Medjugorie: orędzie z 25 maja oraz wywiad z widzącą Marią Pavlović-Lunetti

„Jeżeli jesteśmy z Matką Bożą, jeżeli Ona nas prowadzi do Jezusa, to czego mamy się bać? Tej choroby, covid? Nie, bo to przeminie. Zostanie tylko Bóg, wszystko inne przeminie”

Orędzie z 25. maja 2021

„Drogie dzieci! Patrzę na was i wzywam: wróćcie do Boga, bo On jest miłością i z miłości posłał mnie do was, abym was prowadziła na drodze nawrócenia. Porzućcie grzech i zło, zdecydujcie się na świętość a zapanuje radość; i będziecie moimi wyciągniętymi rękoma w tym zagubionym świecie. Pragnę, byście byli modlitwą i nadzieją dla tych, którzy nie poznali Boga miłości. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Patrzę na was

Wywiad OJCA LIVIO w Radio Maryja z Marią Pavlović-Lunetti 25 maja 2021 r.

O. Livio: Co możesz nam powiedzieć o dzisiejszym orędziu? Jest wezwaniem do Boga, do radości, zawiera wiele pozytywnych akcentów.

Marija: Czekaliśmy na to orędzie z wielką radością, tym bardziej, że poprzedza ono czterdziestą rocznicę objawień, która będzie już za miesiąc. Prawdę mówiąc, od samego rana, kiedy się modliłam, myślałam o tym, jak piękne orędzie przekaże dziś Matka Boża. To był dzień oczekiwania na słowa Matki Bożej. A Ona powiedziała: Bóg mnie posłał, pozwolił mi być z wami, patrzę na was i wzywam, powróćcie do Boga. Najpiękniejsze są te słowa: Bóg jest miłością i z miłości posłał mnie do was, abym was prowadziła na drodze nawrócenia. Zastanawiam się, na ile się nawróciliśmy, na ile przyjęliśmy to wezwanie.
Mija 40 lat i czas podsumować to, co zrobiliśmy: na ile odpowiedzieliśmy na wezwanie Matki Bożej, na ile byliśmy – jak to określiła – Jej wyciągniętymi ramionami? Na ile w praktyce wprowadziliśmy w życie to, o co nas prosiła? Mówiła: wybierzcie świętość, módlcie się codziennie, niech wasze życie stanie się modlitwą. Poczułam się zakłopotana, było mi ciężko. Moment objawienia jest najbardziej oczekiwanym wydarzeniem całego mojego dnia. Wydaje mi się, że tylko po to żyję, dla tego spotkania z Matką Bożą, która przychodzi z Nieba. Z drugiej strony, zastanawiam się, na ile odpowiedziałam na Jej wezwanie.
To wielka radość, bo zostaliśmy wybrani przez Gospę, mam w sercu ogromną wdzięczność wobec Boga. Myślę, że to samo czują wszystkie osoby, które doświadczyły obecności Maryi. Na ile zmieniliśmy świat naszym życiem, naszą modlitwą, naszym przykładem? A przecież Matka Boża mówi, że chce się nami posłużyć, by zmienić ten świat, bo nie ma w nim nadziei, bo ludzie są zagubieni, bo w tym świecie nie ma przyszłości.
W jednym z orędzi powiedziała, że bez Boga nie ma przyszłości. A kiedy popatrzymy na świat wokół nas, widzimy że zmierza ku własnej zgubie. Dlatego uważam, że obecność Maryi jest ogromną łaską, którą z każdym dniem coraz bardziej doceniam. Bóg daje nam szansę, wzywa nas: nawróćcie się, wybierzcie drogę świętości, wybierzcie przykazania Boże, inaczej nie będziecie mieli przyszłości. To mnie bardzo porusza, bo w dzisiejszym świecie człowiek chce wyrzucić Boga ze swego życia i ze swojej rodziny. A bez Boga nie mamy przyszłości, jesteśmy zagubieni, pogrążeni w rozpaczy. Stąd biorą się samobójstwa, pojawiają się straszne sytuacje, bo nie mamy tej równowagi, do której stworzył nas Bóg. Dlatego jestem głęboko przekonana, że to czas wielkiej łaski.

O. L.: Co mnie od razu uderzyło w tym orędziu, to spojrzenie Matki Bożej. Powiedziała: Patrzę na was. Ona widzi, jacy jesteśmy. A jednocześnie popatrzmy na siebie: nie martwi nas to, o co troszczy się Maryja. Zabiegamy o sprawy materialne, dbamy o zdrowie, martwimy się o pracę. To są ważne rzeczy, ale brakuje jakiejkolwiek troski i świadomości, jeśli chodzi o sprawy duchowe. Matka Boża widzi, że jesteśmy pogrążeni w tym świecie bez Boga, jak w jaskini bez słońca. Żyjemy w grzechu…

M.: …w zupełnej ruinie.

O.L.: To znaczy, patrzymy zupełnie inaczej niż Ona. Dostrzegamy tylko niedogodności związane z pandemią, a nie widzimy prawdziwego zła, które uderza znacznie głębiej: nie widzimy braku wiary, braku miłości, nie widzimy braku nadziei w życiu. To mnie martwi, bo niewiele osób myśli o własnej duszy i o drodze świętości.

M.: Nie tylko to, Ojcze Livio. Tu w Medziugorju, kiedy budzimy się rano, modlimy się, chodzimy modlić się na wzgórza. Życie jest tu jakby głębsze. Widzimy, że to nie tylko pandemia, ale coś, co ogarnia cały świat i prowadzi do jakiegoś przełomu, że są to zmiany na gorsze, bo ludzie już nie myślą o Bogu. Już nie śpiewa się tej pieśni: „My chcemy Boga w wojsku, w sądzie, w rozkazach królów, w księgach praw”.
Mogłoby się wydawać, że nikt już nie potrzebuje Boga. Przyjdzie ten moment, kiedy w końcu dojdziemy do ściany. Otrzymuję wiele wiadomości od ludzi, którzy są zrozpaczeni, coś złego dzieje się z ich dziećmi. Jest mnóstwo sytuacji, które nie są normalne. Środki masowego przekazu są wspaniałym narzędziem. Gdyby nie było telefonu i radia, nie mogłabym tą drogą przekazywać orędzia Gospy, ale bardzo często posługując się tymi środkami diabeł odciąga nas od tego, co najważniejsze. Sprawia, że w naszych domach, w naszej pracy, w naszych rodzinach nie ma miejsca dla Boga. Bóg stał się niepotrzebny…
A Matka Boża wzywa: Wróćcie do Boga, bo bez Boga nie macie przyszłości. Kiedy ostatnio przyjechałam do Włoch, uderzyło mnie całkowite oderwanie od wiary. Tak jakby wiara nie była życiem, tak jakby była jakimś zwykłym przyzwyczajeniem. Jak to możliwe, że nie ma radości. Człowiek, który mówi, że wierzy, a nie przekazuje tej wiary. Kiedy mówię o Bogu, o Matce Bożej, o wierze – mnie to nie nuży. Kiedy ktoś jest zakochany, może bez przerwy mówić o ukochanej osobie. A czy my w ogóle mówimy o Bogu?
Matka Boża mówi, że powinna zapanować radość, świętość. A my, ile radości mamy w sobie jako chrześcijanie? Kiedy się modlimy, staje się nieważne czy ktoś jest z Chin, z Ameryki czy z Australii. Czujemy się zjednoczeni, stajemy się jak bracia i spełniają się słowa Jezusa, który mówił, byśmy się wzajemnie miłowali. Jesteśmy wezwani do tego, żeby stać się Jej odbiciem, wyciągniętymi rękoma dla tych, którzy są zrozpaczeni, którzy są chorzy i cierpią. Mamy dawać świadectwo przez naszą modlitwę, mamy odpowiedzieć na Jej wezwanie, powiedzieć nasze tak. Opowiedzieć się po stronie dobra – nawet jeśli nie jesteśmy katolikami, nie jesteśmy ochrzczeni, mamy być uczciwi, mamy być świadkami dobra w naszym środowisku. Matka Boża prosi, byśmy modlili się za tych, którzy nie poznali Boga. Jest wiele osób, które chcą doświadczyć bliskości Boga w swoim życiu, przez obecność Maryi.

O. L.: Świat potrzebuje świadectwa o Bogu miłości. Nawet wśród tych, którzy wierzą w Boga, jeśli nie odkryją, że On ich kocha, serce się nie otworzy. Powinniśmy promieniować radością w tym świecie pełnym rozpaczy. Jednak to wymaga od nas wytrwałości, nieustannego zaangażowania, osobistego nawrócenia i modlitwy. Naprawdę zostaliśmy wezwani, aby nieść światło tam, gdzie panuje mrok, miłość i pokój tam, gdzie panuje nienawiść. To bardzo ważna misja, tylko czy potrafimy stanąć na wysokości zadania?

M.: Tam gdzie jest Matka Boża, pojawia się także radość. Mamy zatem nieść radość tam, gdzie panuje smutek. Powinniśmy myśleć o Niej, która wiele wycierpiała, która przeżywała mękę swojego Syna, widziała Jezusa ukrzyżowanego, ale była Niewiastą mężną i dała nam wszystkim przykład. Maryja potrafi zrozumieć ból naszego serca, Ona prowadzi nas na drodze nawrócenia. Głęboko wierzę, że prowadzi nas drogą radości. Dziś już nie wiemy, co to znaczy radość, bo jest tyle ciemności wokół, widzimy szatański plan realizowany na tysiące sposobów. A przecież, jeżeli jesteśmy z Matką Bożą, jeżeli Ona nas prowadzi do Jezusa, to czego mamy się bać? Tej choroby, covid? Nie, bo to przeminie. Zostanie tylko Bóg, wszystko inne przeminie.

Nie będziemy żyli po tysiąc lat. Miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, gdy jesteśmy mocni, mówi Pismo Święte. Czym jest nawet 100 lat wobec wieczności? A Matka Boża i dobry Bóg wzywają nas do wieczności, byśmy żyjąc tu, na ziemi, pragnęli życia wiecznego. Te kilka minut, kiedy Gospa przychodzi, aby przekazać nam orędzie, to jest przedsmak Raju. Przynosi radość, pogodę ducha, której nie ma tu, na ziemi. Doświadczymy tego w sercu, jeśli przyjmiemy Jej orędzia i będziemy nimi żyć. Przez modlitwę nauczymy się wrażliwości na sprawy ducha. W spojrzeniu Matki Bożej jest widoczna radość Raju. Ona przychodzi z Nieba, aby nas prowadzić i powiedzieć nam, że nie powinniśmy się bać. Wystarczy mieć tę świadomość, aby żyć wiarą i nadzieją, aby pozbyć się smutku i zyskać radość.

O.L.: W świecie na pewno są miliony apostołów Matki Bożej, ludzi, którzy mają pokój w sercu i są światłością świata i solą ziemi. Jednak mimo to, ich świadectwo rozbija się o coś w rodzaju muru. Są ludzie, którym pandemia w żaden sposób nie dotknęła. Mają własne plany, są przekonani że Boga nie ma, że wieczność nie istnieje – i nie ma sposobu, aby do nich dotrzeć.

M.: To normalne. Kiedy nie ma modlitwy, brakuje wrażliwości na sprawy ducha. Wtedy człowiek jest obojętny w swoim sercu na życie i śmierć. Dla takich osób zabójstwo, to nie problem, a jest to szczególnie widoczne na przykładzie aborcji czy innych podobnych ustaw. Są politycy, którzy nie służą ojczyźnie, ale demonom i zależy im tylko na stanowiskach i pieniądzach. Jest takie przysłowie: „Diabeł nie śpi” i widać, że królestwo ciemności rozprzestrzenia się coraz bardziej. Dlatego powinniśmy być jak lampy, które dają światło.
Pamiętam jak byłam kiedyś w Libanie i na ulicach Bejrutu widziałam wiele kobiet, które nosiły na piersi krzyż, duży jak krzyż biskupa. W ten sposób dawały świadectwo swojej wiary. Często obawiamy się pokazać, kim jesteśmy. A można dać świadectwo także swoim strojem czy gestem.  Pan Jezus wezwał nas do miłości bliźniego. Możemy dawać świadectwo w szpitalu czy w biurze, wszędzie, gdzie Bóg nas postawił. Jeżeli nie zabraknie nam odwagi, otrzymamy stokrotną zapłatę za takie świadectwo. Będziemy mieli w sercu radość i wdzięczność. Chrześcijanin to nie byle kto, ma być stanowczy: tak – tak, nie – nie. Zawsze nie – dla grzechu, tak – dla świętości. Wówczas będziemy jak pierwsi chrześcijanie, których rozpoznawano po tym, że się kochają, są dobrzy, uprzejmi. I my mamy tacy być.
Matka Boża ze Wzgórza Objawień zaprowadziła nas do kościoła i powiedziała, żebyśmy przeżywali Mszę Świętą. Nieważne kim jesteśmy, wszyscy zostaliśmy powołani do świętości. Ta świętość będzie widoczna w twoich oczach, bo jest odbiciem twojej duszy, twojego serca, tego dobra, które masz w sobie. Modlitwa sprawi, że twoja twarz nie będzie pochmurna, będzie promienna, bo masz Boga w sercu. Osoby, które się modlą mają na twarzy świeżość, są radosne. Przyjemnie jest przebywać z takimi ludźmi. Na tym polega świętość w życiu codziennym. Takie osoby błogosławią, nie przeklinają, niosą miłość i radość, przede wszystkim teraz, gdy jest tyle obaw. Zawsze możemy powiedzieć: modlę się za ciebie, pamiętam o tobie. Okazać odwagę jakimś drobnym gestem.

O.L.: 25 czerwca będzie 40. rocznica objawień. Matka Boża zapowiedziała w Fatimie i potwierdziła w Medziugorju, że Jej Niepokalane Serce zatryumfuje. Powinniśmy zatem myśleć o przyszłości jako o tym czasie, w którym urzeczywistni swój plan. Aby Jej Serce mogło zatryumfować, w świecie musi dokonać się wiele nawróceń. Chciałbym zatem zapytać: czy słuszną rzeczą jest myśleć o przyszłości jako o czasie, w którym wielka część ludzkości przeżyje nawrócenie, widząc jak wiele Matka Boża czyni dla dobra wszystkich ludzi?

M.: Jestem przekonana, że to już się dzieje. Kiedy była międzynarodowa konferencja krajów Ameryki Łacińskiej, w języku hiszpańskim, a także ostatnio, kiedy była wspólna modlitwa z mieszkańcami krajów byłego Związku Radzieckiego, mimo że byliśmy daleko od siebie, miliony osób uczestniczyły w tej modlitwie łącząc się przez internet. Pewien Biskup z Mongolii płakał ze wzruszenia. Myślę, że także w ten sposób dokonuje się tryumf Niepokalanego Serca Maryi.

O. L.: Przypominają mi się te słowa, które wypowiedział Święty Papież, Jan Paweł II, kiedy Mirjana spotkała się z nim w Watykanie: Medziugorje to nadzieja dla świata. Medziugorje jest także światłem, które rozjaśnia przyszłość. Matka Boża jest Niewiastą, która przybywa, aby zaprowadzić nas do nowego świata, w nowe czasy.

M.: Powinniśmy być nastawieni pozytywnie. Ta pandemia wiele zmienia, wbija nam do głowy mnóstwo idei. Ale trzeba pamiętać, że coś podobnego działo się w czasach komunizmu. Wydawało się nam, że to się nigdy nie skończy, tak jak teraz wiele osób myśli, że covid nigdy się nie skończy. Tymczasem komunizm się skończył i covid też się skończy, tak samo jak się skończyły różne ideologie. Trzeba pamiętać, że to Bóg jest panem czasu i nie musi się spieszyć. Matka Boża jest spokojna, podczas gdy my się zamartwiamy, dlaczego nie mówi nic o tej chorobie, czemu nam nie pomaga? Ona jest spokojna i modli się. Powinniśmy myśleć tak jak Maryja: zachować sposkój i modlić się.
Musimy sobie powiedzieć: moim życiem nie rządzi covid, tylko Bóg. I zachować pogodę ducha, robić co do nas należy, z miłością, z modlitwą i podążać swoją drogą, wiedząc, że celem naszego życia jest Niebo. A jeśli nam się zdarzy jakiś wypadek – to nieważne, i tak kiedyś umrzemy. Jeśli zachorujemy na covid – to nieważne. I tak wcześniej czy później musimy umrzeć. Ważne jest to, jak żyjemy. Czy żyjemy w strachu? Nie! Strach nie pochodzi od Boga. Żyjmy spokojnie i pogodnie. Co ma być, to będzie. Nasze życie jest w ręku Boga… Wierzymy i nasze życie codzienne powinno być aktem wiary. Jaki jest mój akt wiary? Żyję zgodnie z wolą Boga. Żyję tu i teraz, bez zamartwiania się o jutro. Bo Bóg chce ode mnie, abym przeżyła dzisiejszy dzień z Jezusem, pogodnie, z modlitwą. Moje życie jest w ręku Boga.
Ze swojej strony staram się jak najlepiej robić to, co do mnie należy. Lata temu, kiedy objawiła się Matka Boża, myślałam, że komuniści nas zabiją. Codziennie rano ubierałam się z tą myślą, że jeśli mnie zabiją, będę miała na sobie godny strój. A tymczasem upłynęło już wiele czasu, mam już 56 lat i dalej żyję na tym świecie. Nie powinniśmy się martwić, tak samo jak nie martwią się o nic lilie polne. Róbmy swoje, najlepiej jak umiemy – bo żyjemy tu i teraz, a nie za 300 lat. Teraz mamy dawać świadectwo, nie za 300 lat, bo za 300 lat obrócimy się w proch.

O.L.: Co najwyżej powinniśmy martwić się o to, aby porzucić grzech i zło, jak mówi Matka Boża. To jest chyba centralny punkt tego przesłania. Zmierzamy ku przyszłości, w której powinniśmy żyć w łasce Bożej. Tymczasem w świecie panuje niedowiarstwo, nieposłuszeństwo wobec Bożych przykazań, jesteśmy uwięzieni przez złego ducha. Porzucić grzech i zło – to powinien być nasz pierwszy krok.

M.: Myślę, że nie tylko to, bo przede wszystkim chodzi o duszę. Jeśli mamy w sercu radość ducha, tę świadomość, że Bóg nas kocha, że ptaki niebieskie nie orzą i nie sieją, a Bóg troszczy się o nie i tak samo zatroszczy się o nas. Powinniśmy robić to, co do nas należy, radośnie, pogodnie, dziękując Bogu za wszystko. W rodzinie często się zdarza, że nie potrafimy okazać dzieciom uczucia, nie potrafimy powiedzieć, że darzymy je miłością, nie potrafimy zdobyć się na czuły gest. Ciągle tylko przypominamy o tym, co muszą zrobić, kładziemy nacisk na obowiązek. A gdzie jest miłość? A przecież Matka Boża wzywa nas do miłości. Ona jest z nami dlatego, że nas kocha.

O.L.: Dziękuję Ci Mario, za to piękne świadectwo. Matka Boża prosi, byśmy zdecydowali się na świętość. Pamiętam jak na samym początku mówiło się: „Jak to zrobić, żeby zostać świętym?”. A teraz, po latach, już zrozumieliśmy, że to bardzo długa droga.

M.: To bardzo długa droga, lecz także bardzo piękna. Jestem już dojrzałą kobietą i mogę powiedzieć, że nie żałuję żadnego wyrzeczenia, żadnego postu, żadnego czuwania, tego, że wstawałam wcześnie rano, żeby się modlić. Teraz także, kiedy wstaję rano, to dla mnie wielka radość, że mogę poświęcić te dwie czy trzy godziny na modlitwę. Zresztą, kiedy wstaniesz rano godzinę wcześniej, żeby się pomodlić, pójść na Mszę Świętą, przez cały dzień czujesz, że Bóg jest przy tobie, że ci błogosławi. Wychodząc z porannej Mszy Świętej, czujesz, że jesteś gotowy na każdy huragan, czujesz radość w sercu. Matka Boża właśnie to chce nam dać: taką radość serca, która pochodzi tylko od Boga.

Marija i o. Livio odmówili na koniec Magnificat oraz Chwała Ojcu, i o. Livio udzielił błogosławieństwa.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Medziugorje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

18 odpowiedzi na „Medjugorie: orędzie z 25 maja oraz wywiad z widzącą Marią Pavlović-Lunetti

  1. wobroniewiary pisze:

    Do codziennego odmawiania

    Boskie Serce Jezusa, ofiaruję Ci przez Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny wszystkie modlitwy, sprawy, prace i krzyże dnia dzisiejszego jako wynagrodzenie za grzechy moje i całego świata. Łączę je z tymi intencjami w jakich Ty ofiarowałeś się za nas na krzyżu i ofiarujesz się codziennie na ołtarzach całego świata. Ofiaruję Ci je za Kościół katolicki, za Ojca Świętego, a zwłaszcza na intencje miesięczną, oraz na intencję misyjną, jako też na intencje dziś potrzebne. Pragnę też zyskać wszystkie odpusty jakich dostąpić mogę i ofiaruję Ci je za dusze w czyśćcu. Amen

    Do codziennego odmawiania przez niewolników NMP:

    Ja, N…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu Św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia.
    Bym zaś wierniejszy Mu był, niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności.

    Módlmy się za siebie nawzajem, przyzywając opieki św. Michała Archanioła

    Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen!
    Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen

    Módlmy się o ochronę dla siebie i swoich bliskich

    „Zanurzam się w Najdroższej Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa. Krwią Jezusa pieczętuję wszystkie miejsca w moim ciele, poprzez które duchy nieczyste weszły, lub starają się to uczynić. Niech spłynie na mnie, Panie, Twoja Najdroższa Krew, niech oczyści mnie z całego zła i z każdego śladu grzechu. Amen!”

    „Panie, niech Twoja Krew spłynie na moją duszę, aby ją wzmocnić i wyzwolić, – na tych wszystkich, którzy dopuszczają się zła, aby udaremnić ich wysiłki i ich nawrócić – a na demona, aby go powalić.”

    Modlitwa na cały rok

    Jezu, Maryjo, Józefie – kocham Was, ratujcie dusze! Święta Rodzino opiekuj się moją rodziną i uproś nam wszystkim pokój na świecie. Amen!

    Matko Boża Niepokalanie poczęta – broń mnie od zemsty złego ducha!

    MODLITWA DO NASZEJ PANI OD ARKI

    Wszechmogący i Miłosierny Boże, który przez Arkę Noego ocaliłeś rodzaj ludzki przed karzącymi wodami potopu, spraw litościwie, aby Maryja Nasza Matka była dla nas Arką Ocalenia w nadchodzących dniach oczyszczenia świata, uchroniła od zagłady i przeprowadziła do życia w Nowej Erze Panowania Dwóch Najświętszych Serc, przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.

    Pani od Arki, Maryjo Matko nasza, Wspomożenie wiernych, módl się za nami!

  2. Jola pisze:

    Piękne, daje ogromne natchnienie do podnoszenia się z grzechu, nieustannego nawracania się. Matko Boża pomóż mi być świadkiem Chrystusa w mojej pracy, wśród przyjaciół i rodziny. Przyjmij moja modlitwę różańcowa choć nie zawsze wygląda jak powinna. Prowadź mnie we wszystkich przedsięwzięciach, bym cokolwiek robiła było to mile Panu.

  3. wobroniewiary pisze:

    Poproszę Was o modlitwę – mam dziś bardzo złe wyniki i źle się czuję

  4. Monika pisze:

    Polecam – zawsze warto słuchać profesora – bardzo mądry człowiek, który kieruje katedrą historii najnowszej KUL, co na różne tematy ma do powiedzenia:

  5. Monika pisze:

    Jak leczymy narkomanów:
    Nasza Wspólnota nie korzysta ze środków farmakologicznych ani ze środków zastępujących narkotyki. Rezygnujemy także z leków podawanych w czasie odwyku. Zdrowienie dokonuje się poprzez akceptację pracy i modlitwy.
    Żeby tak się stało, każdym nowoprzybyłym musi zająć się „anioł stróż”, to znaczy chłopak, który co najmniej od kilku miesięcy przebywa we Wspólnocie. Przez 24 godziny na dobę opiekuje się nowoprzyjętym narkomanem. Jego zadaniem jest przekazać nowemu chłopakowi styl życia Wspólnoty. Na początku pracuje zamiast niego, bo nowicjusz nie ma siły ani woli, by robić cokolwiek. Razem z nim walczy z chęcią ćpania i czynienia zła, które zwłaszcza na początku są bardzo silne.
    Dla obydwu takie doświadczenie przynosi wiele korzyści – dla „anioła stróża”, bo w cierpieniu uczy się kochać, i dla nowego chłopaka, bo może po raz pierwszy ma szansę zaprzyjaźnić się z osobą, która bezinteresownie mu pomaga.
    Chłopcy zanim znaleźli się we Wspólnocie często mylili używanie z radością. Szukając szczęścia podążali drogą łatwej zabawy. Uczymy ich, że szczęście rodzi się w cierpieniu, które zawsze było dla nich znakiem słabości i niższości. Uważamy, że tylko ten, kto cierpiał, jest w stanie pokochać, zrozumieć i pomóc drugiej cierpiącej osobie.
    Okres leczenia we Wspólnocie trwa mniej więcej trzy, cztery lata, choć nie istnieje ustalony czas pobytu. Od razu przy wejściu odbieramy papierosy i inne używki. Odcinamy się od świata zewnętrznego; tu nie ma telewizji, gazet, alkoholu, dziewczyn, seksu, żadnego pisania do mamusi czy tatusia.
    Jedynie poprzez wyrzeczenie można zrozumieć ofiarę Jezusa. On zawsze traktował nas poważnie i nigdy nas nie oszukał. Przyszedł po to, by nas odkupić i rozerwać kajdany grzechu i zła. Przyszedł przywrócić nam utraconą wolność, godność i radość.
    Nawet kiedy potwornie cierpiał, nie powiedział „nie” krzyżowi. Dzięki ofierze Jezusa Chrystusa możemy żyć miłością, radością, prawdą. Musimy jednak mieć odwagę spotkać osobę Jezusa Chrystusa. To musi być osobowe i bardzo świadome spotkanie.
    Nie ma takiego specjalisty, który mógłby uzdrowić poranione i zniewolone przez zło ludzkie serce, bo to serce może przemienić tylko Ten, kto je stworzył. We Wspólnocie osób uzależnionych od narkotyków dokonują się uzdrowienia młodych ludzi, którzy tak niedawno jeszcze byli duchowo martwi i wyniszczeni.
    Czyni to Zmartwychwstały Chrystus nieustannie obecny w sakramentach pokuty i Eucharystii. To właśnie ta jedyna Miłość Zmartwychwstałego Pana leczy poranione serca, wlewając w nie radość wiary, nadziei i miłości.
    Przyczyny narkomanii:
    Musimy zapamiętać coś bardzo ważnego. Kiedy przychodzimy na świat, wszyscy jesteśmy tak samo niewinni i czyści. Człowiek dopiero później staje się narkomanem i staje się nim w określonych warunkach, w konkretnej rodzinie i społeczności.
    Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to my wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za obecną sytuację. Narkomania jest tajemnicą samotności i głębokiej pustki spowodowanej zamknięciem się człowieka na miłość Boga. Nie potrafiliśmy powstrzymać lawiny zła, która prowadzi do narkomanii.
    Ze wszystkich stron świata młodzież krzyczy, że całe współczesne społeczeństwo jest zatrute, bo wyrzucono z niego Boga. Dziś odczytujemy to jako proroctwo, znak naszych czasów.
    W niektórych krajach rządzący chcą zalegalizować narkotyki. Społeczeństwo, które umożliwia łatwy dostęp do używek, samo skazuje się na śmierć. Wszystkie rodzaje narkotyków są tak samo niebezpieczne – człowieka niszczy nie tylko twardy narkotyk, ale każdy inny.
    Kiedy ktoś regularnie przypala trawkę, to szuka sposobu ucieczki z sytuacji, w której się znalazł. Jest to ucieczka w fikcję, która zabija ciało i duszę. Jest to akt gwałtu, który człowiek zadaje samemu sobie. Jedni czynią to za pomocą noża, inni pistoletu, inni jeszcze czymś innym, ale to jest to samo – człowiek wyrządza sobie krzywdę.
    W momencie kiedy ktoś weźmie najbardziej miękki narkotyk, zaczyna się proces uzależnienia. Jest to akt przemocy. Organizm zaczyna domagać się coraz większych, mocniejszych i częstszych dawek. Najpierw raz na dzień, potem dwa razy, potem pięć razy.
    W naszej Wspólnocie są tacy, którzy potrafili wydać na narkotyki 300 $ dziennie. Gdy nie było pieniędzy, trzeba było kraść. W ten sposób wchodzi się w prawdziwe piekło uzależnienia. Każdy narkoman zaczynał przecież od „czegoś miękkiego”.
    Nasi chłopcy mówią, że narkotyki stały się dla nich ostatnim skokiem w otchłań osamotnienia, ponieważ prawie wszyscy wcześniej czuli się samotni, rozczarowani, puści, zalęknieni, stosujący przemoc wobec siebie i nie umieli wyzwolić się od niej w żaden inny sposób.
    Narkomani są tylko zagubionymi, poranionymi, szukającymi miłości dziećmi. W większości przypadków mieli wszystko: samochody, dziewczyny, pieniądze, ale to nie dawało im szczęścia. Zabrakło im mocnego fundamentu. Oni tak naprawdę nie wiedzieli, po co mają się uczyć, pracować, brakowało im silnej motywacji.
    Chociaż w ich rodzinach pod względem materialnym niczego nie brakowało, zatracili sens swojego życia. W ich domach zabrakło miłości, zaufania, ciepła, porozumienia, szacunku, dobrej woli. […]
    Aby się uratować, trzeba podjąć decyzję wyjścia z tego ciemnego tunelu zła. Kiedy już myślisz, że nie ma dla ciebie nadziei, jeżeli przyjmiesz Jezusa, nastąpi zmartwychwstanie, zwycięstwo nad grzechem i śmiercią. Dlatego potrzebujemy wpatrywać się w Zmartwychwstałego Jezusa, obecnego w Eucharystii.
    On okaże nam swoje Serce poprzez moc modlitwy. W modlitwie poznasz dokładnie, kim jesteś, co możesz uczynić, i kto może ci pomóc.
    Jezus ogarnia cię swoją miłością i mówi: „Pragnę cię zbawić. Przyszedłem, aby cię wyzwolić ze wszystkich zniewoleń. Pozwól Mi zmartwychwstać w tobie, a Ja zgładzę wszystkie twoje grzechy”.
    On pragnie to uczynić dla ciebie tu i teraz. Odrzuć więc gniew, rozgoryczenie, podejrzliwość. Przebacz z całego serca wszystko i wszystkim, i powiedz Jezusowi: „Panie, dokonaj we mnie cudu zmartwychwstania”.
    Czytaj całość: https://milujciesie.pl/pasja-zycia-siostry-elviry.html

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s