Nabożeństwo 9 wtorków do Anioła Stróża – wtorek trzeci. Dla kogo są Aniołowie Stróżowie?

Konieczność opiekowania się nową istotą ludzką nie przeszkadza im w przywiązaniu do poprzednika czy w kontynuowaniu wcześniejszego zadania. Ich serca są wystarczająco wielkie, a miłość tak silna, że nie odbierają jednym niczego z tego, co dają innym

Ksiądz Marcello Stanzione, wybitny angelolog w swojej najnowszej książce „9 wtorków na cześć naszego Anioła Stróża” przypomina zapominane przez Kościół, wyjątkowe nabożeństwo do Anioła Stróża

Nabożeństwo 9 wtorków

Aby podziękować naszemu Aniołowi Stróżowi za wszystkie dobrodziejstwa, które nam wyświadczył, i z większą gorliwością prosić o Jego opiekę, proponujemy poświęcić mu dziewięć kolejnych wtorków, w czasie których będziemy się modlić i wzywać go z wdzięcznością i zaufaniem. Wtorek to dzień, który wielu katolików poświęca wspomnieniu aniołów (chociaż wielu innych woli poniedziałki), a dziewięć przywodzi na myśl liczbę chórów anielskich.

Proponuje się, aby w każdy wtorek odmawiać modlitwę wprowadzającą, uczestniczyć we Mszy Świętej i przyjmować Komunię Świętą w intencji dziękczynnej za wielki dar naszego Anioła Stróża. W ciągu dnia jest wskazane częste przywoływanie go, odmawianie modlitwy Aniele Boży lub modlitwa słowami, które spontanicznie podpowiada nam serce.

W tej książce proponujemy czytelnikowi wiele modlitw do aniołów, które można odmawiać w czasie nabożeństwa dziewięciu wtorków.

Trzeci wtorek
Dla kogo są Aniołowie Stróżowie?

Aniołowie Stróżowie towarzyszą wszystkim bez wyjątku ludziom żyjącym na tym świecie. Jest to powszechna nauka Kościoła katolickiego. Nikt nie został wykluczony ani pozbawiony takiej opieki. Opatrzność Boża otacza każdego człowieka (choć w różnym stopniu) i czyni to (przynajmniej częściowo) za pośrednictwem aniołów. Dopóki człowiek żyje na tym świecie, w drodze do niebieskiej ojczyzny jest narażony na niezliczone niebezpieczeństwa wewnętrzne i zewnętrzne. Potrzebuje pomocy i opieki, a Bóg zapewnia mu ochronę i pomoc poprzez Anioła Stróża. Możemy być pewni, że Bóg troszczy się szczególnie o swoje ochrzczone dzieci, ponieważ ma liczniejsze i pilniejsze powody ku temu, by sprawować nad nimi swą ojcowską opiekę, a ich aniołowie są im szczególnie oddani, pośredniczą częściej i odpowiednio do ich zapału i miłości do Boga. Mierzą swoją miłość miłością Bożą, a ponieważ miłość Boża odpowiada miłości, jaką mamy do Niego, im bardziej kochamy Boga, tym lepiej nasz anioł nas strzeże. Tym bardziej jesteśmy mu drodzy, im bardziej stajemy się drodzy Bogu.

Tutaj można by wysnuć uwagę co do pieczy aniołów nad niewiernymi i grzesznikami. Ci pierwsi, nie znając objawienia, nie mogą mieć wiary niezbędnej do otrzymania łaski i dlatego są wykluczeni z życia wiecznego (nadprzyrodzonego, nieba). Czyż zadaniem aniołów nie jest pomoc duszom, by stały się godne, by zasłużyły dobrymi uczynkami na życie wieczne, i zadbać, by demony w tym nie przeszkadzały? Wynikałoby zatem z tego, że obecność aniołów nie ma dla niewiernych i grzeszników celu. Święty Tomasz przytaczając tę wątpliwość, odpowiada, że „nie są [oni] pozbawieni tej zewnętrznej [anielskiej] pomocy udzielonej przez Boga całej ludzkiej naturze”*. Chociaż aniołowie nie mogą pomóc im zasłużyć na niebo dobrymi uczynkami, mogą jednak pomóc im uniknąć zła, przez które mogliby skrzywdzić siebie i innych (w ten sposób uniemożliwiając demonom wyrządzanie wszelkiej krzywdy, jakiej by chcieli). Można też dodać, że dążą do tego, aby doprowadzić ich do praktykowania cnót naturalnych (w tym miłości Boga) dla osiągnięcia celu naturalnego, a nawet nadprzyrodzonego, ponieważ zgodnie z maksymą przyjętą w teologii: „Bóg nie odmawia swej łaski tym, którzy robią, co w ich mocy”. Dlatego niewierny, poganin lub heretyk również ma Anioła Stróża.

A grzesznicy? Kto, popełniając grzech, gardzi natchnieniami swojego anioła i czyni jego działanie nieskutecznym, czyż nie staje się niegodnym jego pomocy i nie odcina się od niej? Czyż nie mówimy, że nadużywanie łaski oznacza jej wyjałowienie? Nie, ten posłaniec Boży kontynuuje swoją misję nawet wobec grzesznika, który ma większą potrzebę pomocy, aby nie popadał w nowe grzechy, do których popychają go te niedawno popełnione, i wzniósł się na nowo ku Bogu. Potrzebuje on również pomocy do lepszej oceny zła i do pokuty oraz by uciekł się do środków, które przywrócą mu łaskę. Wielki jezuicki teolog Suárez zauważył, że skoro diabeł kusi sprawiedliwego pomimo jego cnót, Anioł Stróż zachęca grzesznika do czynienia dobra pomimo winy. Jeśli więc ci, którzy nigdy nie posiadali łaski, a nawet wiary, mają własnego anioła, to ci, którzy je posiadają, a utracą łaskę z powodu grzechu, zachowują swojego anioła. Jego opieka nie jest uwarunkowana obecnością tych nadprzyrodzonych darów. To przez niego częściowo działa Opatrzność, która nikogo nie opuszcza, choćby pozbawionego opieki z duchowego punktu widzenia. Ale czy to nie jest normalne, że interwencja anioła jest częstsza u sprawiedliwego niż u grzesznika, skoro za przykładem Boga kocha go bardziej? Psalm mówi: „Anioł Pana zakłada obóz warowny wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie” (34, 8). Ponieważ grzesznik nie należy do wiernych Pana, nic dziwnego, że dobroczynna pomoc anioła staje się mniej intensywna, jednak nie jest on jej całkowicie pozbawiony.

Czy pierwsi rodzice mieli Anioła Stróża? Po upadku bez wątpienia tak – aby uzupełnić utracone dary prawości, wiedzy i nieśmiertelności. Przedtem nie byli narażeni na niebezpieczeństwo ani ze strony ciała, ani duszy. Wynikało to z ich wewnętrznych zdolności, bo wszystko w nich było uporządkowane. Namiętności i ciało były doskonale podległe rozumowi dzięki darowi prawości, inteligencja była wolna od błędów dzięki darowi wlanej wiedzy. Byli oni jednak poddani zewnętrznym pokusom diabła, jak pokazują fakty, potrzebowali więc pomocy anioła.

Wszystkie istoty żywe miały od początku ludzkości i będą miały aż do końca świata własnego Anioła Stróża. Można jednak zapytać o Najświętszą Dziewicę i naszego Pana Jezusa Chrystusa. Wolna od pożądliwości na mocy Niepokalanego Poczęcia, w doskonałym posiadaniu całej swojej istoty, obdarzona niezwykłymi darami i pełnią łaski Maryja nie była narażona na pokusy i nie potrzebowała pomocy anioła, aby je przezwyciężyć. Mógł Jej jednak pomagać w zaangażowaniu w doskonaleniu cnót, w drodze ku coraz większej świętości, do której dążyła z całych sił, mógł oświecać Jej umysł i czuwać nad Jej ciałem narażonym tak jak ciało każdego człowieka na wszelkiego rodzaju zło. Można sądzić, że anioł Maryi otaczał Ją szczególną opieką.

A nasz Pan Jezus Chrystus (jako człowiek)? Gdy Jego dusza cieszyła się wizją uszczęśliwiającą podtrzymywaną bezpośrednio przez Słowo, z którym był hipostatycznie zjednoczony, pomoc ta nie była dla niego bezużyteczna. Ciało, które jeszcze nie osiągnęło stałości nieba, pozostawało (w tym względzie) jak nasze w drodze, to znaczy wystawione na cierpienie i inne zło. Powszechnie jednak przyjmuje się, że Jego wszechmoc i przedwiedza kierowały Jezusem jako człowiekiem zgodnie z Bożymi planami i dlatego nie potrzebował „stróża”. Co więcej, wszyscy aniołowie służyli Mu, kiedy chciał. Istotnie po nieskutecznym kuszeniu diabła „aniołowie przystąpili i usługiwali Mu” (Mt 4, 11), a w czasie agonii „ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go” (Łk 22, 43).

Wszyscy ludzie na tym świecie są strzeżeni przez aniołów, nikt nie jest pozbawiony tego przywileju. Ale czy każdy ma osobistego anioła? Można przyjąć, że każdy anioł byłby w stanie strzec kilku ludzi bez szkody dla kogokolwiek, jedna osoba nie wyczerpuje ich ważnej aktywności ani intensywnej ofiarności. Dlatego autor Sumy teologicznej stawia pytanie: „Czy każdy człowiek jest strzeżony przez konkretnego anioła?” i odpowiada twierdząco. Zagrożenia, sprawy i potrzeby każdego człowieka są szczególne, dlatego również taka musi być pomoc i ochrona aniołów. Czy Jezus nie powiedział o dzieciach: „Ich aniołowie w niebie nieustannie wpatrują się w oblicze mego Ojca”, a chrześcijanie z Jerozolimy o Piotrze: „Czy to jego anioł?” – jego własny, osobisty anioł. Czy w ten sposób wartość daru Bożego i Jego ojcowskiej opatrzności nie jest bardziej widoczna dla każdego z nas? Czyż dobroć tego ducha, który oddaje się całkowicie powierzonemu mu człowiekowi, nie jest bardziej widoczna? Można w ten sposób wprowadzić większą zażyłość między nim a nami i mieć do niego pełniejsze zaufanie. Z drugiej strony liczba dostępnych aniołów, niewątpliwie większa niż liczba ludzi, sprawia, że Bóg nie musi „oszczędzać”, może być hojny i „zatrudnić” jak najwięcej z nich dla swoich dzieci, aby je z nimi zjednoczyć. Obok ośmiu miliardów ludzi żyjących na ziemi mamy zatem tyle samo aniołów, a do tego także tych, którzy mają za zadanie zajmować się grupami i społecznościami. Każdy z nas, nawet ostatni i najbiedniejszy, może powiedzieć: mam swojego anioła. Tak, jest jego. „Godność dusz jest bardzo wielka – konkluduje św. Hieronim – jeżeli do każdej z nich w chwili narodzenia został posłany anioł, aby jej strzegł!”

Modlitwa wprowadzająca na każdy wtorek

O mój Święty Aniele, kochający, wierny i oddany towarzyszu mojego życia, wybacz mi obojętność i zaniedbania z przeszłości. Wyproś mi, abym żył teraz w zażyłości z Tobą, a wraz z Tobą w zażyłości z Bogiem, z którym jesteś ściśle zjednoczony. Abym nie przeżył ani jednego dnia bez kontaktu z Tobą, nie przypominając sobie o Twojej obecności, i bym z pełnym zaufaniem uciekał się do Twojej pomocy. Broń mnie przed atakami złych aniołów i przed wieloma niebezpieczeństwami duszy i ciała, które tak często mi zagrażają. Oświecaj mego ducha Twoimi natchnieniami, spraw, by moja miłość do Boga była żarliwsza, okryj mnie swoją potężną opieką. Idź obok mnie, ściśle zjednoczony, i prowadź mnie do nieba, skąd pochodzisz, abym mógł spędzić z Tobą moją wieczność w uszczęśliwiającym posiadaniu Boga. Amen.

Pozostałe modlitwy – do wyboru
Prawie połowę książki zajmują różne modlitwy – oto przykłady:

Akt dziękczynienia Aniołowi

Mój Aniele Stróżu, pozdrawiam Cię i dziękuję Ci. Proszę, byś zechciał się za mnie modlić i wstawiać wtedy, kiedy nie jestem w stanie wypowiedzieć moich modlitw. Racz również w Boskim świetle spotkać się z Aniołami Stróżami tych, których kocham najbardziej, wszystkich tych, którzy są mi bliscy duchowo, aby ich oświecać, chronić, prowadzić.  Amen!

Do Świętych Aniołów Stróżów

Pozdrawiam Was, Aniołowie Stróżowie moich rodziców, moich przyjaciół i moich dobroczyńców. Chrońcie ich we wszystkich ich potrzebach. Zjednoczcie się, aby wspierać ich wszystkich i każdego z osobna teraz, przez całe życie, a zwłaszcza w godzinę śmierci.

Pozdrawiam Was, Aniołowie Stróżowie wszystkich tych, którzy rządzą nami w doczesnym porządku. Wyproście dla nich roztropność, siłę i mądrość niezbędne do wypełniania ich ważnych funkcji zgodnie z wolą Bożą i zasadami sprawiedliwości.

Pozdrawiam Was, Aniołowie Stróżowie tego kraju, tego miasta, tego domu i wszystkich jego mieszkańców. Czczę Was i polecam się Waszej łaskawości. Oddalcie od nas skandale, niegodziwości, herezje, grad, burze, pożary, zarazę i inne plagi. O Aniele Pokoju! Wyproś nam pokój, którego świat nie może dać, abyśmy miłowali się nawzajem w sposób chrześcijański i wolni od wszelkiego niebezpieczeństwa i przykrego wypadku kochali Boga i służyli Mu całym naszym sercem, całą duszą i ze wszystkich sił.

Pozdrawiam Was, Aniołowie Stróżowie papieża, biskupów, duchowieństwa, wszystkich zakonów, a przede wszystkim tej diecezji, tej parafii, wszystkich tych, którzy czuwają nad zbawieniem naszych dusz i którzy są odpowiedzialni za to, by nas nauczać i prowadzić po drogach zbawienia. Wyproście im gorliwość, roztropność i świętość konieczne do godnego wykonywania ich posługi.

Pozdrawiam Was wszystkich, Aniołowie Stróżowie. Chciałbym, aby wszyscy ludzie Was poznali, kochali i szanowali. Duchy dobroci, niech wszyscy poznają wreszcie swego Odkupiciela. Módlcie się do Ojca miłosierdzia, aby posłał robotników do swojej winnicy, aby dotknął serc synów zagubionych i rzucił im światło pochodni wiary.

Przyjdźcie, o Święci Aniołowie

Przyjdźcie zatem, o Święci Aniołowie, przyjdźcie, aby uwielbić wśród nas nieskończoną Dobroć! Przyjdźcie odszukać na ziemi to, czego nie możecie znaleźć w niebie. Tam w niebie nie można praktykować miłosierdzia, ponieważ nie ma tam nieszczęśliwych.

Przyjdźcie więc do nas. Tutaj są wszystkie niedole, to jest ich kraj, to jest miejsce ich narodzin. Wszyscy ludzie są więźniami – zerwijcie ich łańcuchy! Wszyscy ludzie są ślepi – przynieście im trochę pięknego światła, które kontemplujecie! Wszyscy ludzie są zagubieni, oszukani iluzją dóbr zmysłowych. Wy, którzy pijecie w samym źródle rozkoszy czystej i duchowej, przelejcie im kilka kropel tej niebiańskiej wody!

Modlitwy o ochronę

naszego snu

O mój Aniele Stróżu, ochroń mnie we śnie. Oddal ode mnie uciążliwe sny i duchy nocy. Zwiąż wroga mojej duszy, aby nic nie zanieczyszczało mojego ciała. Strzeż mojego ducha otwartego na dotknięcia Ducha Bożego, złącz mnie ze sobą, pouczaj mnie. Ożyw siły mojej duszy i mojego ciała. Obym zasnął i obudził się w cieniu Twoich skrzydeł!

w niebezpieczeństwach

O mój drogi Aniele! O mój książę! O drogi przewodniku mojego życia! Rzucam się w Twoje ramiona, odpoczywam spokojnie w Twojej miłości. Miej litość dla mojej duszy tak samo nieśmiertelnej jak Twoja i zdolnej oglądać Boga tak jak Ty. O mój drogi obrońco, nie opuszczaj mnie pośród niebezpieczeństw, które mnie otaczają ze wszystkich stron. Spraw, abym zwyciężył moich wrogów.

Adoracja

Święci Archaniołowie i Święci Aniołowie, którzy co noc przebywacie we wszystkich kościołach świata, aby ofiarować Wasze hołdy, Wasze uwielbienie i Waszą miłość naszemu Panu, przyłączam się do Waszych serc płonących miłością, chociaż jestem tego niegodny. Kochajcie, piękne i żarliwe duchy, kochajcie za mnie Serce Jezusa. Pragnę, aby każde uderzenie mojego serca podczas snu było aktem miłości do Niego. Przyłączam się do wszystkich świętych dusz moich braci i sióstr, wędrowców na tej ziemi tak jak ja, które tej nocy będą gorliwie adorować i miłować Serce Jezusa.

Za dusze w czyśćcu

O mój dobry Aniele! Pozdrawiam bardzo serdecznie Ciebie i Was wszystkich, drodzy Aniołowie, których podopieczni znajdują się w rozżarzonym węglami czyśćcu. Błagam Was, proście Boski Majestat, aby pozwolił Wam odwiedzić ich za mnie, pocieszyć, wzmocnić i uwolnić. Proszę Was, o niebiańskie duchy, abyście ofiarowali Bogu za nich wszystkie moje dobre uczynki, które spełnię do ostatniej chwili mojego życia. Zjednoczcie je z Waszym duchem czystości i uwielbienia oraz ze świętymi dziełami wszystkich błogosławionych.

Przede wszystkim zjednoczcie ten mały dar z nieskończonymi cierpieniami i zasługami Jezusa, łącząc jeszcze ściślej moje czyny z Jego czynami, z czynami Najświętszej Maryi Panny i chwalebnego św. Józefa. Proście ich, aby uświęcili moją małość swoją wielkością i by zjednoczyli to, co im przedstawię, z ich niepojętym skarbem, aby spłacić długi dusz czyśćcowych, zwłaszcza dusz moich krewnych i przyjaciół.

A wy, drogie dusze, zaraz po wejściu do raju pokłońcie się Bogu, aby Go czcić, błogosławić i kochać za mnie. Wyproście mi, który jestem jeszcze na falach wzburzonego morza, nie wiedząc, czy dotrę do portu zbawienia, radość oglądania was wiecznie w niebie. Amen

Zobacz więcej w książce: „9 wtorków na cześć naszego Anioła Stróża”, Wydawnictwo Esprit

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pomoc duchowa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

40 odpowiedzi na „Nabożeństwo 9 wtorków do Anioła Stróża – wtorek trzeci. Dla kogo są Aniołowie Stróżowie?

  1. wobroniewiary pisze:

    Do codziennego odmawiania

    Boskie Serce Jezusa, ofiaruję Ci przez Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny wszystkie modlitwy, sprawy, prace i krzyże dnia dzisiejszego jako wynagrodzenie za grzechy moje i całego świata. Łączę je z tymi intencjami w jakich Ty ofiarowałeś się za nas na krzyżu i ofiarujesz się codziennie na ołtarzach całego świata. Ofiaruję Ci je za Kościół katolicki, za Ojca Świętego, a zwłaszcza na intencję miesięczną, oraz na intencję misyjną, jako też na intencje dziś potrzebne. Pragnę też zyskać wszystkie odpusty jakich dostąpić mogę i ofiaruję Ci je za dusze w czyśćcu. Amen

    Do codziennego odmawiania przez niewolników NMP:

    Ja, N…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu Św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia.
    Bym zaś wierniejszy Mu był, niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności.

    Módlmy się za siebie nawzajem, przyzywając opieki św. Michała Archanioła

    Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen!
    Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
    Święci Aniołowie i Archaniołowie – BROŃCIE NAS I STRZEŻCIE NAS. AMEN!

    Módlmy się o ochronę dla siebie i swoich bliskich

    „Zanurzam się w Najdroższej Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa. Krwią Jezusa pieczętuję wszystkie miejsca w moim ciele, poprzez które duchy nieczyste weszły, lub starają się to uczynić. Niech spłynie na mnie, Panie, Twoja Najdroższa Krew, niech oczyści mnie z całego zła i z każdego śladu grzechu. Amen!”

    „Panie, niech Twoja Krew spłynie na moją duszę, aby ją wzmocnić i wyzwolić, – na tych wszystkich, którzy dopuszczają się zła, aby udaremnić ich wysiłki i ich nawrócić – a na demona, aby go powalić.”

    Modlitwa na cały rok

    Jezu, Maryjo, Józefie – kocham Was, ratujcie dusze! Święta Rodzino opiekuj się moją rodziną i uproś nam wszystkim pokój na świecie. Amen!
    Matko Boża Niepokalanie poczęta – broń mnie od zemsty złego ducha!

    MODLITWA DO NASZEJ PANI OD ARKI

    Wszechmogący i Miłosierny Boże, który przez Arkę Noego ocaliłeś rodzaj ludzki przed karzącymi wodami potopu, spraw litościwie, aby Maryja Nasza Matka była dla nas Arką Ocalenia w nadchodzących dniach oczyszczenia świata, uchroniła od zagłady i przeprowadziła do życia w Nowej Erze Panowania Dwóch Najświętszych Serc, przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.

    Pani od Arki, Maryjo Matko nasza, Wspomożenie wiernych, módl się za nami!

    Modlitwa do św. Józefa pochodząca z 1700 roku

    „Chwalebny Patriarcho, Święty Józefie, w którego mocy jest uczynienie możliwym tego, co niemożliwe, spiesz mi na pomoc w chwilach niepokoju i trudności. Weź pod swoją obronę sytuacje bardzo poważne i trudne, które Ci powierzam, by miały szczęśliwe rozwiązanie. Mój ukochany Ojcze, w Tobie pokładam całą ufność moją. Niech nie mówią, że przyzywałem Ciebie na próżno, a skoro z Jezusem i Maryją możesz wszystko uczynić, ukaż mi, że Twoja dobroć jest tak wielka, jak Twoja moc. Amen”

    Akt oddania Jezusowi, podyktowany mistyczce siostrze
    Marii Natalii Magdolnej z obietnicą 5-ciu łask


    Owe pięć obietnic: „Wbrew pozorom żaden z ich krewnych nie pójdzie do piekła, ponieważ w chwili, gdy ich dusza odłączy się od ciała, otrzymają łaskę doskonałej skruchy. Jeszcze w dniu ofiary wszyscy zmarli członkowie ich rodzin zostaną uwolnieni z czyśćca. W chwili śmierci będę u ich boku i omijając czyściec, zaprowadzę ich dusze przed oblicze Trójcy Przenajświętszej. Ich imiona wyryją się w Sercu Jezusa i w moim Niepokalanym Sercu. Poprzez swoją ofiarę, połączoną z zasługami Chrystusa, uchronią wiele dusz przed wiecznym potępieniem, a wielu innym będą świadczyć dobro aż do końca świata”.

    „Mój słodki Jezu, w obecności trzech Osób Trójcy Przenajświętszej, Twojej Świętej Matki oraz całego dworu niebieskiego, w łączności z intencjami Twojego Przenajświętszego Eucharystycznego Serca i Niepokalanego Serca Maryi, ofiarowuję Ci całe moje życie, wszystkie moje Msze Święte, wszystkie Komunie, dobre uczynki, ofiary i cierpienia. Łączę je z zasługami Twojej drogocennej krwi oraz śmierci na krzyżu – dla uczczenia Trójcy Przenajświętszej, dla zadośćuczynienia za zniewagi, jakich doznał od nas Bóg, dla jedności Kościoła, naszej świętej Matki, dla księży, dla dobrych powołań kapłańskich, dla wszystkich dusz aż do końca świata. Przyjmij, o Jezu, ofiarę mojego życia i daj mi łaskę, abym wytrwał w tym w pełni wiary aż do śmierci. Amen”.

  2. wobroniewiary pisze:

    Ks. Dariusz Kowalczyk SJ
    Mam wrażenie, że dziś ksiądz katolicki może być szybciej napiętnowany za propagowanie „radykalnych” form modlitwy różańcowej i mówienie o piekle, niż za błogosławienie par homoseksualnych. Homoherezja prze do przodu. Niektórzy hierarchowie jawnie ją popierają, inni w sposób skryty, a reszta boi się zabrać głos.

  3. Monika pisze:

    Niestety wiele osób do tej pory nie rozumie.

    Zrównoważony rozwój. Jawny spisek przeciwko ludzkości!

    • klasv pisze:

      Bardzo ważny wykład, niestety, coraz więcej ludzi traci umiejętność skupienia uwagi przez kilkadziesiąt minut, w związku z tym nigdy nie przyswoi ogólnodostępnych informacji. Pan profesor Wielomski mówi, że na jego spotkaniach pojawiają się, prawie wyłącznie, osoby grubo 40+. Każdy kontakt z toksycznymi mediami, współczesnym diabelskim narzędziem, upośledza zdolności poznawcze, zabija wrażliwość, oswaja z patologią, utrudnia modlitwę. https://youtu.be/-F0CYlP3GiE

  4. Sylwia B pisze:

    Proszę o modlitwę w intencji babci Czesławy, stan krytyczny oddycha za nią respirator. .
    Ciężko mi to przyjąć..babcia jest dla mnie wszystkim.

  5. duszyczka pisze:

    W broszurce ‚Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi” przeczytałam parę lat temu taką naukę Pana, ale nie wiem czy te słowa były akurat skierowane do tej węgierskiej mistyczki. W każdym bądź razie często odmawiam ją po przyjęciu Jezusa Eucharystycznego, bo jest taka piękna:

    Pan nauczył mnie również jednej krótkiej modlitwy i prosił mnie, abym ją dalej przekazała, gdyż on uważa ją za bardzo skuteczny środek oślepiania szatana…
    „Oby nasze kroki były wspólne
    Oby nasze ręce wspólnie gromadziły
    Oby nasze serca wspólnie uderzały
    Oby nasze wnętrze wspólnie odczuwało
    Oby myśli naszego ducha jedność budowały
    Oby Nasze uszy wspólnie umiały wysłuchiwać się w ciszę
    Oby nasze oczy wpatrując się w siebie wzajemnie wspaniały się-spajały nas
    Oby nasze wargi wspólnie błagały Ojca Niebieskiego o Miłosierdzie!”

  6. Małgorzata pisze:

    Proszę o modlitwę za Martę, która umiera na anoreksję w szpitalu psychiatrycznym i za jej udręczoną, pogubioną matkę Ewę.

  7. Kasia pisze:

    Piszę ale nie wiem, czy robię dobrze? Czy powinnam jednak trzymać to w swoim sercu, jednak potrzebuję napisać w miejscu, gdzie tylu świętych ludzi czyta i pisze…z nadzieją na jakąś podpowiedź, poradę…
    Mam w sercu żal do Pana Boga ( choć nie chcę go, nie chcę być w tym stanie! to jednak wchodzę to i dziś z płaczem mówiłam do Niego i były w tym pretensje!).
    We wcześniejszych komentarzach pisała jedna z osób, że moja rodzina to Anioły…chciałabym bardzo ale ja chyba jestem małej wiary, jak tracę nad czymś kontrolę, czegoś nie rozumiem, to się załamuję. I nawet modlitwę odrzucam lub modlę się na siłe, bez przekonania.
    Również kilka wpisów wcześniej pisał ktoś, że jego rodzina nie zachorowała na koronawirusa…że nie opuszczali Mszy Świetej , kiedy koscioly były zamykane, że Pan Jezus był przyjmowany tylko do ust, że w domu mają obraz Jezusa Miłosiernego i tak zrozumiałam, że ten obraz to zaufanie…to ich ochroniło…może coś przekręciłam to przepraszam…czytałam kilka dni wczesniej i moglam coś przekręcić.
    Kochani, moja rodzina również tak czyniła, naprawdę, gdy mogłoby być tulko 5 osób to szlismy dużo wczesniej, by wejsc…całe Święta Wielkanocne nie opuścilismy Mszy Świętej, ani na wiosnę 1 wszej soboty miesiaca, czy 1 go piątku, dodatkowo dużo razy bylismy w tygodniu, tak jakby ufalismy że tylko to jest ratunek, nie zamykanie się w domu….może unikalismy jakichś skupisk, czy dużych sklepów bez potrzeby ( to były poczatki tej pandemii 2020 rok) aleNIE ominęliśmy żadnej niedzielnej Mszy Świętej i dodatkowo chodziliśmy w inne dni tygodnia. Pan Jezus tylko do ust. Owszem, mój syn miał bierzmowanie i ksiądz zarządził że wszyscy przyjmują na rękę i on nie miał odwagi wtedy przeciwstawić się miał, nie dał rady ale widziałam, że bardzo to przeżył…miał chusteczkę i przyjął na chusteczkę z Medjugorie…i to było jeden jedyny raz. Jak mogłam wlączałam się w Nowenny Pompejańskie organizowane przez Panią Ewę, długo opisywać, w wielu akcjach ks Dominika braliśmy udział i nadal bierzemy, 9 października 2021 roku byliśmy w Niepokalanowie po raz kolejny i jak zwykle błagałam Maryję o opiekę o uleczenie dzieci z chorób przewlekłych, tu była też intencja w Nowennie za nas pamiętam , potem w listopadzie za Dusze w Czyścu i zapisałam się. Medalików Cudownych nie zdejmujemy( mój dziadek tyle razy opowiadał, jak Maryja ocaliła go, dzięki temu medalikowi.
    I na poczatku listopada ( zaraz po powrocie męża ze spotkania z ks Dominikiem) zachorowaliśmy na koronawirusa. I jeszcze to byłoby dla mojej może i „chorej” głowy do przejścia. Ale ja w swojej wielkiej „mądrości ” i panice ( syn strasznie kasłał i biłam się z myślami) żeby lekarz osłuchał moje dziecko zadzwoniłam po poradę i oczywiscie wszystkim zafundowałam testy PCR te głebokie do nosa. Dopiero po fakcie naczytałam się o nich tyle złego. i od roku prawie gdzieś to było z tyłu głowy….a teraz znów uderzyło. Sa teorie, że tam jest taki syf, że głowa mała. Moje mysli ciągle oskarżaja, obwiniają że do tego doprowadziłam. Od roku błagam Boga by naprawił tą moją głupotę i „zniszczył” dzialanie tych testów, chipów czy sam Bóg wie co. W kazdej chorobie, terazjestesmy chorzy, kazdy co innego ale doszukuję się wpływu tych testów. Milion analiz w glowie, jak moglam zapobiec, że Bóg tej mojej glupoty nie zatrzymał jakoś. Je choruję na nerwicę natręctw,skrupulanctwo itp. ale to już chyba przechodzi zdrowy rozsądek. Powiedziałam księdzu o tym na spowiedzi, jednak on to zbagatelizował. Nie jestem nawet w stanie opisać jakie czarne scenariusze tworzą się w mojej głowie. Że to moja wina, że zniszczyłam moją rodzinę, że juz nic nie ma sensu i pokusa by porzucić modlitwę, skoro i tak Bóg nas nie ochronił. Jak sobie z tym poradzić? Czasu nie cofnę… Dopiero widzę jak słabej wiary jestem, przychodzi też jakieś tłumaczenie, że nad tym jest Bóg, że to też Jego dopust. Ale te czarne myśli wygrywają! I czuję wtedy bezsens i ryczę jak małe dziecko…przecież psycholog mnie wyśmieje, że głosze jakieś chore teorie. Chcialabym z jakimś madrym kapłanem porozmawiać, bardzo szanuję księży w parafii, ale nie umiałabym z nimi tak szczerze porozmawiać o tym wszystkim i o tym żalu i pretensjach do Pana Boga!
    Naprawdę liczę się z krytyką tutaj, bo jaka pycha we mnie, że myślałam, ze nas to Pan Bóg ochroni. Nie chce tej pychy, tak cięzko mi to przekazać, jak to wszystko wygląda z mojej perspektywy.
    Nie umiem modlić się dobrze, ciągłe rozproszenia i zamartwianie towarzyszy mi w modlitwie.
    Czy jest nadzieja dla takiego człowieka?
    Czuję jakbym była w jakiejś czarnej dziurze…a zamiast szukać ratunku w modlitwie to uciekam od niej.

    • Renata29 pisze:

      🙏🙏🙏 Przytulam Was do serca

    • babula pisze:

      Kasiu -tak bardzo chciałabym Cię pocieszyć ! A jestem tak zmęczona, że czuję się wprost niepełnosprawna umysłowo. I z tego dna w którym jestem chcę Ci napisać, że jeśli masz żal do Pana Boga i zgłaszasz mu swoje pretensje to Bardzo Dobrze robisz.
      A On Ci odpowiada: I TAK CIĘ KOCHAM! Uwierz mi -On Tak Ci Mówi!

      Jesteśmy oczyszczani i to Bóg wybiera jak każdego z nas będzie oczyszczał. Ale obojętnie jaki to rodzaj działania, jest on najlepszy dla danej osoby i to działanie jest Bożą Miłością. Poddaj się tej Miłości i odrzuć od siebie wszystkie niepokoje. Przecież nie masz wpływu na to co się stało a wszystko czyniłaś w najlepszej wierze, z dobrymi intencjami. Więc skutki tego oddaj Bogu. Złe myśli oddaj Bogu. Odwróć się od nich i pamiętaj, że grzechem jest Świadomy wybór tego co złe, przyzwolenie na zło. A Ty tego nie robisz więc masz czyste sumienie chociaż może wydaje Ci się inaczej.
      Kasiu otacza cię Boża Miłość, jesteś bezpieczna, Twoja rodzina jest bezpieczna nawet jeśli choruje, jest bezpieczna, zanurzona w Bożym Miłosierdziu.
      Pan Jezus w Ogrojcu mówił Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie. My też możemy tak mówić.

      Ojcze oddal od Kasi ten kielich ale bądź Twoja wola.

      • Kasia pisze:

        Babulu dziekuję Tobie. Zawsze Twoje wpisy pomagają…ZAWSZE! Pomimo Twoich cierpień potrafisz wlać nadzieję. Wstyd mi z jednej strony, że wylewam tutaj wiele rzeczy ale Wy dajecie siłę.
        Niech Maryja otuli Ciebie swoim płaszczem i przytuli do Serca.

    • ania pisze:

      Kasiu napisz do ks Jana Reczka na email z prośbą o pomoc. Można kontakt znaleźć w internecie. Masz głębokie zranienia a ks. Reczek ma rozeznanie i poprzez jego modlitwę i Pani Stasi dokonują się uzdrowienia i uwolnienia. Byłam u niego w tym roku, a czekałam na odpowiedź około 2 miesięcy. Wszystkie mojej problemy miały jedno źródło i to wyszło na jaw podczas modlitwy. Zostałam uwolniona i uzdrowiona, to co ksiądz mi przepowiedział na temat mojej przyszłości realizuje się… Odnośnie wirusa i ogólnie całej sytuacji na świecie każdy z nas był i jest gotowy w każdej chwili na śmierć i na spotkanie z Panem Bogiem. Tak było od samego początku nikt nie był pewny niczego, że nie zachoruje i nie oczekiwał od Boga, że to go nie spotka i zostanie jakoś szczególnie ochroniony. Jeśli Bogu poprzez Maryję zawierza się całe życie to w tym momencie jest się gotowym już na wszystko, co tylko Bóg zechce dopuścić w jego życiu i nie można mieć do Niego żadnych pretensji. Był moment, że moja siostra szukała sobie nawet trumny i była pogodzona z odejściem z tego świata, gdyby zachorowała. Bardzo dziękuję w sposób szczególny tutaj jednej osobie, która pisała wspaniałe świadectwa i dała kontakt do księdza. Ten Anioł sprawił, że i ja odważyłam się napisać i dzięki temu odnalazłam wreszcie sens mojego życia i ogromną radość oraz pokój w sercu. Nikt nie zdaje sobie chyba do końca sprawy jak czyjeś losy mogą się zmienić poprzez jego świadectwo na tej stronie. Bóg zapłać z całego serca.

      • Kasia pisze:

        Ania, dziękuję. Wiesz, ja już od jakiegoś czasu planuję napisać do ks Reczka, a teraz Ty mi o tym piszesz. Słuchałam wczoraj ks Dominika i On mówił, że Bóg wysyła innych ludzi z rozwiązaniami dla naszej cięzkiej sytuacji….
        Ania ostatnio czytałam moje wiersze z czasów liceum…ile tam bólu ile pragnienia śmierci i uporczywe szukanie miłości, poprostu płakałam nad tymi wierszami. Nie będę opisywała swojego dzieciństwa ( chyba pisalam kiedyś…) ale to pełno łez pamiętam i to dalej w zycie poszło. Moja mama dawała duzo ciepla i miłosci bardzo dbała o mnie i siostrę i duuużo plakała…dla taty koledzi i alkohol …ile razy szukałam go z mamą po imprezach domowych na pijaństwie…itp itd. Mama wiele razy slyszała przykre słowa Ja slyszałam wiele razy że miałam być chlopakiem. …Podejrzewam jeszcze jeden dramat, który mógł wydarzyć się …kilka lat temu sluchałam ks Glasa i wszystko na to wskazuje. Od spowiedzi z całego życia duuużo się zmieniło…w ogóle jakiś czas mialam taki pokój w sercu…akurat bylam w ciąży i dziękuję Panu Bogu, bo to był najwspanialszy okres w moim życiu. Lęki wracają. Gdy np zaczynam się czymś stresować, tworzą się w mojej głowie tak straszne scenariusze i odbiera to chęć do zycia, do działania, czuuję kamień w żołądku , śpię bardzo źle i na dodatek chodzę zdenerwowana że nie potrafię z nikim spokojnie porozmawiać.
        Ja mówiłam kilka razy że wybaczam w imię Jezusa wszystkim, którzy mnie skrzywdzili. A nawet mogę o tym nie pamiętac, bo byłam dzieckiem i nie pamiętam.
        Niech Bóg Ci błogosławi, dziękuję!

        • ania pisze:

          Wierzę Kasiu i bardzo ci współczuję. Najtrudniej jest przebaczyć własnym rodzicom i ja miałam z tym problem wiele lat. Bardzo cierpiałam i męczyłam się myślałam wiele razy nawet o śmierci. Nie widziałam sensu życia… Na modlitwie u ks Reczka były również słowa poznania, że mój ojciec bardzo cierpi w czyśćcu i kiedy wspólnie modliliśmy się za jego duszę przebaczyłam mu wszystko w jednej chwili. Miałam dużo problemów w życiu, również emocjonalnych, trudności modliłam się latami, zamawiałam Msze Święte i nic nie praktycznie pomagało, a jeśli jakaś łaska pojawiła się to tylko na chwilę. Za jakiś czas szybko ją traciłam. Nikt żaden kapłan nie potrafił tego wyjaśnić i pomóc mi dopiero na spotkaniu u ks Reczka moc przekleństwa została złamana… Tak dziękuję Emmie z całego serca!!!!

      • AGA pisze:

        Emma tu pisała świadectwa o ks. Reczku. 🙂 Sama bym się umówiła i pojechała do księdza, bo problemów mam co nie miara, ale nie czuję się zdrowotnie na siłach na tak daleką ok. 500 km podróż. 😦
        A może ktoś zna księdza, który posługuje jak ksiądz Reczek w Poznaniu lub okolicy? Byłabym wdzięczna.

    • Oko pisze:

      Kasia, posłuchaj, Piotr chodził za Chrystusem i się Go zaparł, był na górze Tabor, widział wskrzeszenie Łazarza i się zaparł. Apostołowie posnęli w ogrójcu, kłócili się o to kto ma być po prawej i lewej stronie Jezusa, nie rozumieli nauki i musiał im wyjaśniać, uciekli spod krzyża. I teraz Ty…. No serio ja Cię proszę…. tak masz pretensje do Boga, no masz i tyle – człowiek jesteś, ale chocbys miała ich miliard to wiem, że nie odjedzosz od Niego. Wielkie rzeczy mi Pan uczynił a mam do Niego milion pretensji, brak zaufania i co mi zostaje – ano ufać ,że On i tak jakoś mnie zbawi, jakimś cudem 😉 wg mnie z Bogiem trzeba być szczerym czyli powiedz Mu to o co mas pretensje. Zobacz na Izajasza – pozabijal proroków Baala choć Bóg wcale tego nie chciał ale mimo tych błędów pozostał Bogu wierny, wiec i Ty idź tą drogą bo to w końcu On ma Ciebie zbawić a nie Ty siebie! Na koniec: nie ma żadnych chipów w tych testach!!!! Nie ma! Szatan sobie wymyślił sposób na Ciebie, wkurz się na niego i każ się tym myślom wynosić – bojowo! Z Panem Bogiem!

      • Emma pisze:

        Ania dzieki za Twoje swiadectwo:-)
        Ja tez bylamnu ks Reczka. Napisalam do niego w styczniu a w maju w dzien urodzin sw JP2 MIALAM SPOTKANIE I MODLITWE.
        bylo slowo co do przyszlosci i tez sie wypelnia choc jeszcze nie wszystko.

        Kasi polecam takie spotkanie ale polecam tez terapie z wierzacym terapeutom i grupa wsparcia ktora jeet wierzaca i jezdzi na warsztaty. Bo sama modlitwa o uzdrowienie to za malo.tu trzeba zmieniac myslenie a to proces . Sama jezdze od sierpnia na takie warsztaty i zaczynam.wiele rozumiec. Ks Reczek wszystkiego nie zalatwi choc moze wiele wyjasnic i pomoc.

      • Kasia pisze:

        Oko, Tobie też tak bardzo dziękuję.
        Wiesz, przychodzą do mnie mysli, że ja ubóstwiłam swoje dzieci (?), że ubóstwilam zdrowie w mojej rodzinie, może nieświadomie nawet. Od zawsze drżałam nad kazdą chorobą moich dzieci, czytałam szukałam, suplementowałam i myślalam, ze mam nad tym kontrolę. Bylam dumna, że tak potrafię wszystko ogarnąć. A ten koronawirus dopiero obnażył prawdę, że mogę sobie planować i być zapobiegawcza….a wszystko i tak nie zależy ode mnie.
        Tak, ufam, że on mnie, nas zbawi, bo ja nic nie potrafię, tylko grzeszyć.
        Ja zaraz sobie myślę, że Go zawiodłam, że tesknię to Niego a wszystko robię, by jednak ostatecznie z Nim nie być.
        Myślę ciagle, że muszę zasłużyć.
        Tyle cudów widzę a tak małej wiary jestem.
        Mam też przynaglenie już od miesiąca, żeby dać świadectwo, jak Bóg ogarnął Miłosierdziem mojego teścia przed śmiercią…człowieka, o ktorego bardzo się martwiłam, że żyje w takich grzechach, co z nim będzie. To jest niesamowite!

    • Małgosia pisze:

      We wszystkich intencjach +++
      Pod Twoją obronę…

    • kris pisze:

      Aby zrozumieć sytuację należy przypomnieć fragment z księgi Hioba:
      ” Rzekła mu żona: «Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj!» Hiob jej odpowiedział: «Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?» W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył swymi ustami.” (Hi 2, 9-10)
      Większość ludzi, nawet tych wierzących, podczas doznawania utrapień, doświadczeń, czy też niepowodzeń, odczuwa pokusę złorzeczenia Bogu lub znużenia na modlitwie, która nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Jest to zupełnie normalne u każdego człowieka, jedynie poziom zniechęcenia jest różny. To samo odczuwali także Święci o czym możemy przeczytać w ich biografiach. Pozytywne jest to, że człowiek po przejściu wielu takich prób z wiekiem staje się coraz bardziej odporny, zwątpienie jest coraz mniejsze, a ufność Bogu coraz większa, i większe doświadczenie w łagodnym znoszeniu utrapień.
      Problem tkwi w nas, czy chcemy odebrać nagrodę na ziemi (przyjemności, powodzenia, bogactwo, kariera), czy w życiu wiecznym na które trzeba zasłużyć poprzez doświadczenia i utrapienia – gromadzenia sobie skarbów w niebie.
      Czy Pan Jezus nie mówił wyraźnie : „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną.” (Mt 6,19)
      Bóg, który nas kocha, zawsze przyjdzie z pomocą w odpowiedniej chwili,w której się najmniej spodziewamy……..

    • Bernadeta pisze:

      Wierzę, że to jest własnie efekt NP, ktorą własnie zakończylismy.
      Być może Bóg objawia nam najpierw prawdę o nas.
      Niech Boża prawda zwycieża w nas, wokoł nas…
      Dobry Boże błogosław wsztstkim czytającym tę stronę i Pani Ewie.
      +++

  8. Emma pisze:

    Za umierajacych wymienionych wyzej
    +++

    > Jezus <
    Maria + Jozef!!!!

  9. eska pisze:

    Do @Kasi
    Jakąś dekadę temu zostałam posłana aby pomagać w dojściu do Boga osobom mającym problemy zarówno duchowe, jak i psychiczne / psychologiczne (duże rozchwianie, brak zrozumienia samych siebie). Nasza praca, oprócz kierowania ku sakramentom!, polegała na uświadamianiu sobie pewnych mechanizmów i porządkowaniu ich, a więc była w pewnym sensie analizą psychologiczną. Na takiej materii pracowałam, więc w takim duchu będzie moja wypowiedź.
    .
    Wielokrotnie widziałam, jak dana osoba jest udręczona różnymi myślami na swój temat, na temat tego, co się w jej życiu dzieje a czego nie rozumie. Niejednokrotnie było to błędne rozumowanie, podsycane przez złego (jak powiedziałam – mieszanka spraw psychologicznych i duchowych). Gdy udawało nam się wyciągać pewne sprawy z podświadomości do świadomości, nazywać je a przez to demaskować „wkrętki” szatana, ten oczywiście był zły. Objawiało się to m.in. podburzaniem danej osoby przeciwko mnie, aby osiągnąć to, żebym już nie mogła pomóc. I tutaj właśnie chcę Ci powiedzieć, że bardzo ceniłam sobie postawę, gdy dana osoba mi o tym mówiła, jakie ma myśli przeciwko mnie. Rozpoznawała, że to może być podburzanie i wspólnie braliśmy to zagadnienie na warsztat. Przedstawiała mi zarzuty, a ja mogłam się do nich odnieść, przedstawić moje intencje itp. W ten sposób rozbrajaliśmy złego. To samo powinnaś zrobić w stosunku do Boga. Nie bój się, że masz pretensje do Boga. Zobacz po prostu jako obserwator zjawiska, że właśnie zły imputuje Ci takie myśli. Wiesz, że skoro tak jest, to trzeba je rozbroić. Sama nie umiesz, więc daj to Bogu „na warsztat”. Powiedz: „Zobacz, Boże, tu mam takie myśli. Wiem, że coś w nich nie gra, ale nie wiem, gdzie dokładnie jest problem. Przedstawiam Ci to z prośbą, abyś mi to poukładał.” Zrób to bez lęku i bez wyrzutów sumienia. Śmiem twierdzić, że Pan Bóg nie ma nadętego ego i się nie obrazi, lecz doceni zaufanie.
    .
    Z zawodu jestem matematykiem i nieraz udzielałam korepetycji osobom z problemami. Często pierwszy problem (1), z jakim musiałam sobie poradzić, to były nastawienia lękowe wobec przedmiotu. Jak wiemy lęk zamyka, blokuje, paraliżuje, uniemożliwia swobodne, spokojne przyjrzenie się sprawie. Drugim problemem (2) bywał wstyd ucznia przed tym, aby się przyznać, że coś mu kiepsko idzie (rzeczy uważane za proste, które niby powinien już znać) i maskowanie tego problemu udawaniem, że sobie jednak radzi. To przeważnie z lęku przed moją oceną. Taka postawa niestety uniemożliwiała nam swobodne pochylenie się nad tą zaległością, wokół której było maskowanie, a przez to uniemożliwiała skorygowanie błędnego podejścia i wyćwiczenie poprawnego. Postawa, jakiej od ucznia potrzebowałam, to była swoboda stanięcia w prawdzie, abyśmy mogli uchwycić (1): na spokojnie i bez lęku (2): prawdziwe źródło problemu.
    Obserwując Twoje udręki zauważam, że masz trudność z całym tematem popełniania błędów czy zrobienia czegoś źle (stąd skrupulanctwo). Przypuszczam, że doświadczyłaś karcenia za samo popełnianie błędów oraz byłaś za nie mocno oceniana jako „głupia, nieumiejętna” itp. lub być może od dzieciństwa sama miałaś problem z niską samooceną do tego stopnia, że każda czyjaś uwaga z intencją napomnienia lub skorygowania twojego błędu była przez ciebie odbierana jako coś bardzo druzgocącego (znam takie osoby). Wówczas np. walił Ci się świat i przechodziłaś w tryb stresu i lęku, a następnie swoją energię skupiałaś na poradzeniu sobie z samym doświadczeniem stresu i lęku a nie na analizę zjawiska, które było przyczyną napomnienia.
    W każdym razie zauważam, że teraz jest właśnie tak, że Twoje zabiegi koncentrują się wokół usunięcia ze swojej rzeczywistości tego lęku i tego, co dla Ciebie jest przyczyną tego lęku. A to nie tędy droga. Trzeba zabiegać nie o poradzenie sobie z lękiem, lecz o poradzenie sobie ze zjawiskiem, które go wywołało. Wtedy lęk odpadnie naturalnie.
    Ujmę to jeszcze inaczej, porównując do przykładu osoby topiącej się. Taki topielec często w panice próbuje chaotycznie trzepotać rękami, aby się uratować. Wiemy, że jest to złe, szkodliwe. Powinien się uspokoić, położyć na plecach na wodzie – i będzie miał wtedy większe szanse przeżycia. Tego potrzebujesz i Ty. Gdy pojawia się stresor, zaczynasz trzepotać nerwowo rękami, czyli podejmować działania niby-naprawcze mające Cię wycofać z uczucia utraty gruntu pod nogami. Tylko, że one nie muszą być skuteczne, jeśli będą obrane chaotycznie i bez przemyślenia. Podobnie oczekiwania wobec Boga, aby podjął te działania, które Tobie wydają się naprawcze – jeśli pozostaną niespełnione, ale Ty nie będziesz rozumiała dlaczego, będą podwaliną pod kolejne niepokoje, stresy, zwątpienia i działania ze strony diabła podsuwającego Ci złe interpretacje oraz pretensje.
    To, o co Cię proszę, to abyś po pierwsze uświadomiła sobie, że taki właśnie mechanizm „topielca trzepoczącego rękami” możesz mieć w sobie. Jeśli to zauważysz, przestań trzepotać i spróbuj nie robić nic, nie podejmować nerwowych działań. Następnie pokaż Bogu w prawdzie i w zaufaniu dany problem, abyście razem z Bogiem na modliwie „wzięli go na warsztat”. Pamiętaj o tym, co pisałam jako korepetytorka – nie obawiaj się Bożej oceny, nie maskuj się. Jesteś przed Nim bezpieczna. Pokaż się jaka jesteś, abyś mogła doświadczyć Jego zaopiekowania dobranego na Twoją miarę. W atmosferze spokoju, zaufania, bezpieczeństwa.
    Jeśli zostanie Ci pokazany jakiś problem w Tobie, także niech Cię nie zacznie zżerać wstyd czy inne uczucia. Jesteś człowiekiem, nie jesteś doskonała. Po to napisałaś tu na stronie zapytanie, bo szukałaś odpowiedzi, czyli szukałaś, gdzie popełniasz jakiś błąd. I nie po to teraz to czytasz, aby dowiedziawszy się, gdzie on może być, wpaść we wstyd na własnym punkcie, że czegośtam wcześniej nie zauważałaś, lecz by przeanalizować opisaną kwestię merytorycznie i ewentualnie z niej skorzystać dokonując korekty swoich dotychczasowych postaw lub punktów widzenia. Odważyłaś się pokazać swoje problemy nam czytelnikom, bo nam w jakimś stopniu ufasz. O ileż bardziej możesz zaufać Bogu! Odważyłaś się, bo czujesz się tu w miarę bezpieczna. O ileż bardziej jesteś bezpieczna przed pełnym miłości i zrozumienia wzrokiem Boga!
    .
    Chciałabym też zwrócić uwagę na wykonany w latach 1968-72 eksperyment Calhouna znany pod nazwą „mysia utopia”. Gryzoniom stworzono w warunkach laboratoryjnych „raj na ziemi” bez zmartwień i chorób celem przyjrzenia się, gdzie to tę populację zaprowadzi. Myszy miały pod dostatkiem pożywienia, wody, materiałów do budowy gniazd. Terytorium miały tak wielkie, że samce nie musiały walczyć o swój kawałek, usunięto wszelkie drapieżniki, zapewniono opiekę medyczną w razie chorób. Po początkowej eksplozji demograficznej w raju zaczęło się piekło: „Tempo rozwoju populacji uległo zdecydowanemu spowolnieniu. Umiejętność obrony własnego terytorium zaczęła stopniowo zanikać u samców – tę rolę przejmowały samice. Przemoc stała się powszechna, a niekiedy kierowana była także przeciwko własnym młodym, które wyrzucano z gniazd tuż po urodzeniu. Samce przestały zabiegać o samice, zaczęły natomiast wzajemnie się atakować, wykształciły również zachowania homoseksualne. Instynkt macierzyński uległ stopniowemu zanikowi, pod koniec etapu niemalże całe potomstwo było wyrzucane z gniazd i zaczynało życie bez wyuczonych zachowań emocjonalnych i społecznych. Po minięciu 560 dnioraz osiągnięciu 2200 osobników – dalekiej od zakładanego maksimum 3840 – wzrost populacji uległ zakończeniu. Pojawili się tzw. piękni, czyli męskie odpowiedniki samic. Nie wykazywały one zainteresowania płcią przeciwną, nie brały udziału w konfliktach i walkach, a jedynym ich zajęciem było spanie, picie i jedzenie. Dbały przy tym o swój wygląd poprzez dokładne czyszczenie futerek. Zdolność do reprodukcji została niemalże całkowicie utracona, samice bardzo rzadko zachodziły w ciąże, z których jedynie nieliczne potomstwo miało szanse przeżyć. W dniu 600 nastąpiło ostatnie żywe urodzenie. Od tego czasu ilość mieszkańców utopii zaczęła drastycznie spadać w miarę umierania kolejnych osobników. Ostatnia generacja myszy pozbawiona była agresji oraz jakichkolwiek zachowań społecznych, takich jak dbanie o własne terytorium i potomstwo. Myszy zajmowały sięjuż wyłącznie piciem, jedzeniem, spaniem i dbaniem o siebie, co powodowało, że wyglądały one na bardzo ładne i zadbane. Natomiast umiejętność radzenia sobie z nietypowymi bodźcami w zupełności zanikła. Ostatnie żywe osobniki opisywano jako bardzo głupie.” Eksperyment ten powtórzono kilka razy, zawsze z tym samym skutkiem.
    Czyż nie to samo obserwujemy wśród ludzi w bogatej Ameryce i Europie, gdzie niby jest dobrobyt i dostęp do wszelkich dóbr oraz gdzie była moda na „bezstresowe wychowanie”? Samce pięknisie w przysłowiowych rurkach, agresywne samice, pozbywanie się potomstwa (aborcja). Wyśrubowane kanony piękna i spędzanie godzin u kosmetyczek czy innych upiększaczy wyglądu, ale jednocześnie spędzanie tak samo dużej ilości czasu u psychoterapeutów ze względu za nieradzenie sobie w kwestiach emocjonalnych i społecznych?
    Człowieka kształtują wyzwania, trudności, mierzenie się z czymś, co zaskakuje i nie wiadomo, jak do tego podejść, a zatem popełnia się przy tym błędy, bo się eksperymentuje. (To samo stanowisko prezentuje choćby o. Pirożyński w książce „Kształcenie charakteru”.) Edisonowi przypisuje się następującą postawę podczas prób wynalezienia żarówki. Gdy kolejna próba zakończyła się niepowodzeniem, nie mówił on „poniosłem porażkę”, ale „poznałem setny sposób, wg którego to nie działa”. Tym samym eliminując sposoby błędne w końcu doszedł do sposobu, który zadziałał. Ale co ważne, Edison rozumiał, że popełnianie błędów i tzw porażki są nieodzownym i DOBRYM elementem życia.
    Ja jako nauczycielka w szkole czasami zderzałam się z następującą sytuacją: uczeń przy tablicy rozwiązywał zadanie i popełnił błąd. Ktoś z klasy próbował zgłosić, że jest pomyłka, spodziewał się natychmiastowej korekty na właściwe tory, ale ja dawałam na migi znak, aby był cicho i pozwalałam kontynuować zadanie z błędem. Widziałam bowiem, że przez ten błąd dobrniemy do sytuacji niestandardowej, która dla uczniów będzie kłopotem – i będzie to okazja, aby ten nietypowy przypadek omówić, zanalizować, utrwalić. Przykładowo rozwiązując równanie uczeń zamiast do rozwiązania „x=5” dochodził do wyniku „0=5” albo „0=0”, co zdarza się rzadko – ale stawało się okazją do przypomnienia równań tożsamościowych i sprzecznych czy też ich interpretacji graficznej. Gdybym szybko przywróciła ucznia na dobre tory, nie mielibyśmy okazji do utrwalenia tych rzadkich przypadków. Błędy w rozwiązywaniu zadań bywały więc bardziej kształcące niż chodzenie wyłącznie prawidłowymi ścieżkami.
    Chciałabym Ci Kasiu „odczarować” temat popełniania błędów jako czegoś złego, bo uważam to za klucz do tego, abyś przestała się tych błędów bać. Jeśli dążysz do tego, aby zostały usunięte skutki Twoich błędów (np. wobec Twoich dzieci), to w pewnym sensie chcesz dla nich raju na ziemi. Starałam się jednak pokazać Ci, że to nie jest pożyteczne dla Twoich dzieci ani dla żadnego z nas w żadnym pokoleniu.
    Gdy wspomniałaś o pretensjach do Boga, to wyrzucałaś sobie pychę. Wnioskuję z tego, że ta pycha przejawiać się miała w tym, że chciałaś, aby spełniona była Twoja wola a nie Boża, ale też może postrzegasz siebie jako niewartą tego, aby Bóg spełnił Twoje modlitwy i myślisz, że pychą jest oczekiwać, aby się akurat nad kimś tak maluczkim i „bezwartościowym” (w Twoich własnych oczach) pochylił. Natomiast ja to widzę zupełnie odwrotnie: Bóg nie usuwa z Twojej drogi wszelkich przeszkód ani skutków błędów nie dlatego, że jesteś dla Niego mniej warta, tylko właśnie dlatego, że jesteś dla Niego o wiele więcej warta, niż mysz Calhouna. On zabiega o to, abyście Ty i Twoja wspaniała rodzina rozwijali się do pełni człowieczeństwa, a nie marnieli jak te myszy.
    .
    Każdy z nas ma w sobie miejsca niedojrzałości do pełni człowieczeństwa, które mamy za zadanie rozwijać. Pamiętajmy, że celem jest wzrost do pełni miłości czyli zbawienie. Jeśli popełniłaś błędy, których skutki ponoszą Twoi bliscy, to ma to kilka korzyści (tak, korzyści!). Po pierwsze jest to miejsce, w którym Twoje dzieci uczą się, że błędy popełnia każdy, że nie wszystkich błędów da się uniknąć, że trzeba się na to u innych ludzi nastawić a nie wymagać bezbłędności, bo to utopia. Jeśli to zrozumieją, będą one same czuły się o wiele bezpieczniej z własnym popełnianiem błędów, zamiast od samych siebie wymagać utopijnej bezbłędności i wpadać w lęk przez pomyłkami. Zapobiegnie to wykształcaniu się w nich postawy, która jest Twoim udziałem. Wszyscy tutaj możecie się uczyć miłości i tolerancji, akceptacji dla swej ludzkiej niedoskonałości. Następnie – być może zabrzmi to trywialnie – jeśli ktoś ma prawdziwe problemy (nawet np. zmaga się z chorobą), to uniknie robienia sobie sztucznych problemów z rzeczy drugorzędnych, jak to miało miejsce u myszy Calhouna oraz jak to ma miejsce w naszym światowym współczesnycm społeczeństwie. To dla rozwoju duchowego i kształcenia charakteru jest o wiele zdrowsze. Tym samym jest lepsze dla zbawienia.
    .
    Chciałabym, abyś zobaczyła, że popełnianie błędów jest Twoim i nas wszystkich sprzymierzeńcem, napędzającym nas do rozwoju. Jeśli uda Ci się tak na to zacząć patrzeć, to odpadnie od Ciebie zarówno poczucie winy za każdy błąd i niby-głupotę, jak również ta obsesja na punkcie likwidowania skutków wszystkich błędów. Co do głupoty – prawdziwie głupie stały się te myszy, którym usunięto środowisko, w którym mogłyby doświadczać niepowodzeń, pomyłek i porażek a zostawiono wszystko działające idealnie.
    Na zakończenie przypomnę sentencję: „Nasza mądrość wywodzi się z naszego doświadczenia, a nasze doświadczenie z naszych głupstw.”
    .
    Przepraszam za tak długi wywód (choć i tak trudno mi było wszystko tu zawrzeć) i mam nadzieję że nie dotknęłam Cię nadmiernymi interpretacjami Twoich postaw. W sumie to się trochę szarpię, czy to zatwierdzić i opublikować, ale przypomina mi się kolejna sentencja: „Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw” (Lec). Więc się odważę. Jeśli pobłądziłam gdzieś w ocenie Twoich pobudek itp., to tak czy inaczej może chociaż fragmenty dadzą jakieś nowe światło, a poza tym, może te refleksje przydadzą się innemu czytelnikowi.
    Pozdawiam ciepło.
    .
    P.S. A doradzany tu kontakt z ks. Reczkiem popieram. „Na ranie siedzi diabeł”. Oprócz poukładania sobie danego tematu na poziomie rozumu, przyda się na pewno uwolnienie od dodatkowych nękań złego, manipulującego naszymi myślami i uczuciami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s