zielarstwo jest mi znane, bo to też miałam na studiach ale jest zielarstwo i zielarstwo. Tak jak jest ekologia i ekologia.
W naszych stronach jest czysta ekologia, bo nikt praktycznie chemii nie stosuje na pola, zdecydowanie za biedny teren, to nie hrubieszowskie, gdzie z domu nie da się prawie nigdy wyjść, bo wszędzie w powietrzu czuć te opryski od wielu lat – bo tam jest bardzo dobra ziemia, intensywne rolnictwo, na poziomie światowym. A mimo, że u nas tu gdzie żyjemy jest czysta ekologia, to nikt nie ma gospodarstw ekologicznych, poza pojedynczymi wyjątkami. Taki wyjątek znam. Znajomego rodzina ma takie ekologiczne gospodarstwo, brat znajomego po sąsiedzku, z którym nieraz pracujemy w lesie przy wyrębie – on właśnie likwiduje gospodarstwo ekologiczne, w sensie nazwy, nie będzie już produkować ekologiczne, bo żyć nie dają, tyle kontroli, że dosłownie jak mówi rolnikowi wszystkiego się odechciewa. Czyli dalej będzie miał ekologiczne, tylko nie na papierze, już nie z nazwy, bo człowiek chce normalnie żyć a nie posiwieć ani życia sobie odebrać z tego ich nękania, co chwilę z tymi ich kontrolami. Tak czy tak, z nazwą ekologiczne czy bez tej nazwy i tak to wiemy dobrze, że jest ekologiczne jest nieopłacalne dla rolnika, nawet to z nazwy ekologiczne. Za towary ekologiczne rolnik wcale tak dużo nie bierze, jak się niektórym wydaje – to było i jest nadal nieopłacalne. A i bez tej nazwy, to w naszym rejonie prawie wszystkie są ekologiczne. Jeden jedyny rolnik ma nawozy i środki ochrony bo go stać, inni nie mają szans latami na żadne nawozy.
Mało tego dziś mąż opowiadał mi o rolniku, bo mąż już od dawna ogląda filmiki bardzo wielu rolników i zna ich punkt widzenia. Jest rolnik koło Wrocławia, który ma płaskurkę i orkisz w ogromnych ilościach (chyba 70 ton czy więcej) i nikt tego od niego nie chce kupić, myśli już nawet o sprzedaniu tego w cenie normalnej pszenicy i też nie wie czy zechcą kupić to jako zwykłą pszenicę konsumpcyjną, mimo, że powinien wziąć za to dużo większe pieniądze, ma gospodarstwo ekologiczne ma się rozumieć a chce sprzedać jak za zwykłe zboże i wcale nie jest to pewne, że przyjmą i dadzą cenę jak za zwykłą pszenicę. Poza tym rolnicy grzecznie posłuchali ministra gdy mówił, żeby rolnicy śmiało przetrzymali zboże, bo potem uzyskają większa cenę a mówił to z wielką pewnością, także rolnicy posłuchali i nie sprzedali tego zboża, więc się mocno w tym roku wszyscy przejechali na tym zbożu, bo cena jest sporo niższa niż w żniwa, może z 20 % a rzepak jeszcze więcej stracił, ten to dopiero stracił. Kto posłuchał ministra, to popłynął, a większość słuchało, bo to przecież minister rolnictwa, to jak go nie słuchać. Jak minister rolnictwa, to wie co mówi. Na te moje słowa, na to ostatnie zdanie, każdy rolnik tylko by się zaśmiał i nie przestawał by się śmiać.
A jeszcze co do świń i innych zwierząt, bo też była o tym mowa, to sprawa jest jasna ale dla rolników, bo kto tutaj nie siedzi to nie ma bladego pojęcia z czym muszą się borykać rolnicy. Bardzo wielu rolników trzymało do niedawna dla siebie i rodziny, i nawet dla sąsiadów czy znajomych świnie ale odkąd te przepisy weszły, różne obostrzenia, maty, szczelne ogrodzenia, super szczelne obory nawet przed dostępem komarów i innych owadów, ubranie do wymiany przy każdym wejściu, specjalne śluzy, to wszystko w przypadku świń, co definitywnie i ostatecznie dzięki Unii wprowadzono kilka lat temu, to od tamtej pory nikt nie ma świni, choć bardzo chciałby – bo tak było z dziada, pradziada i to zawsze się opłaciło, by przynajmniej trzymać choć dla siebie i rodziny. A teraz jest to nieopłacalne i niemożliwe by finansowa barierę pokonać, by trzymać trzodę, wymogi przy 1 świni są takie same jak przy ogromnej fabryce, kombinacie. Nikt nie ma tak dużej kasy, by wyłożyć na całoroczne, codzienne, nieustanne dezynfekcje, maty, dysze przy każdej bramie czy furtce, ze środkiem dezynfekcyjnym, uszczelnienie ogrodzeń, obór dochodzące do granic absurdu i bardzo drogich, nagle obowiązkowych szczepień świń. Brat cioteczny męża chciał nadal trzymać świnie dla siebie, tak jak zawsze i potem swoimi wędlinami rodzinę obdzielać na święta i jego mama mówiła, że ona świni ze sklepu nie zje, że ona tej trucizny nie będzie jeść, bo wie co to za świnie w sklepie, powiedziała, że niedoczekanie, nigdy nie jadła i nie zamierza tego świństwa jeść ale rzeczywistość ją przerosła, bo mimo to, że miał maty i dezynfekcje, i wymogi starał się spełniać, choć drogo go to kosztowało ale ostatecznie szczepionka jedna dla świń, obowiązkowa okazała się ceną zaporową. Była tak droga, że skończył z trzymaniem świń, ma teraz króliki i wielu tylko to zostało, króliki na mięso dla siebie, bo coś trzeba jeść. Zależało mu bardzo, by mieć zawsze świnki, chociaż dla siebie i dokładał finansowo do tego ale do czasu, bo powiedział, że teraz za dużo musiałoby to kosztować i to jest już absolutnie nieopłacalne, to już jest nie do przeskoczenia, żeby ktokolwiek nawet próbował walczyć z tym systemem i wygrać, tak, jak właśnie nam celowo zaserwowali z tym trzymaniem nawet kilku świnek. 4 lata temu chodzili i po każdej najmniejszej szopie i garażu zaglądali, czy nikt świni nie trzyma w ukryciu, do nas też zaglądali i sprawdzali, bo w okresie przejściowym ludzie oczywiście trzymali potajemnie, chowali, nawet sąsiad potajemnie bił, ale jak zaczęli po wszystkich gospodarstwach chodzić i dokładnie sprawdzać, to teraz już nikt nie ryzykuje, bo skończyłoby się zabraniem całej dopłaty rolniczej. A to już za duże ryzyko. Tak nas załatwili, wszystkich rolników, bo prawie każdy coś trzymał, zwłaszcza świnie każdy miał.
Wybudowali fermę kur 4 km dalej i przejeżdżając przez bramę dysze z chemią, środkiem dezynfekcyjnym pryskają z każdej strony na ciągnik, którym się wjeżdża po obornik kurzy, bo tylko ten obornik jeszcze jest dostępny, skoro od niedawna ani krowy ani świni nie uświadczysz. Maty są, dysze są przy wjeździe po bokach i nawet chyba z góry pryskają na ciągnik, tak że ciągnikiem bez kabiny nie przejedziesz, bo cię całego spryska ta chemia do dezynfekcji. Takie to teraz udogodnienia nam zgotowali i długo by jeszcze pisać jakie zmiany. Znając życie to nie koniec. A zmiany te wprowadzają w życie ci co się na tym nie znają a za ekspertów uchodzą.
Ja znalazłam w google tylko i AŻ tyle: mnie słowo hipnoterapeuta wystarcza a jak poczytałam na wikipedii, że promuje jakiś strukturyzator do przywracania pamięci wody… dość o nim. To ostatni komentarz na jego temat. Nie chcę go tu wcale!!!
Czy dr Zięba jest lekarzem?
Jerzego Ziębę wiele osób mylnie tytułuje lekarzem. W rzeczywistości jest naturoterapeutą z ponad 20-letnim doświadczeniem, hipnoterapeutą
Jerzy Zięba w latach 1976–1981 studiował na Wydziale Maszyn Górniczych i Hutniczych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, studia zakończył uzyskując tytuł zawodowy magistra inżyniera. W 1982 wyemigrował do Niemiec, gdzie pracował w saunie, sprzątał restauracje i pracował jako elektryk w masarni, a rok później do Australii, gdzie pracował m.in. jako kucharz, nurek, wykładowca nawigacji w szkole lotniczej oraz inżynier przy produkcji maszyn górniczych, a następnie zajmował się marketingiem. W tym czasie ukończył kursy, zorganizowane przez przedsiębiorstwa mające siedziby w Australii i USA, z zakresu hipnozy klinicznej. Jerzy Zięba, mimo braku wykształcenia w dziedzinie psychoterapii, przedstawia się jako certyfikowany hipnoterapeuta (czyli psychoterapeuta stosujący w psychoterapii metody hipnozy).
Polecam tak od 5:50 minuty, z dzisiaj, jak na kanwie ideologii niszczą niejednego rolnika:
https://www.facebook.com/RadioMaryja/videos/1396491964088767