Świadectwo nawrócenia: w tym miejscu, w którym dopuściłem się bluźnierstwa, zostałem potrącony przez samochód…

Chciałem podzielić się z Państwem świadectwem mojego nawrócenia, jako wyraz wdzięczności Bogu za łaski i dobro jakie otrzymałem w życiu. Dziękuję też prowadzącym stronę W obronie Wiary i Tradycji Katolickiej, bo odegrała ona dużą rolę w moim powrocie do Boga. Niech Wam Pan Bóg błogosławi i strzeże, a Najświętsza Maryja Panna ma Was w swojej opiece.
Z wyrazami szacunku (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

Pamiętam jak natrafiłem na youtube na konferencję ks. Piotra Glasa pt. „Wskazania egzorcysty dla małżonków”, zainteresował mnie tytuł, więc kliknąłem i wsiąkłem na dobre. Wiedziałem, że to Pan Bóg chciał, abym obejrzał ten film, tym bardziej, że pojawił się on dokładnie we wrześniu 2014 r. i nie miał jeszcze wtedy dużej oglądalności. Miałem wrażenie, że ten ksiądz, mieszkający na stałe w Anglii, mówił o mnie i do mnie. Szybko zacząłem przeglądać inne filmy, materiały, portale o treści religijnej (m.in. Gościa Niedzielnego, Polonia Christiana, W obronie Wiary i Tradycji Katolickiej, kanał Ruchu Czystych Serc). Mógłbym wymieniać bardzo długo, generalnie była to wielka odtrutka po tym, czym dotychczas się karmiłem…

Świadectwo nawrócenia

Ponieważ Krzysztof to samo świadectwo przesłał też do Gościa Niedzielnego, damy tylko jego fragment i link do Gościa Niedzielnego oraz całość świadectwa do pobrania

Dopuściłem się bluźnierstwa. A potem…

     Chciałem podzielić się świadectwem, o tym jak Bóg zdziałał wielkie rzeczy w moim życiu, jak wiele dobra od Niego otrzymałem i jak moje życie odmieniło się dzięki sakramentowi Spowiedzi Świętej. Pisanie tego świadectwa nie przyszło mi łatwo, bo zbierałem się do niego od dłuższego czasu i zbytnio się ociągałem, znajdując zawsze coś ważniejszego do zrobienia. Ponadto potrzebowałem trochę czasu, aby sobie wszystko uporządkować, bo droga do mojego nawrócenia była długa, pokrętna, pełna upadków. Dopiero po czasie, patrząc z odpowiedniej perspektywy widać, że Pan Bóg pisze prosto po liniach krzywych.

     Pochodzę z rodziny wierzącej i praktykującej, sam również do czasu mojego nawrócenia, kilka lat temu, uważałem się za taką osobę, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy były to pozory, bo tak naprawdę moje duchowe życie było dwulicowe, pełne uwikłania w grzech, niechęci do jego odrzucenia, braku zaufania względem Pana Boga i ciągłej ucieczki przed Bożym Miłosierdziem. Swoją postawę mogę skomentować dwoma fragmentami Pisma Świętego:

„Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: 
Ten lud czci Mnie wargami, 
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.                                                                              
Ale czci mnie na próżno, 
ucząc zasad podanych przez ludzi” Mt 15, 7-9

oraz
„Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.” Mt 7, 21

Ale nie zawsze tak było.

     Pierwsze lata mojego duchowego życia jako kilkuletnie dziecko i w pierwszych klasach szkoły podstawowej oceniam pozytywnie. Moja wiara była żywa, miałem bliską relację z Bogiem, bo był On dla mnie kimś bliskim, kto chce dla mnie wszystkiego co najlepsze, kto mnie kocha i nigdy nie skrzywdzi. Do dziś pamiętam Pierwszą Spowiedź Św., z jak dużym przejęciem się do niej przygotowywałem i jak radośnie i lekko się czułem po odpuszczeniu grzechów. Także Pierwsza Komunia Święta była dla mnie niezwykłym duchowym przeżyciem i wydawało mi się wówczas, że nikt i nic nie odbierze mi szczęścia z obcowania z Bogiem. Wkrótce miało się to jednak zmienić. Czym to było spowodowane? Z perspektywy czasu można by się doszukiwać różnych przyczyn: problemy w domu rodzinnym, zły wpływ rówieśników, telewizji, niewłaściwych książek, zbyt płytka edukacja religijna. Jednak tak naprawdę byłoby to usprawiedliwianie się i szukanie winy u innych, zamiast realnego spojrzenia na własne postępowanie i wybory życiowe.

     To co zniszczyło moją szczerą i prawdziwą relację z Bogiem było spowodowane faktem, że już od wczesnej młodości prowadziłem „podwójne życie”. Rodzina i najbliższe otoczenie uważało mnie za miłe, grzeczne, dobrze ułożone dziecko i tak się zachowywałem, gdy wypadało takim być. W otoczeniu rodzeństwa lub rówieśników postępowałem inaczej. Rozrabialiśmy, używaliśmy dużo wulgaryzmów, dokuczaliśmy sąsiadom, wymyślaliśmy zabawy krzywdzące innych. Robiliśmy wiele złych i głupich rzeczy, z których dawniej byłem dumny, a obecnie wstydzę się i łapię się za głowę jak sobie o tym przypomnę. Sam nie tylko w tym uczestniczyłem, ale byłem często pomysłodawcą wielu grzechów.

     To samo działo się w moim życiu religijnym. Wprawdzie modliłem się codziennie, prosząc Boga o pomoc i opiekę, na lekcjach religii byłem uważany za dobrego ucznia, a co niedzielę z rodziną chodziłem do kościoła na Mszę Św., ale z drugiej strony obrażałem Boga, wyśmiewając się z osób prawdziwie wierzących, przedrzeźniając księży, drwiąc z Sacrum (przerabiając np. modlitwy lub pieśni religijne, zmieniając ich znaczenie lub co gorsza dodając wulgaryzmy). Jednocześnie nadal uważałem się za dobrego chrześcijanina, traktując moje postępowanie za „niewinne żarty”, nie widząc jednocześnie tego, że coraz bardziej otwierałem się na zło.

     Nie trzeba było długo czekać na smutne skutki takiego postępowania. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zwątpiłem w dobroć i miłosierdzie Boga. Pewnego razu idąc do spowiedzi (będąc jeszcze w szkole podstawowej) wiedziałem, że powinienem przyznać się do pewnej rzeczy, którą zrobiłem, a która wydawała mi się niewłaściwa. Jednak w konfesjonale zataiłem to ze wstydu przed księdzem, którego znałem. Od razu po skończonej spowiedzi usiadłem w ławce, spojrzałem na Tabernakulum i wiedziałem, że okłamałem nie tylko księdza, ale również Pana Jezusa. Zacząłem przepraszać Boga za to co zrobiłem, ale zamiast jeszcze raz pójść do spowiedzi i wyznać szczerze wszystkie grzechy, pomodliłem się tylko chwilę i wyszedłem z Kościoła.

     To wówczas straciłem coś naprawdę cennego – dziecięcą niewinność i przekonanie, że Bóg jest dobry i naprawdę mnie kocha, jest miłosierny i bliski każdemu człowiekowi. Od tego momentu Bóg stał się dla mnie bardziej sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Zamiast prawdziwej bojaźni wynikającej z miłości zacząłem się po prostu Boga bać, a szatan bardzo szybko wykorzystał sytuację w jakiej się znalazłem.

     Będąc jeszcze uczniem szkoły podstawowej dopuściłem się bluźnierstwa – przechodząc z grupą rówieśników koło przydrożnego krzyża splunąłem pod niego. Sam do tej pory nie wiem dlaczego to zrobiłem, czy „dla zabawy”, czy może aby „zaimponować grupie”, choć teraz to mało istotne. Najważniejsze było to, że w momencie w którym to zrobiłem poczułem przynaglenie, aby zrobić to w formie bluźnierstwa przeciw Jezusowi, który wisiał na tym krzyżu. Nikt się jednak nie śmiał, a chyba nawet nie zauważył tego co zrobiłem, ale ja wiedziałem, że było to coś złego i tym samym dałem szatanowi przyzwolenie na wejście z dużą siłą w moje życie. Nie musiałem czekać długo na efekty.

     Wkrótce potem w tym samym miejscu, w którym dopuściłem się bluźnierstwa, zostałem potrącony przez samochód na przejściu dla pieszych. Samego momentu wypadku nie pamiętam, poczułem tylko uderzenie i obudziłem się po jakimś czasie, leżąc zakrwawiony na ulicy, z tłumem gapiów nade mną, a potem podróż karetką do szpitala, zapłakani rodzice nad moim łóżkiem, operacja… W tamtej chwili otarłem się o śmierć. Leżąc przez miesiąc przykuty do szpitalnego łóżka, przestraszyłem się nie na żarty i oczywiście połączyłem ten wypadek z tym, co zrobiłem wcześniej. Obwiniłem o wszystko Boga i uznałem, że to Jego kara, bo przecież On za dobre wynagradza, a za złe karze. Nie myślałem wówczas o Jego miłosierdziu, że powinienem być mu wdzięczny, że jeszcze żyję, że dał mi szansę na nawrócenie. Nawet przysłał do mnie księdza, zapewne kapelana szpitalnego, który chciał mnie wyspowiadać, ale ja nie byłem na to gotowy. Pomyślałem wówczas, że mój grzech był tak ciężki, że ksiądz mi go nie odpuści, ponadto bałem się jego reakcji i co pomyśli rodzina, gdy się dowie co zrobiłem i jaka była prawdziwa przyczyna tego, że znalazłem się w szpitalu. Uczyniłem wtedy w duchu mocne postanowienie, że jeżeli wyspowiadam się kiedykolwiek z tego grzechu, to będzie to pod koniec życia, najpewniej na łożu śmierci. Z perspektywy czasu widzę jak bardzo złe i głupie było moje rozumowanie. Byłem wówczas po prostu przestraszonym dzieckiem, które pozwoliło, aby strach zaczął rządzić moim życiem.

     Po wyjściu ze szpitala, stopniowo odzyskiwałem zdrowie fizyczne, ale wypadek pozostał dla mnie traumą psychiczną i duchową na całe życie, starałem się więc najczęściej nie wracać do niego pamięcią. Mogę to porównać do źle zagojonej rany, zarośniętej blizną. Z pozoru wyglądało w porządku, a pod spodem wszystko ropiało i każde mocniejsze dotknięcie powodowało ból. Najgorsze było jednak to, że szybko zapomniałem o nie wyspowiadanych grzechach, przez co naraziłem swoją duszę na wielkie niebezpieczeństwo. Z pozoru pod względem duchowym wszystko wróciło do normy. Generalnie nadal uważałem się za tzw. „praktykującego katolika” (przez większą część mojego życia Msza Święta co niedzielę, Spowiedź Św. i Komunia Św. przynajmniej dwa razy w roku). Niestety moja wiara była już bardzo letnia, niby wierzyłem w Boga, ale nie całkowicie Jemu ufałem, chodziłem na Mszę Świętą, ale mało co z niej wynosiłem, modliłem się, ale w pośpiechu, bez uwagi i byle jak, stopniowo coraz mniej i coraz rzadziej; chciałem czytać Pismo Święte, ale miałem duże problemy, żeby się do tego zmobilizować. Do spowiedzi chodziłem też bardziej ze strachu, albo z przymusu, bo trzeba się wyspowiadać przed świętami, a nie dlatego, żeby spotkać się z Jezusem w konfesjonale, a potem w Komunii Św. i żyć w stanie łaski uświęcającej. Teraz już wiem, że działo się tak dlatego, bo liczyłem tylko na własne siły i myślałem, że zbawię się samemu, że moje dobre uczynki przeważą zło, które uczyniłem.

            W takim stanie pozostawałem przez ponad 20 lat i z każdym rokiem było coraz gorzej….

Czytaj całość: kliknij na Gosc.pl albo pobierz: Świadectwo

Słowo ode mnie:
Czytając to świadectwo przed opublikowaniem wzruszyłam się i popłakałam. Jakie to cudowne uczucie, przenikające do głębi duszy i serca wiedząc, że dzięki tej stronie i mnie ktoś wrócił do Boga. Obyśmy wszyscy w chwili śmierci i spotkania z Panem mogli usłyszeć, że ktoś dzięki nam wrócił do Boga, że nie odszedł od Boga ku zwodniczym religiom, ułudzie świata, mamonie – ale właśnie wrócił do Boga

Ten wpis został opublikowany w kategorii Świadectwa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

104 odpowiedzi na „Świadectwo nawrócenia: w tym miejscu, w którym dopuściłem się bluźnierstwa, zostałem potrącony przez samochód…

  1. Lena pisze:

    Bardzo proszę o modlitwę za mojego teścia, jest chory na raka a teraz doszły przerzuty i coraz gorzej się czuje. Bóg zapłać

    • Bernadeta pisze:

      +++

    • Aleksandra pisze:

      +++

    • Renata Anna pisze:

      +++

    • Maggie pisze:

      🙏🏻❣️

      • Maggie pisze:

        Modlitwy do św. Peregryna

        (patron chorych na raka)

        Święty Peregrynie, dałeś nam przykład do naśladowania bo jako chrześcijanin byłeś oddany miłości, jako Serwita byłeś wierny w służbie, jako pokutnik pokornie uznawałeś swój grzech, dotknięty – cierpliwie znosiłeś cierpienie. Oręduj za nami u Ojca Niebieskiego abyśmy jak Ty, oddani, pokorni i cierpliwi mogli otrzymać od Jezusa Chrystusa łaskę, o którą prosimy.

        * * * * *
        O święty Peregrynie, Ty, którego zwano „potężnym” i „cudownym pracownikiem” z powodu licznych cudów, które otrzymywałeś od Boga dla tych, którzy uciekali się do Ciebie. Przez tak wiele lat znosiłeś na swym własnym ciele chorobę rakową, która niszczy samą istotę naszego jestestwa, i który uciekłeś się do Źródła wszelkiej łaski, gdy człowiek był już bezsilny.
        Zostałeś wyróżniony wizją Chrystusa, który zszedł z Krzyża by Cię uzdrowić. Proś Boga i Matkę Boską o uzdrowienie dla tych chorych, których powierzamy Tobie. Wsparci w ten sposób przez Twe potężne wstawiennictwo będziemy śpiewać Bogu, teraz i na wieki, pieśń wdzięczności za Jego wielką dobroć i miłosierdzie.

        AMEN.

  2. wobroniewiary pisze:

    Do codziennego odmawiania przez niewolników NMP:

    Ja, N…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu Św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia.
    Bym zaś wierniejszy Mu był, niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności.

    Módlmy się za siebie nawzajem, przyzywając opieki św. Michała Archanioła

    Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen!
    Święty Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli. Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj, za Twoim przykładem, na początku nowego dnia, otwierając się na działanie Ducha Świętego, w każdej chwili dawał się Bogu, wypełniając z miłością Jego świętą wolę. Niech razem z Tobą wołam bez ustanku: Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego. Amen

    Módlmy się o ochronę dla siebie i swoich bliskich

    „Zanurzam się w Najdroższej Krwi naszego Pana Jezusa Chrystusa. Krwią Jezusa pieczętuję wszystkie miejsca w moim ciele, poprzez które duchy nieczyste weszły, lub starają się to uczynić. Niech spłynie na mnie, Panie, Twoja Najdroższa Krew, niech oczyści mnie z całego zła i z każdego śladu grzechu. Amen!”

    „Panie, niech Twoja Krew spłynie na moją duszę, aby ją wzmocnić i wyzwolić, – na tych wszystkich, którzy dopuszczają się zła, aby udaremnić ich wysiłki i ich nawrócić – a na demona, aby go powalić.”

    Modlitwa na cały 2019 rok

    Jezu, Maryjo, Józefie – kocham Was, ratujcie dusze! Święta Rodzino opiekuj się moją rodziną i uproś nam wszystkim pokój na świecie. Amen!

  3. MarekSz pisze:

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Przenajświętsza Maryja Panna.
    Przeczytałem chociaż niecałe świadectwo. Jest mocne. Jak czytałem to wiele takich samych strategii zastosował szatan w moim przypadku – świętokradzkie spowiedzi i komunie od dzieciństwa. Chodziłem do kościoła ale nie byłem tam obecny duszą. Też zbieram się do spisania moich przeżyć i ciągle coś mnie powstrzymuje. Ale czuję silną potrzebę zrobienia tego. Już raz nawet zacząłem ale zniszczyłem kartkę. A działy się niesamowite rzeczy. Doszło do tego że nie byłem w stanie klęczeć w kościele. Bolały mnie kolana. Specjalnie brałem czapkę nawet w ciepłe dni aby podkładać pod kolana. Po spowiedzi generalnej nagle przeszło. Śniło mi się piekło. Tak to interpretuję. Śniły mi się ręce (dłonie plus przedramiona, ogromna ilość), które chciały mnie złapać i gdzieś wciągnąć. Nie byłem w stanie się obronić przed nimi. Czułem śmiertelny strach i całkowitą bezsilność. Tej samej nocy śniło mi się jak Matka Boża mnie uwalnia. Po jakimś czasie przyśnił mi się sam demon. Było to żywy trup z oczami bez źrenic. Spojrzał na mnie i powiedział: „nigdy nie zostawię cię w spokoju”. Obudziłem się ale nie byłem przerażony i dziękowałem Bogu że mnie ochrania. I powiedział prawdę. Nie daje mi spokoju. Ale uzbrojony w różaniec który stale noszę przy sobie odpieram te atak. I wiele innych niesamowitych przeżyć. Ja już nie wierzę (taki skrót myślowy) tylko wiem że Bóg jest. Ale są też przerażające moce ciemności. Nikomu o tym nie opowiedziałem. Próbowałem żonie ale czułem wewnętrzny głos żebym tego nie robił. Jak ona sama zauważyła moje zachowanie zmieniło się w sposób nagły o 180 stopni. Była wręcz zaniepokojona. Myślę że nie jest gotowa na moją opowieść bo sama raczej jest daleko od Boga. Już i tak mówi że zachowuję się jak „moher” lub stara babka. Modlę się wytrwale za nią i wiem że Pan Jezus także w jej przypadku realizuje indywidualny plan zbawienia. Jak Jak spiszę wszystko to się podzielę na tej stronie. Z Panem Bogiem.

    • Mateusz pisze:

      Dokładnie takie świadectwa dają pozytywnego „kopa” żeby samemu zabrać się do pracy, porzucić letniość a stać się gorący.. Powodzenia dla wszystkich walczących Niech Pan Jezus błogosławi a Matka Najświętsza chroni.

    • Hala pisze:

      Wspaniale czytać takie wpisy. Panie Marku, jest Pan na jedynej słusznej drodze. Pozdrawiam i życzę nam wszystkim wytrwałości i łask Bożych w naszej ziemskiej pielgrzymce do Boga.

  4. Mateusz pisze:

    Dziś wtorek więc polecam wszystkim https://www.youtube.com/watch?v=3t5G6F4LHGc

  5. Monika pisze:

    do „słowo ode mnie” to dzięki Bogu ktoś się nawraca nie dzięki nam,sami z siebie jesteśmy tylko bezużytecznym narzędziem, to tak jakby młotek był dumny z tego że wbił gwóźdź w ścianę,a to ręka jego Pana…
    sama często przyłapuję się na takim myśleniu,wiadomo kto krąży w każdej minucie naszego dnia jak lew ryczący i czeka żeby pożreć

    • wobroniewiary pisze:

      Ty nie rozumiesz!
      Chodzi nie o pychę, ale o to, że po pierwsze człowiek sam wspomniał o stronie w swoim świadectwie, a dwa, chodzi o to, że nasze uczynki pójdą za nami na sąd „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych…”

      Dla mnie to zachęta do dalszego prowadzenia strony – tylko i aż tyle. A fałszywa pokora jest nie na miejscu – podobnie jak pycha!

      • Mateusz pisze:

        dodałbym Pani Ewo do tego jeszcze żeby nie mylić pokory z naiwnością…

      • the_cure pisze:

        falszywa pokora wydaje sie byc znacznie badziej niebezpiczna od pychy. czesto Ci ktorzy zarzucaja innym pyche sami sa w niej pograzeni, zrszta podobnie jest z slynna mowa nienawisci

        • Maggie pisze:

          Masz rację, że wiele razy jest tak jak z powiedzenia „przyganiał kocioł garnkowi, że osmolone ucho ma” (albo przypowieść o belce).

          Ewa dzieli się radością i nie ma w tej radości miligrama pychy. Czy to tak trudno wielu spamowcom zrozumieć? Pamiętam, wiele ataków na Adminów.
          Był czas, że zamknięte były wszystkie komentarze i wiele bólu, nasuwającego Ewie myśl o zamknięciu strony (nie daj Panie Boże aby do tego kiedykolwiek doszło🙏🏻❣️).

          Na WOWIT trafiłam NIE przypadkiem, w trudnym momencie i nie ma dnia abym sercem nie była z WOWIT’ową Rodziną … nawet kiedy miałam/mam „internetowe trudności” czy brak czasu.

          Wszechmogący Boże, błogosław Adminom, ks,Adamowi, wszystkim WOWIT’om i miej ich w Swej Opiece❣️🙏🏻💕❣️

    • eska pisze:

      Młotek dumnym być nie musi. A czy wolno mu się cieszyć, że miał udział w czymś dobrym? Czy może radość też jest zabroniona?
      Autor świadectwa z wpisu głównego też opowiada o radości płynącej z tego, że od czasu nawrócenia udało mu się różne osoby podprowadzić na drogę do Boga – to źle? Proponuję doczytać w tym świadectwie, że jednocześnie towarzyszy temu świadomość, iż dzieje się to dzięki łasce Bożej i wywyższanie się nawet nie przychodzi wtedy do głowy. Natomiast radości nie musimy chyba komuś odmawiać – Bóg stworzył człowieka tak, że to pozytywne emocje motywują go do dalszych działań i dają przysłowiowego „kopa”, nowej energii i zapału. Mamy pełne prawo się cieszyć, gdy okazuje się, że jesteśmy częścią czegoś dobrego.

      • the_cure pisze:

        z ta radoscioa to troche podobnie jest w tym powiedzeniu ojcow pustyni: unikaj ludzi ktorzy nie potrafia zartowac, sa oni malo powazni.

  6. wobroniewiary pisze:

    Na podstawie świadectwa oraz na kanwie ostatnich wydarzeń:
    Wszyscy chętnie cytują słowa Jezusa „nikt cie nie potępił to i ja nie potępiam” Ale zapominają nagle 2 części: „Idź i nie grzesz więcej”!

    Inaczej może być tak, jak pisze św. Faustyna:
    „W pewnej chwili, kiedy weszłam na pięć minut na adorację i modliłam się za pewną duszę, zrozumiałam, że nie zawsze modlitwy nasze Bóg przyjmuje za te dusze, za które my się modlimy, ale przeznacza za inne dusze, i [że] nie przynosimy im ulgi [w utrapieniach], jakie cierpią w ogniu czyśćcowym; jednak modlitwa nasza nie ginie.” (Cytat z „Dzienniczka” nr 621)

    • Monika pisze:

      Wczoraj przeczytaliśmy z mężem to piękne, poruszające świadectwo Krzysztofa, które mimo, że jest obszerne, to właśnie dobrze, że takie długie, bo można z niego wynieść dużo dobrego, podaje wiele cennych wskazówek, jak choćby to, że warto słuchać spowiedników i stosować się do ich zaleceń, i wiele innych.
      Kto jeszcze nie czytał polecam przeczytanie do końca całości.
      Człowiek powinien zawsze wierzyć, że jest dla niego nadzieja, choćby upadł i długo w złym stanie leżał w błocie – czasem ktoś inny wymodli nam podniesienie się z tego błota, nawet po wielu latach z dala od Chrystusa. Sami z siebie przeważnie niewiele możemy zrobić, zwłaszcza jak zły już zdążył rozłożyć nas na łopatki w tym błocie.
      Dziękujemy Krzysztofowi, ze chciał podzielić się z nami tym świadectwem.

  7. BePe pisze:

    Już ponad 700 tys. wyświetleń ma wywiad, w którym znany z katolickich poglądów p. Grzegorz Braun opowiada o śmierci śp. pana Adamowicza i o swojej koalicji. https://www.youtube.com/watch?v=A-98Yszf-t8&feature=share

    • wobroniewiary pisze:

      A mnie mdli – pochwała kary śmierci więc napiszę to co na fb (tu na stronę będę zaglądać ale jedynie po to, by zapisywać dalej do Nowenny Pompejańskiej a tak – do niedzieli mówię „do widzenia”)

      Na fb napisałam zresztą tak:
      Znikam na kilka dni z fb, mam już odruch wymiotny – niedługo Adamowicze, Owsiaki, Wałęsy, Tuski i cały ten chłam z kościołem otwartym na czele zaczną z lodówki wyskakiwać a nie mam ochoty na psychiatryk!!! Jest jeszcze normalne życie!

      • Jerzy W. pisze:

        I słusznie p. Ewo!. Po co się emocjonalnie angażować w ten bełkot faryzeuszy.

      • BePe pisze:

        Nie oczekuję w takim razie odpowiedzi od pani Ewy, ale może ktoś mi wyjaśni, czemu kogoś mdli na myśl o karze śmierci. Przecież nie jest ona zabroniona przez katolicką naukę społeczną; będąc katolikiem można popierać karę śmierci za najcięższe zbrodnie. I zaznaczam, że pan Braun nie ma nic wspólnego z kościołem otwartym.

        • Monika pisze:

          Będąc katolikiem można popierać karę śmierci za najcięższe zbrodnie?
          To jakaś kolejna „nowinka”, która nie ma nic wspólnego z Prawdą.
          Poczytaj Pismo Święte – znajdziesz odpowiedź.
          Poczytaj nauczanie Świętego Papieża Jana Pawła II – znajdziesz odpowiedź i innych prawdziwych autorytetów w Kościele katolickim a nie poza Nim.
          Czy Pan Jezus popiera karę śmierci? To chyba oczywiste. Czy to wymaga tłumaczenia?
          Na stronie WOWiT też była o tym niejedna dyskusja i była odpowiedź.

          Od kiedy zniesiono przykazanie ” nie zabijaj”?
          Dziwne bardzo, że jakikolwiek katolik, który jest blisko Boga, może popierać karę śmierci lub ma z tym problem z zastanawia się czy może ją popierać. Tu nie ma nad czym się zastanawiać. To ewidentnie się wyklucza – być katolikiem i zabijać lub przykładać do tego rękę (popierać).
          Ludziom tak te szkodliwe media namieszały w głowach, że niejeden popiera także aborcję, która przecież jest morderstwem i jednocześnie przyjmuje Pana Jezusa w Eucharystii, myśląc, że dobrze czyni i że nie jest to w sprzeczności. Ludzie naprawdę tak myślą, wierząc, ze jest to nauczanie KK. Czy my mamy sądzić kogo zabijamy a kogo nie? Kto bardziej zgrzeszył i czy się nawróci? Komu i za co życie odbierzemy? Jakiś absurd – to nie jest nauczanie KK.

          A jeśli chodzi o Pana Brauna to także tutaj, na tej stronie mieliśmy przykłady i widzieliśmy co On popiera – między innymi jogę. Czy wg Ciebie katolicka nauka społeczna popiera jogę?

        • Jerzy W. pisze:

          Do BePe. Proszę się wsłuchać co mówi Kościół i Papież na temat kary śmierci. Pan Bóg jest dawcą życia i śmierci, a nie człowiek!. I tyle w tym temacie. Pozdrawiam.

        • BePe pisze:

          Kiedyś szukałam odpowiedzi na pytanie, jak to pogodzić z V przykazaniem i znalazłam taką: w oryginale jest „Nie będziesz mordował”, co nie wyklucza kary śmierci zasądzonej po uczciwym procesie. Z tego co mi wiadomo, papieże nie zakazali nigdy kary śmierci, co by wskazywało na słuszność tego tłumaczenia. Jeżeli jakiś papież zakazał, to proszę napisać, który. Nie pytam, żeby się kłócić, chcę jedynie dotrzeć do prawdy.
          Najbardziej dziwi mnie tak łatwe posądzanie kogoś o hipokryzję. Słyszeli Państwo o Konfederacji Gietrzwałdzkiej z 2018 r.? Może jednak osoby, które ją podpisały nie są hipokrytami?

        • beat pisze:

          @ BePe
          uwazam ze Zycie i Smierc naleza do Boga

        • BePe pisze:

          Do Moniki. Nigdy nie widziałam na tej stronie dyskusji o panu Braunie, nie wiedziałam też, że popiera jogę (w co trudno mi uwierzyć, ale poszukam, może rzeczywiście).

        • BePe pisze:

          Na zakończenie dyskusji:
          Papież Franciszek zmienił zapis dotyczący kary śmierci, uznał ją za niedopuszczalną. Wcześniej KKK dopuszczał karę śmierci w określonych przypadkach. Znaczy to tyle, że V przykazanie nie wyklucza kary śmierci.
          Co do p. Brauna: znalazłam informacje o tym, że jest popierany przez jogina, ale nie znalazłam informacji o popieraniu jogi przez pana Grzegorza. Pozdrawiam.

        • Marek pisze:

          Pan Braun jest zwolennikiem kary śmierci ale dziś są skuteczne metody odizolowania morderców od społeczeństwa i tej kary nie trzeba orzekać, wystarczy dożywocie, po drugie, skazaniec ma czas do naturalnej swojej śmierci na nawrócenie i po trzecie V – Nie zabijaj, to znaczy nie zabijaj nikogo od poczęcia do naturalnej śmierci.
          Jogin poparł Brauna przed wyborami ale Braun nie popiera jogi, otwarcie może i nie popiera ale będąc razem na spotkaniu przedwyborczym Braun ani słowem nie wspomniał o tym, że joga jest zła, to jest po prostu kupowanie głosów „ja nie mówię o jodze a ty mnie popieraj” Ciekawe czy wśród materiałów wyborczych nie było promocji jogi.

        • Monika pisze:

          BePe, a czym się różni zabijanie od mordowania? Jest tu może jakaś różnica?
          Czy nie jest to inaczej odbieranie życia? Uśmiercanie?
          Można spierać się o słowa ale to nic nie zmienia z tego faktu co się czyni i które przykazanie łamie.
          Aborcjoniści też pięknie mówią, że aborcja to nie mord, czyli zabijanie, bo wg nich to pozbycie się problemu i inne równie kuriozalne zwroty, które różnią się określeniami słownymi, żeby odwrócić uwagę czym naprawdę są, co nie zmienia faktu co się dokonuje.

        • Damian pisze:

          Nie zabijaj. Słowa te nie dotyczą tylko odebrania życia fizycznego człowiekowi. To jest tylko proste, bezpośrednie tłumaczenie tego przykazania.
          Nie zabijaj to przykazanie, które nadal nie jest dobrze rozumiane, nie w pełni tłumaczone. Jezus ciągle od nowa musi je tłumaczyć.
          Nie zabijaj- to kochaj zamiast nienawidzić.
          Nie zabijaj- to buduj, a nie niszcz.
          Nie zabijaj- to spójrz z uśmiechem na tego, kto do ciebie przychodzi.
          Nie zabijaj- to przebacz już siedemdziesiąty siódmy raz.
          Nie zabijaj- to z pokorą przyjmij pouczenie.
          Nie zabijaj- to uznaj swoją nędzę i panowanie Boga w twym sercu.
          Nie zabijaj- to błogosław, a nie złorzecz.
          Nie zabijaj- to okazuj miłosierdzie, a nie zimne serce.
          Nie zabijaj- to wesel się z tymi, którzy się radują i płacz z tymi, którzy płaczą.
          Nie zabijaj- to dawaj, nie odmawiaj.
          Nie zabijaj- to nie chowaj urazy.
          Nie zabijaj- to nie unoś się gniewem.
          Nie zabijaj- to nie bluĽnij, nie szydĽ, nie kłam, nie rzucaj oszczerstw.
          Nie zabijaj- to czyń dobro, bo jego brak już jest złem.
          Nie zabijaj- to stawaj w obronie dobra, reaguj na zło.
          Nie zabijaj- to przyjmij cierpliwie cierpienie.
          Nie zabijaj- to dziel się tym, co masz, dawaj, gdy proszą, pożyczaj, gdy potrzebują.
          Nie zabijaj- to chroń swe oczy, swe serce przed tym, co nieczyste.
          Nie zabijaj- to pielęgnuj życie, które w tobie złożył Bóg.
          Nie zabijaj- to chroń dobro, które w tobie jeszcze pozostało.
          Nie zabijaj- to pozwól swojemu sumieniu niepokoić ciebie.
          Nie zabijaj- to chroń wrażliwość twego serca, bo jest ona darem Boga.
          Nie zabijaj- to pozwól swojej duszy na spotkanie z Bogiem.
          Nie zabijaj- to daj sobie czas na modlitwę.
          Nie zabijaj- to czerp jak najczęściej moc, siłę, zdrowie z Eucharystii.
          Nie zabijaj- to pozwól Jezusowi przychodzić do ciebie pod postacią Chleba.
          Nie zabijaj- to adoruj Jezusa, który żyje w tobie.
          Nie zabijaj- to wielbij Boga w Jego niezmierzonych łaskach i darach.
          Nie zabijaj- to pozwól Bogu na stałe zamieszkanie twej duszy.
          Nie zabijaj- to chroń serce, duszę i ciało przed władzą tego świata, a oddawaj się cały pod panowanie Boga.
          Nie zabijaj- to chroń życie, nie pozwól na śmierć duszy.
          Nie zabijaj- oznacza, iż mamy zaniechać wszelkich działań, czynów, myśli, odrzucać emocje i uczucia, które zabijają życie łaski w nas, które odsuwają nas, odłączają od Boga – Dawcy życia, które zabijają wrażliwość sumienia i powodują nie odróżnianie dobra od zła.
          malenkadroga.pl

        • Monika pisze:

          Dziękuję Damian za bardzo trafne dopowiedzenie, bo ono jest ważne i konieczne, choć dla niektórych nawet takie bezpośrednie tłumaczenie oczywistej przecież sprawy okazuje się, że nie jest oczywiste.
          Przewrotność ludzka bywa zadziwiająca jak wszystko można sobie wspaniale tłumaczyć, jak łatwo naginać, wymyślać, byle tylko nie dopuścić tej myśli, że coś jest grzechem i przyznać po prostu z pokorą przed Bogiem: „zgrzeszyłam (-łem)”. Czasem to jest bolesne ale tu właśnie prawda jest istotna a nie jak my sobie myślimy i tłumaczymy sami przed sobą, byle tylko zło usprawiedliwiać. I brniemy dalej w zło i dziwimy się potem co się dzieje, dlaczego mnie spotyka to czy tamto.
          A przecież:
          Nie zabijaj – to nie chowaj urazy
          Nie zabijaj – to chroń serce, duszę i ciało przed władzą tego świata
          itd.

        • BePe pisze:

          Z całym szacunkiem, jeżeli nie byłoby różnicy, między nie zabijaj a nie morduj, to Kościół Katolicki byłby w błędzie przez długi czas. Papież Franciszek miał prawo stwierdzić, że kara śmierci jest niedopuszczalna, ale powtórzę: nie wynika to bezpośrednio z V przykazania ani z całego Pisma Świętego, bo inaczej Kościół Katolicki by wcześniej błądził uznając karę śmierci za dopuszczalną w określonych przypadkach. Co jest nie tak w tym rozumowaniu?
          Dobrze, że przyznano, iż bycie popieranym przez jogina to nie to samo, co popieranie jogi. Oczernianie pana Brauna przez domysły/insynuacje, że miał z tego jakieś korzyści jest niestety grzechem i pomodlę się, aby moi rozmówcy to zrozumieli.

        • Monika pisze:

          Przepraszam bardzo, ale jeśli jakiś jogin promuje pana Brauna i On na to pozwala, inaczej: posługuje się joginem – jak by nie patrzeć wykorzystuje Go do promocji własnej osoby, to mówi mi wszystko i nie mam nic do dodania. Mniejsza o szczegóły kto kogo wykorzystał w tej sytuacji. Od takiej osoby, które z joginami trzymają ja pozwolę sobie też trzymać się z daleka, tym bardziej, że kościół nic nie ma wspólnego z promowaniem kary śmierci, co czyni właśnie pan Braun, podkreślając jakie to dla Niego ważne.
          Czy odciął się może od promocji jogi u siebie, a może wyjaśnił cokolwiek, co joga ma z Nim wspólnego? Okazuje się, że jednak ma. Nie odciął się od promowania przy okazji jogi. Jako katolik powinien to wiedzieć i zareagować właściwie. A jeśli nie wiedział, to czy nikt z jego otoczenia nie przestrzegł Go jak wielkie to zagrożenie duchowe? Ten pan jest osobą publiczną, znaną wielu, więc jako katolik dał właśnie świadectwo na swoją wiarę – odnośnie jogi i jej promowania u siebie.
          Ostatecznie czy to takie ważne kto kogo wykorzystał do promowania siebie – czy jogin pana Grzegorza czy odwrotnie?
          Miał okazję pokazać w co wierzy i pokazał.

        • BePe pisze:

          Do Moniki: Pani logika jest bardzo pokrętna. Uważa pani, że pan Grzegorz powinien od razu odciąć się od jogi – i ok, tylko nie zna pani intencji pana Grzegorza i nie powinna pani tego zrównywać z promowaniem jogi, bo to już jest kłamstwo.

        • Monika pisze:

          BePe, skoro ofiarowałaś modlitwę za swoich rozmówców, to a również obiecuję modlitwę za Ciebie o światło Ducha Świętego i poznanie Prawdy, osobistego spotkania Jezusa, który jest samą Miłością i Miłosierdziem. Jedynie osobiste spotkanie z Jezusem gwarantuje poznanie prawdy, także odnośnie przykazania: Nie zabijaj!

          Z tego co tu mówiłaś zrozumiałam, że szukałaś odpowiedzi na pytanie związanie z karą śmierci i znalazłaś odpowiedź, która Cię zadowala a w obecnej chwili Twoje rozumienie V przykazania jest mniej więcej takie i teraz brzmi w Twoim wydaniu to przykazanie, które my znamy wszyscy jako „Nie zabijaj”:
          „Nie morduj (nie będziesz mordował) ale w określonych przypadkach zabijaj, tylko po uczciwym procesie.” – Według tego co pisałaś wcześniej dokładnie do tego to się sprowadza. Czy się mylę? Czy dobrze Cię zrozumiałam?
          Śmierć zasądzona po uczciwym procesie. Czy naprawdę wg Ciebie to jest sprawiedliwe i w ogóle możliwe? A w dodatku jest to wg Woli Bożej? Tego wg Ciebie chce Pan Bóg?
          Jak w wykonaniu ludzi ma wyglądać uczciwy proces? Skoro wiemy, że w świecie w całej historii człowieka procesów niesprawiedliwych było całe mnóstwo (kto wie czy nie większość?) i mnóstwo ludzi niewinnych poszło na śmierć. Właśnie dlatego, że w wielu krajach, nie wyłączając naszego, prawo człowieka miało i ma najczęściej niewiele wspólnego z Prawem Bożym, czyli z 10 przykazaniami.
          Byłam kiedyś ławnikiem kilka kadencji w Wydziale Karnym Sądu i wiem jak wyglądają procesy i na ile są sprawiedliwe. Nie ma co się łudzić na temat sprawiedliwości ludzkich sądów i nie chodzi tu tylko o Polskę.

          Jezus, Bóg-Człowiek, który nikogo nie zabił ani żadnym nawet najmniejszym grzechem nie zasłużył na to co Go spotkało z ręki ludzi, też miał „proces” i został skazany na śmierć. Może to za wiele co powiem ale czy nie chciał też m. in. pokazać nam do czego prowadzi nienawiść i ludzkie sądy? Do zabijania się nawzajem w imię „słusznych sądów” (wg części ludzi) ale tylko ludzkich sądów i ludzkich celów.

          Niech Pan Bóg błogosławi Tobie i Twoim bliskim, i obdarzy światłem poznania, odnośnie cywilizacji życia, prawdy i miłości.

        • BePe pisze:

          Myślalam, że dyskusja już zakończona, hmmm. Napiszę tak: nigdzie nie podejmowałam się emocjonalnego interpretowania przykazań na własną rękę, a jedynie przytaczałam naukę Kościoła i fakt, że w określonych przypadkach nauka mądrzejszych ode mnie nie wykluczała kary śmierci. Czyż nie ten sam Bóg, który dał X przykazań, nie zezwolił Mojżeszowi na stosowanie kary śmierci? Księga Wyjścia:
          „14 Jeśli zaś ktoś posunąłby się do tego, że bliźniego zabiłby podstępnie, oderwiesz go nawet od mego ołtarza, aby ukarać śmiercią. 15 Kto by uderzył swego ojca albo matkę, winien być ukarany śmiercią. 16 Kto by porwał człowieka i sprzedał go, albo znaleziono by go jeszcze w jego ręku, winien być ukarany śmiercią”.

        • Monika pisze:

          Bardzo dobre wyjaśnienie – poparte cytatami z Pisma Świętego.
          Warto zapoznać się z całością, choć tu przytaczam fragment z pewnego artykułu: „Dlaczego Bóg kazał zabijać w Starym Testamencie? Wyjaśnienie” (Z Chrześcijańskiego Portalu Informacyjnego)
          Jezus prowadził służbę pełną pokoju. Nie zabijał tych, którzy mu się sprzeciwiali. Tymczasem w Starym Testamencie Bóg nakazywał zabijanie całych społeczności. Dlaczego?
          (…)
          Musimy pamiętać o dwóch rzeczach odnośnie Boga: Boży gniew za grzech jest o wiele większy od gniewu człowieka i miłość Boża jest o wiele większa od miłości człowieka do innych.
          Jeśli czytasz Biblię przez okulary mówiące „Bóg powinien postępować tak, jak oczekuję, że będzie postępował”, to zapewne się rozczarujesz. Z drugiej strony, jeśli czytasz Biblię przez okulary mówiące „Boże drogi są wyższe od dróg człowieka”, to docenisz Boga, mimo, że możesz nie rozumieć Jego dróg w pełni.

          Wyobraź sobie przestępców, którzy porywają, torturują i zabijają niewinnych ludzi. A teraz wyobraź sobie, że 10 z nich zostanie skazanych na śmierć. Wyobraź sobie sędziego, który postanawia, że pójdą wolno, jeśli pozwolisz, by jedno z twoich dzieci poniosło śmierć na krzyżu za ich przestępstwa.

          Czy kochałbyś tych przestępców na tyle, by posłać swoje dziecko, by cierpiało i umarło za ich wypuszczenie? Ja szczerze mówiąc, wiem, że bym na tyle nie kochał. Nie mógłbym tego zrobić i nie zrobiłbym. Ale to ja i jest tak częściowo z powodu ograniczeń miłości człowieka do innych.

          Oburzamy się, gdy przestępcy napadają na niewinnych ludzi, a jednak Biblia mówi, że twoje i moje grzechy są nawet bardziej odrażające dla Boga. Dopóki tego nie przyjmiesz, nigdy nie zrozumiesz jak Bóg cię kocha.

          Jak odpowiedział na naszą nikczemność? Na szczęście posłał Swojego jedynego Syna, by zajął nasze miejsce na krzyżu. Jezus cierpiał i poniósł karę, na jaką zasłużyliśmy.

          Jego miłość jest milion razy większa od miłości człowieka.

          Dlaczego Bóg posłał Swojego jedynego Syna na krzyż? Bo to był jedyny sposób, by Jego miłość do nas, jak również sąd nad grzechem, zostały spełnione jednocześnie. Boża sprawiedliwość wymaga, by ci, którzy łamią prawo, zostali ukarani. Bóg Ojciec „zaaranżował” doskonałą ofiarę Swojego Syna za nasze grzechy. Gdyby nie śmierć Chrystusa na krzyżu, nie mieliśmy żadnej możliwości uzyskania przebaczenia. Jezus poniósł karę za nasze grzechy „raz na zawsze” (Rz. 6,10, 1 P. 3,18).
          „Ukarany został dla naszego zbawienia” – czytamy w Księdze Izajasza 53,5.
          To proroctwo zostało dane 700 lat przed narodzinami Chrystusa w Betlejem. Bóg Starego i Nowego Testamentu to ten sam Bóg. On się nie zmienia.
          „Jezus Chrystus jest ten sam wczoraj, dziś i na wieki.” (Hbr. 13,8).

          Czytając Nowy Testament ludzie zastanawiają się, dlaczego Boży gniew z powodu grzechu się zatrzymał.
          Krzyż ujawnia zmianę w podejściu Boga do tej sprawy w nowym przymierzu. Jego gniew wobec grzechu i miłość do człowieka połączyły się na krzyżu. A jeśli chodzi o tych, którzy odrzucają Chrystusa i zdają się prześlizgiwać przez życie bez konsekwencji, czytamy w Piśmie, że niewierzący „gromadzą sobie gniew na dzień gniewu” jako rezultat swojej „zatwardziałości i nieskruszonego serca” (Rz. 2,5).

          Jednocześnie „Bóg nie posłał swojego Syna na świat, by go potępić, ale by świat zbawić” (J. 3,17).
          Ostateczne potępienie człowieka jest trzymane na dzień sądu. Człowiek może tylko do końca swojego życia na ziemi wyjść spod gniewu Boga, jeśli odwróci się od swoich grzechów i zaufa Jezusowi, by mu wybaczył.
          „Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim.” (J. 3,36).

          Wybór należy do ciebie. Bóg już dokonał swojego wyboru dla świata grzeszników, którzy naruszyli Jego doskonałe przykazania.

          „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł.” (Rz. 5,8).

          Źródło: Christian Post
          https://chnnews.pl/slowo/item/3511-dlaczego-bog-kazal-zabijac-w-starym-testamencie-wyjasnienie.html

          Dla lepszego zrozumienia i zobrazowania, proponuję obejrzenie filmu „Most” (polska skrócona wersja)

          Pełna wersja: https://www.youtube.com/watch?v=yRXkGdpss6o

        • wobroniewiary pisze:

          Monika – żadnych chnnewsów u nas na stronie To protestancka strona!!!

          Dość już tego tematu na dzisiaj – moje nerwy chodzą na ostatnim kawałeczku sznurka- i w końcu mogą się zerwać!!

        • Monika pisze:

          Z cyklu: J. Salij, Tajemnice Biblii
          „OKO ZA OKO, ZĄB ZA ZĄB”
          https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/tajemnice_biblii/oko.html

        • BePe pisze:

          Gdyby opublikowano tu drugi z moich wczorajszych komentarzy, uniknelibyśmy dodatkowych odniesień do istoty Starego i Nowego Testamentu. Cóż, jednak pani Monika przyznała mi rację, bo w Starym Testamencie Bóg pozwalał na kerę śmierci, czyli V przykazanie dane przecież w Starym Testamencie Mojżeszowi musiało brzmieć Nie morduj lub Nie zabijaj*
          *nie dotyczy kary śmierci.

          Pierwszy raz w tej dyskusji zdobędę się na własną refleksję:
          Są 2 opcje
          1) w Nowym Testamencie z karą śmierci jest podobnie jak z oddalaniem żony, czyli Mojżesz pozwolił, ale ze względu na słabość ludzką, i nie tak powinniśmy czynić. Prawo bez kary śmierci jest lepsze, choć tak naprawdę bardziej wymagające
          2) w Nowym Testamencie święty Łotr przyznał, że odbiera SŁUSZNY wyrok; Jezus Chrystus – jakby rzekli niektórzy – miał szansę zaprzeczyć, ale tego nie zrobił, więc pochwala. Ja z tym wnioskowaniem oczywiście się nie zgadzam. Może śmierć była blisko i to nie był czas na traktaty o karze śmierci, ale na rozmowę ze skruszonym, cierpiącym człowiekiem.
          Skłaniam się ku opcji pierwszsj, ale tak naprawdę nie pamiętam nic z Nowego Testamentu, co JEDNOZNACZNIE zakazywałoby kary śmierci i dlatego nie będę wyzywać ludzi popierających karę śmierci od hipokrytów. Zwłaszcza gdy sprzeciwiają się jednocześnie aborcji, eutanazji, eugenice, socjalizmowi (tak, według jednej z encyklik nie można być jednocześnie socjalistą i dobrym katolikiem – kto nie wierzy, niech wygoogluje).
          Proszę o opublikowanie tego komentarza i obiecuję, że to mój ostatni w tym temacie.

        • Monika pisze:

          BePe, co mam nie przyznać Ci racji co do Starego Testamentu i tego co w nim zawarte, skoro znam Pismo Święte i czytam Je codziennie razem z mężem?
          Wszak nie znając Pisma Św. nie znamy Boga tak naprawdę.
          Gdy przeczytasz dokładnie artykuły, które przytoczyłam – jeden Ojca Jacka Salija i ten drugi, to chociaż pochodzący z portalu tylko Chrześcijańskiego, bo mimo, że protestancki, to jednak nadal mówiący w swej istocie o tym samym – to być może wreszcie zrozumiałabyś, lub inaczej odkryłabyś, dlaczego nie wolno zabijać czy (jak wolisz) mordować. I może w końcu kiedyś to pojmiesz DLACZEGO „Nie zabijaj” to nie zabijaj, także nie morduj – i nie będziesz doszukiwać się tylko tego w czym jeszcze się nie zgadzamy, ale dojdziesz do istoty zagadnienia czyli przykazania Nie zabijaj – i może zrozumiesz choć w części jego przyczyny (a to chyba coś więcej).
          Wbrew pozorom to nie takie trudne, wystarczy odrobina dobrej woli, czasem odbicia się od swego ego.
          To istota naszego zbawienia.
          Warto też zastanowić się i pomyśleć nad pytaniem:
          Na co jeszcze spróbujemy jako ludzie światli (często dobrze wykształceni i poinformowani) otwierać furtki do grzechu, odnośnie przykazania Nie zabijaj, by ściągnąć na siebie i na innych potępienie wieczne?
          A co mówił JPII? Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali.

          Piszesz BePe: „nie pamiętam nic z Nowego Testamentu, co JEDNOZNACZNIE zakazywałoby kary śmierci”.
          Dla mnie Nowy Testament jest CAŁY jednym wielkim krzykiem Nie zabijaj!

          Jeśli ktoś jest wierzący i przestrzega przykazań ale z różnych powodów lub tylko z jednej jakiejś przyczyny lub dla swej wygody tylko 9 przykazań uważa, akceptuje, przyjmuje a z jednym ma problem, żeby to przykazanie „wziąć do siebie”, zaakceptować CAŁKOWICIE I BEZ WYJĄTKÓW, zgadzać się z nim i żyć zgodnie z nim, to tak jakby wszystkie 10 odrzucił.
          Takie nauczanie przekazywali zawsze katecheci i chyba nadal tak uczą, i to już od najmłodszych lat – np. odnośnie robienia rachunku sumienia przed Sakramentem Spowiedzi Świętej.

          Piszesz słusznie: „nie można być jednocześnie socjalistą i dobrym katolikiem”. Owszem i dodam, że nie można być też demokratą, bo to nie jest po Bożemu a to choćby nawet dlatego, że większość nie decyduje o tym co jest Prawdą. Pomijając, że ta większość bardzo często się myli, błądzi i ulega pokusom szatańskim. Mam nadzieję jednak, że ta „słuszna większość” nie idzie na zatracenie, choć obserwując dzisiejszy świat łatwo się z tym nie zgodzić.
          Człowiek – mówią – nic lepszego od demokracji jeszcze nie wymyślił. A czy to nie wskazuje też na fakt, że zapomniał o dekalogu? Jakże człowiek mógłby wymyślić coś lepszego, coś mądrzejszego od tego co dał nam za darmo sam Pan Bóg?
          Niestety człowiek w swojej pysze nadal jest w błędzie i myśli, że sam coś lepszego od Dekalogu wymyśli.

      • Renata Anna pisze:

        Polecam KKK Artykuł piąty, Piąte przykazanie od 2258 do 2330.

        • Monika pisze:

          Z cyklu: J. Salij, Tajemnice Biblii
          „OKO ZA OKO, ZĄB ZA ZĄB”
          https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/tajemnice_biblii/oko.html
          Ufam, że się rozumiemy. Nie twierdzę przecież, że moralność Starego Testamentu była moralnością doskonałą. Z całą pewnością była to jeszcze moralność niedoskonała, jeszcze przedewangeliczna. Ale nie była ona przeciwna Ewangelii. Wręcz odwrotnie: moralność Starego Testamentu prowadziła do Ewangelii, przygotowywała do niej i wychowywała. Tak jak nauka rozpoznawania i pisania literek alfabetu przygotowuje do czytania i rozumienia Pana Tadeusza.

          Zobaczmy teraz, jak sympatycznie prawo talionu pojawia się w Ewangelii: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim samym sądem, jakim wy sądzicie, was sądzić będą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7,1n). Ewangelia, jakkolwiek głosi moralność doskonałą, jest przeznaczona dla ludzi wciąż jeszcze niedoskonałych: ostateczną doskonałość osiągniemy dopiero w życiu wiecznym.

          Otóż jako słuchacze Ewangelii możemy się znajdować na bardzo różnych poziomach rozwoju duchowego. Dlatego też wspomniane przed chwilą słowa Pana Jezusa zapewne inaczej przemówią do człowieka duchowo nieokrzesanego, inaczej zaś do człowieka trochę już przenikniętego światłem Ewangelii. Człowiek duchowo nieokrzesany – jeśli przejmie się tymi słowami – powstrzyma się od złego sądu i będzie próbował stosować wobec bliźniego miarę dobra ze względu na swój własny interes: aby odmierzone mu zostało taką miarą, jaką on mierzył innym.

          Natomiast ten drugi człowiek, bardziej może świadom swojej grzeszności i wobec tego bardziej złakniony Bożego miłosierdzia, łatwiej zrozumie potrzebę naszej międzyludzkiej solidarności w wyzwalaniu się ze zła, łatwiej też mu błagać o miłosierdzie Boże dla bliźniego, który czyni zło. W każdym razie i jednego, i drugiego nauka Pana Jezusa zbliży do doskonałości, jeśli tylko obaj – każdy na swoją miarę – się nią przejmą. A przecież nauka ta jednoznacznie nawiązuje do starotestamentalnego prawa talionu.

          Wyraźnie trzeba jednak powiedzieć, że odwet fizyczny jako metoda przybliżania się do sprawiedliwości utracił definitywnie swoją prawomocność w wymiarze Ewangelii. Świadczą o tym nie tylko słowa Pana Jezusa ze znanego już nam wersetu Mt 5,39. Przypomnijmy sobie parę wypowiedzi apostolskich na ten temat: „Nikomu złem za zło nie oddawajcie… Nie wymierzajcie sprawiedliwości sami sobie, lecz pozostawcie to pomście Bożej. Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta, Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan” (Rz 12,17-19). Podobnie w Pierwszym Liście do Tesaloniczan: „Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za zło. Zawsze usiłujcie czynić dobrze, sobie nawzajem i wobec wszystkich” (5,15).

          Żeby rad tych i wezwań nie rozumieć ogólnikowo, warto sobie przypomnieć, jak bardzo Apostoł Paweł miał za złe chrześcijanom z Koryntu, że w poszukiwaniu sprawiedliwości odwołują się do sądów, i to sądów pogańskich: „Brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to nie przystoi, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody?” (1 Kor 6,6n)

          No cóż, Pan Jezus powiedział kiedyś: „Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące” (Mt 5,40n). Trudna to nauka, niepojęta, ale jakoś nas przecież zobowiązuje.

          O tym, co najwspanialsze, powiem dopiero na końcu. W Nowym Testamencie zasada talionu została jeden raz zastosowana w całej rozciągłości. Odwetu dokonał Boski Mściciel Jezus Chrystus, Zbawiciel ludzi. Otóż zgodnie z prawem talionu na karę śmierci została skazana śmierć. Mianowicie śmierć, ten straszny wróg człowieka, dopuściła się niesprawiedliwie zamachu na Człowieka doskonale sprawiedliwego, który jest Synem Bożym.

          W ten sposób zasłużyła sobie na to, żeby sama została uśmiercona. O tym uśmierceniu śmierci Apostoł Paweł woła radośnie: „Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?” (1 Kor 15,55) Ostatecznie zostanie ona uśmiercona w dniu powszechnego zmartwychwstania, kiedy Chrystus Syn Boży objawi się w całej swej chwale jako zwycięzca szatana i śmierci i jako nasze Życie i Prawda. „Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć” (1 Kor 15,26; por. Ap 21,4).

          W tym momencie chciałoby się krzyczeć z radości: Jak to dobrze, że Chrystus nie zniósł Starego Testamentu, ale że go wypełnił!

  8. Adamo pisze:

    Alicja Lenczewska Dziennik Duchowy
    140 [N. 20 VII 86], g. 22:15

    – To ubogacanie ludzi, Ojcze, jest niebezpieczne ze względu na pokusę pychy i dominowania. Ta pokusa ciągle jest i zatruwa czystość intencji.
    † Wiem. Proś o czystość serca i oddawaj Mi każdy efekt i skutek ubogacania innych.
    Ty tylko pośredniczysz, działam Ja i zasługa nie należy do ciebie. Troszcz się jedynie o to, by być dobrym pośrednikiem i posłusznym dzieckiem.

  9. Basia pisze:

    Proszę o chociaż jeden akt strzelisty w intencji Grzegorza, który walczy z alkoholizmem, jest 2 dzień na odwyku, ma myśli samobójcze. Jezu, Ty się tym zajmij. Bóg zapłać.

  10. Maria pisze:

    Trwa transmisja z uroczystości ku czci Męczenników Podlaskich w Pratulinie ; http://www.radiopodlasie.pl/sluchaj-online-radia-podlasie.html

  11. kropka pisze:

    Do BePe
    Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie przypuszczał, by na konwencji Grzegorza Brauna – kandydata na prezydenta Polski, który chce umieścić krzyż w koronie naszego godła, który chce intronizować na króla Polski Jezusa Chrystusa, zjawił się człowiek, który wyznaje New Ageowską filozofię. A jednak. W Auli Centralnej Biblioteki Rolniczej w Warszawie miało miejsce szamańskie wystąpienie Pana Morgulca, przy wielkim aplauzie zwolenników Brauna jak i samego „wodza”.

    https://www.fronda.pl/a/joga-i-grzegorz-braun-czemu-nie-zobacz-sam,51106.html

    • BePe pisze:

      Znalazłam to już wcześniej. W tekście nie ma informacji o popieraniu jogi przez p. Grzegorza, ale o tym, że jogon go popiera. Podobno jest tam film, którego nie widzę.

      • Monika pisze:

        A oto co wygłosił w obecności kandydata na urząd prezydenta i jego licznie zabranych zwolenników, w tym wielu osób duchownych uznawanych przez wielu za „niezłomne”, Pan Morgulec:
        (Fragment wypowiedzi jogina)
        „żeby poznać tą prawdę musi być zapewniony pewien bardzo stabilny fundament. I tym fundamentem są uniwersalne zasady moralne. Tak jak dla zapewne dla większości tutaj zgromadzonych źródłem tych uniwersalnych zasad jest katolicka wiara – dla mnie te źródła są nieco inne. Różne ścieżki, różne drogi prowadzące do tego samego celu. Każda szanująca się religia, każda wiara, każdy system pracy nad sobą jest oparty na tych samych uniwersalnych zasadach moralnych (nie mylić z obyczajowością) i te zasady dostrzegłem w programie, projekcie wizji Polski, którą zaprezentował pan Grzegorz Braun.”

        „Otóż:
        Rzeczywistość dostarcza nam licznych dowodów na prawdę teologii katolickiej, że nie istnieją „uniwersalne zasady moralne” wspólne dla wszystkich religii. Wiemy to na przykład stąd że docierają do nas wiadomości o tym że zasady moralne wyznawców dalekowschodnich religii pozwalają na mordowanie chrześcijan za ich wiarę. A przecież szacunek do życia rzekomo jest wartością dla tego kandydata na prezydenta, który pozwala przy sobie mówić takie brednie.

        Jeżeli rzeczywiście jestem katolikiem to nie mogę uznawać że moja religia jest jedynie jedną z wielu dróg pracy nad sobą. Jezus Chrystus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J.14,6)

        Czyli:
        Jeżeli faktycznie uznaję Jezusa za KRÓLA (co tak uwielbia podkreślać Grzegorz Braun), to nie powinienem spokojnie słuchać bajdurzenia o jakichś innych „celach” i „ścieżkach”.

        Podsumowano to następująco, że jogin może sobie stać na głowie, oby Polska nie stała na głowie. Odpowiadamy: owszem, jogin może stać na głowie, jeżeli to taka gimnastyka, ale jego podobne do masońskiego przemówienie o rzekomej równości religii, to już za wiele!”
        https://gloria.tv/article/oJ19ZYnMhfwX2VZ2hQSQpMeFJ

        Poniżej na gloria.tv jest link do tego wywiadu jakiego państwa chce Grzegorz Braun i tam na koniec od 12 min. są w punktach jego cele.
        Tytuł filmiku – wywiadu:
        Trzecim okiem: jogin pyta katola. Rozmowa z Grzegorzem Braunem kandydatem na Prezydenta RP

  12. Robert pisze:

    Ku pokrzepieniu:

    Niedawno w TV Trwam, którą oglądam dość rzadko, wyemitowano późnym wieczorem film dokumentalny o sanktuarium w L’Ile-Bouchard we Francji. Nie było nic interesującego na innych kanałach, więc „się skusiłem”, bo lubię obrazki z francuskiej prowincji. Z początku myślałem, że będzie to lekcja dydaktyczna dla niedowiarków albo kaszka z mleczkiem dla „zaawansowanych w wierze”. Historia jednak mnie wciągnęła, bo niektóre z dziewczynek – świadków objawień, nie miały nawet elementarnej wiedzy religijnej, tzn. dowiadywały się prawd wiary dość przypadkowo od opiekunów. A tu takie wyróżnienie! Szczególnie ujęło mnie w tych wydarzeniach to, że Królowa Nieba i Ziemi zechciała złożyć pocałunek na rączkach tych małych chrześcijanek, więc nawet jedna drugą musiała podsadzać ku majestatowi Pięknej Pani. Urocze! Maryja powiedziała tam między innymi: „Dam szczęście rodzinom.”, co powinno być rozgłaszane w tych ciężkich dla małżeństw czasach. Przy okazji dowiedziałem się o Marthe Robin – osobie wyjątkowej, chociaż historia Kościoła doceniła podobne postaci. Nawet Wikipedia musiała przełknąć info o tej niesamowitej Francuzce. Załączam link do Sanktuarium. Niestety wszystko prawie jest po francusku (ja nie znam).

    https://www.ilebouchard.com/notre-dame-de-priere/

  13. Renata Anna pisze:

    https://www.youtube.com/watch?v=VlwfMqIfr0g&t=2s Jak walczyć o dusze ludzi na ruinach wiary – ks. Sławomir Kostrzewa. Ksiądż Sławomir wskazuje na modlitwę i jeszcze raz modlitwę w łaczności z Matką Bożą i jej Synem – Słowem Wcielonym.
    „1 Na początku było Słowo1,
    a Słowo było u Boga1,
    i Bogiem było Słowo.
    2 Ono było na początku u Boga.
    3 Wszystko przez Nie się stało,
    a bez Niego nic się nie stało,
    co się stało2……

  14. kropka pisze:

    Ważny fragment dzisiejszej Godziny Czytań o możliwości zbawienia osób innych religii i wiar.

    Z konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium Soboru Watykańskiego II
    (nr 2. 16)

    Oto Ja zbawię mój lud

    „Przedwieczny Ojciec, na skutek najzupełniej wolnego i tajemnego zamysłu swej mądrości i dobroci, stworzył cały świat, a ludzi postanowił wynieść do uczestnictwa w życiu Bożym; nie opuścił ich też po ich upadku w Adamie, dając im nieustannie pomoce do zbawienia, przez wzgląd na Chrystusa, Odkupiciela, „który jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia”. Wszystkich zaś wybranych Ojciec „przed wiekami przewidział i przeznaczył, aby się stali podobni do Syna Jego, który miał być pierworodnym między wielu braćmi”.
    A wierzących w Chrystusa postanowił zgromadzić w Kościele świętym, który już od początku świata ukazany przez typy, cudownie przygotowany w historii narodu izraelskiego i w Starym Przymierzu, ustanowiony w czasach ostatecznych, objawiony został przez wylanie Ducha, a w końcu wieków osiągnie swe chwalebne dopełnienie. Wtedy zaś, jak to czytamy u świętych Ojców, wszyscy sprawiedliwi, poczynając od Adama, od Abla sprawiedliwego aż po ostatniego wybranego, zostaną zgromadzeni w Kościele powszechnym u Ojca.
    Ci wreszcie, którzy jeszcze nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani są do Ludu Bożego. Przede wszystkim więc naród, który pierwszy otrzymał przymierze i obietnice i z którego narodził się Chrystus według ciała, lud dzięki wybraniu szczególnie umiłowany ze względu na przodków, albowiem Bóg nie żałuje darów i wezwania.
    Ale plan zbawienia obejmuje także i tych, którzy uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie muzułmanów; oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami Boga jedynego i miłosiernego, który sądzić będzie ludzi w dzień ostateczny.
    Także od innych, którzy szukają nieznanego Boga po omacku i wśród cielesnych wyobrażeń, Bóg sam również nie jest daleko, skoro wszystkim daje życie, tchnienie i wszystko, a Zbawiciel chciał, aby wszyscy ludzie byli zbawieni.
    Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują, nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie.
    Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje to jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie”.

    • Kaśka pisze:

      Kiedyś czytałam u któregoś z mistyków, że dusze nieochrzczone, a dobrze żyjące nie idą wprawdzie na potępienie, ale też nie są dopuszczone do oglądania Boga. Wydało mi się to najpierw niesprawiedliwe, bo może nie z własnej winy nie zostały ochrzczone. Potem jednak pomyślałam, żę może trzeba popatrzeć na to z innej strony. Mianowicie jak wielkim darem jest Chrzest Św., a tak rzadko o tym pamiętamy. Obchodzimy urodziny czy imieniny, a czasem nawet nie pamiętamy o rocznicy naszego Chrztu.
      Ot, takie moje małe wypociny… 🙂

      • Robert pisze:

        Ja nie wiem, kiedy byłem ochrzczony i nadal zapominam zapytać o to matkę; która z kolei była chrzczona dwukrotnie (na prawdę) – raz w niemieckich Prusach Wschodnich, a potem już w polskich. Ponad to nie pamiętam, kiedy były chrzciny mojego własnego dziecka, które w sumie lekce wtedy ważyłem – to sakramentalne wydarzenie. Tak, trzeba sobie przypomnieć to i owo… : I

  15. Betula pisze:

    23 stycznia
    Zaślubiny Najświętszej Maryi Panny
    (Uroczystość tę zaprowadzono w roku Pańskim 1725)

    Dzisiejsza uroczystość kościelna powstała z początkiem XVIII wieku. Pierwszą do niej pobudkę dał słynny uczony Jan Gerson, a zakon Franciszkanów obchodził ją już za czasów papieża Pawła III. który rządził Kościołem w latach 1534-1549. Na całe chrześcijaństwo rozciągnął ją w roku 1725 papież Benedykt XIII.

    Szczegóły zaślubin znamy z starożytnych podań oraz objawień Marii z Agreda, św. Brygidy i Katarzyny Emmerich, Ewangelia bowiem krótko tylko o tym wspomina. Kiedy Maryja, skończyła czternasty rok życia, arcykapłan oświadczył Jej, że nadszedł czas aby opuściła świątynię, w której spędziła lat jedenaście, i według prawa żydowskiego wyszła za mąż. Nieśmiało i pokornie prosiła przyszła Matka Boża, aby Jej pozwolono całe życie przebyć w świątyni i służyć Bogu, gdyż ślubowała dozgonną czystość. “Jeśli jednak Pan Bóg chce inaczej – dodała – niechaj się dzieje święta Jego wola”. Arcykapłan, zdumiony taką mądrą odpowiedzią, przedłożył ją wszystkim kapłanom do rozstrzygnięcia. Głosy były podzielone. Jedni mniemali, że nie wypada, ani też nie jest w zwyczaju, aby dziewica w tym wieku pozostawała nadal w świątyni, a wreszcie, że w Izraelu uchodzi nawet za grzech, jeśli niewiasta nie obdarzy narodu potomstwem; – drudzy byli zdania, że nie powinno się nikogo zmuszać do małżeństwa, zwłaszcza Maryi, względem której, jak się zdaje, Bóg ma nadzwyczajne zamiary. Inni wreszcie radzili, aby we wspólnej modlitwie błagać Boga o objawienie Jego woli. Zdanie to wszystkim się podobało, zaczem kapłani poczęli się modlić wobec zgromadzonego ludu, gdy wtem z Najświętszego Miejsca odezwał się głos, aby arcykapłan zwołał wszystkich młodzieńców z pokolenia Dawidowego; każdy z nich ma przynieść suchą gałązkę palmową; czyja gałązka się zazieleni, ten ma być oblubieńcem Maryi. Na wezwanie stawili się młodzieńcy, każdy na swej gałązce napisał swe imię i oddał arcykapłanowi, który zabrał wszystkie i złożył je na ołtarzu.

    Gdy przyszedł nazajutrz, spostrzegł że żadna z nich nie zakwitła; ukląkł więc do modlitwy i znowu usłyszał głos z Miejsca Najświętszego, że brak jednego młodzieńca. Po długim szukaniu znaleziono wreszcie Józefa, który na pytanie dlaczego się nie stawił, odpowiedział, że nie czuł się godnym, a poza tym postanowił życie spędzić w bezżeństwie. Na wyraźny rozkaz arcykapłana przybył jednak do Jerozolimy, a kiedy powtórnie gałązki na ołtarzu złożono, właśnie jego gałązka zazieleniła się i piękną lilią zakwitła. Prócz tego na jego głowie usiadła biała jak śnieg gołębica. Józef wyniesieniem tym czuł się wielce upokorzony, lecz musiał się poddać woli Boskiej. Niebawem zawołano Maryję, która z dziewiczym rumieńcem podała rękę swemu oblubieńcowi, i tak wobec licznych świadków odbyły się zaręczyny. Zaślubiny zwykły się odprawiać w dziesięć do dwunastu miesięcy później, toteż i nasi święci Oblubieńcy zastosowali się do tego zwyczaju.

    .

    Zaślubiny Najświętszej Maryi Panny

    Przy wielkim udziale ludu pobłogosławił kapłan w świątyni jerozolimskiej owo święte małżeństwo, a Józef ofiarował swej oblubienicy pierścień agatowy na znak niezłomnej wierności. Pierścień ten znajduje się dotąd w katedrze w Perugii.

    Nauka moralna

    Uroczystość dzisiejsza ważna jest dla młodzieńców, dziewic i małżonków. Maryja i Józef z czystym, nieskalanym sercem przystępują do tak ważnego aktu, jakim jest małżeństwo. Józef bierze Maryję nie dla żadnych korzyści, nawet nie dla Jej piękności, gdyż Jej nie widział i poznał Ją dopiero w kościele.

    Czy u nas teraz podobnie się dzieje? Czy ci, którzy wstępują w związki małżeńskie, poznają się w kościele, czy się po raz pierwszy widzą w świątyni Pańskiej, czy też w innych miejscach? Odpowiedź na te pytania jest zbyteczna. Płoche, lekkomyślne przystępowanie do Sakramentu Małżeństwa staje się później dla obu stron źródłem nieszczęścia, bo co nie z Bogiem rozpoczęte, nie cieszy się też Jego błogosławieństwem, a gdzie tego nie ma, tam i szczęścia być nie może. Bierz więc, młodzieży, przykład z Maryi i Józefa! Maryja wzięła Józefa nie dla piękności, nie dla młodego wieku, lecz dla jego cnotliwego serca i dla jego sprawiedliwości, którą na pierwszy rzut oka przeczuła. Młodzieńcze, nie goń za gładkim licem, za majątkiem, bo twarz się pomarszczy, a majątek cię nie uszczęśliwi, lecz szukaj dziewicy cnotliwej, która jak Maryja Józefowi, osłodzi ci życie i kochać cię będzie do ostatniego tchu życia swego. Dziewice, bierzcie przykład z Maryi, która nie wahała się pojąć za męża biednego i starego cieśli, gdyż był człowiekiem cnotliwym i sprawiedliwym! Młodzieniec płochy, niereligijny, nigdy nie będzie dobrym mężem. Rodzice, stawiajcie często Maryję i Józefa dzieciom waszym za przykład, a Bóg wam w dzieciach waszych pobłogosławi! Nigdy jeszcze Pan Bóg wszechmocny nie opuścił tych, którzy od Niego i z Nim wszelkie sprawy rozpoczynają.

    Modlitwa

    Najświętsza Maryjo Panno i święty Józefie! Przez dzisiejsze najczystsze zaślubienie Wasze uproście nam u Jezusa czyste serca i myśli zbawienne, abyśmy Was w czystości, pokorze i świętości naśladując, stali się godnymi zażywać nieskończonej radości w Królestwie niebieskim. Amen.

    Źródło:
    Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku podług najwiarygodniejszych źródeł opracowane podług Księdza Piotra Skargi T. J., Ojca Prokopa, Kapucyna, Ojca Bitschnaua, Benedyktyna i innych wybitnychautorów. Z uwzględnieniem Świętych Pańskich, Błogosławionych i Świętobliwych, których wydała Ziemia Polska aż do najnowszych czasów. Mikołów. Nakładem Karola Miarki. 1937.

    http://www.ekspedyt.org/2019/01/23/zaslubiny-najswietszej-maryi-panny-ze-sw-jozefem/

  16. kropka pisze:

    Wdowa po Adamowiczu chce imigrantów i lepszego chrześcijaństwa

    Rozmówczyni Onet.pl zaznaczyła, że choć śmierć męża była ogromnym cierpieniem, to wierzy, że w każdym cierpieniu „musi być jakiś sens”.
    Żona śp. Pawła Adamowicza wyznała, że w związku z tym ma nadzieję, iż „w Kościele się coś zmieni”
    „Bo bardzo długo stosunek księży do uchodźców czy rządów prawa w Polsce — a to były kwestie bliskie sercu Pawła — rozmijały się z chrześcijaństwem”- przekonywała

  17. ona pisze:

    Słuchajcie, można się posikać ze śmiechu. Poważnie
    Najpierw odpowiedź z TVP, która podczas transmisji pogrzebu puszczała na pasku inf. z filmu przyrodniczego typu „stado pawianów” itp. 😀

    Dla tych wszystkich, którzy zarzucali mojej rodzinie, że majstrowalismy coś przy zdjęciach!
    Odp z TVP:
    Szanowny Panie Profesorze.
    Czuję się w obowiązku wytłumaczyć ze strony technicznej zaistniałą sytuację. Transmisja uroczystości pogrzebowych Św.p. Pawła Adamowicza, odbywała się w czasie tzw. pasma wspólnego TVP 3, w trakcie którego wszystkie Oddziały TVP, emitują wspólny program…..

  18. AnnaSawa pisze:

    IDZIE OGROMNA FALA KŁAMSTWA I ludzie się do tego kłamstwa przyzwyczajają(ks inf egzorcysta J Pęzioł)

    (pozwolę sobie dodać, że……we wszystkim)

    https://gloria.tv/video/2Gp2uRTa6Scq6AyNvzQqu6oiV?fbclid=IwAR2NtgZE1HsM44_8G7Cdly7Qz1ZNMYTYlapm98GHHzcHOuVyadpbCAAsdOs

  19. Elżbieta pisze:

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
    Bardzo Was proszę o modlitwę w intencji mojej córki Kasi i mnie . Przed nami bardzo trudne dni , szczególnie najbliższe: piątek, sobota, niedziela – aby Pan Jezus zarządził tym trudnościom. Bardzo dziękuję.

  20. ona pisze:

    Bardzo wyważony głos rozsądku, żadnych teorii spiskowych jeśli brak potwierdzeń, pełna kultura i ważne informacje.
    Sumliński OSTRO do Łęskiego ze Studia Polska: „Wytocz mi proces!” Kto zyskał na tragedii z Gdańska?

  21. wobroniewiary pisze:

    Po zabójstwie Pawła Adamowicza lewicowo-liberalne media w Polsce i za granicą zagrzmiały, że trzeba walczyć z nienawiścią, bo to nienawiść doprowadziła do śmierci prezydenta Gdańska. Tego rodzaju retoryka nie tłumaczyła niczego, ale służyła temu, by po raz kolejny napluć na obecne władze nad Wisłą. Włoski dziennik „La Repubblica” ubolewał, cytując różnych przedstawicieli opozycji w Polsce, że oto dokonano mordu politycznego na człowieku otwartym na uchodźców, na gejów i lesbijki, na Europę. Zabiła go atmosfera nienawiści, którą tworzy – a jakżeby inaczej! – głównie Jarosław Kaczyński. Wot! Niezły chwyt! Zaprotestować przeciwko nienawiści, opowiedzieć się za otwartością i miłością, a w tym wszystkim oczernić tego, kogo się nie znosi. W warszawskich szkołach ogłoszono dodatkowe zajęcia nt. „mowy nienawiści”. Z materiałów propagandowych, które zostaną zapewne użyte podczas tych zajęć, można się m.in. dowiedzieć, że „najczęściej mowa nienawiści skierowana jest przeciwko uchodźcom, gejom i lesbijkom, wyznawcom islamu, Romom, osobom czarnoskórym, feministkom, osobom starszym”. No i wszystko jasne! Powiesz, że dziecko potrzebuje mamy i taty, a nie dwóch tatusiów – „mowa nienawiści”! Zauważysz, że w wielu częściach świata wyznawcy islamu mordują chrześcijan – „mowa nienawiści”! Masz dosyć bzdur głoszonych przez feministki – „mowa nienawiści”! Bo feministyczne czarne marsze to oczywiście mowa miłości… A tak naprawdę kogo w ostatnich 10 latach w Polsce najbardziej obrzucano wyzwiskami, drwinami, oszczerstwami? Sądzę, że Jarosława Kaczyńskiego i o. Tadeusza Rydzyka. A jeśli chodzi o grupę społeczną, to księży! Ale tego dzieci na lekcjach o „mowie nienawiści” się nie dowiedzą.

    https://www.gosc.pl/doc/5304922.Himalaje-obludy

    • Elizeusz pisze:

      Co do samej i na przykładzie tej śmierci i „sposobu” odejścia do wieczności, warto spojrzeć na to z innej strony, która była/jest mało zauważana i podnoszona w wielości i jakości wypowiadanych w emocjach komentarzy, osób świeckich, duchownych w środkach społecznego przekazu (w tym kontekście delikatnie mówiąc wiele do życzenia pozostawia to, co miało miejsce w czasie sprawowanej w intencji duszy P. Adamowicza, Mszy św. w gdańskiej Bazylice), jak o tym, możemy przeczytać w rozdz. „O rozpamiętywaniu śmierci” z jakże budującej w wierze i pożytecznej duchowo książki „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis (http://www.truechristianity.info/pl/books/o_nasladowaniu_chrystusa/o_nasladowaniu_chrystusa_1_23.php):
      (…). 3. Gdy nadejdzie ranek, pomyśl, że nie doczekasz wieczora. Wieczorem nie obiecuj sobie tak śmiało poranka. Zawsze więc bądź gotowy i żyj tak, aby śmierć nigdy nie zastała cię nie przygotowanym. Tylu ludzi umiera nagle i niespodziewanie. Bo o godzinie, której się nikt nie spodziewa, przyjdzie Syn Człowieczy… (…).
      7. Ach, ty głupcze! Dlaczego myślisz , że będziesz żył długo, gdy żaden dzień twój nie jest pewny? Jak wielu ludzi zwiodła ta pewność, a nagła śmierć znienacka wyrwała ich z życia! Ileż to razy słyszałeś, że ten zginął od miecza, tamten utonął, ów runął z góry i złamał kark, tego przy stole, tamtego przy zabawie dosięgnął koniec! Jeden zginął w ogniu, drugi od żelaza, trzeci od zarazy, czwarty z rąk zabójców; i tak śmierć jest kresem każdego, a życie ludzkie przemija jak cień.
      8. Któż będzie o tobie pamiętał po twojej śmierci? I któż się za ciebie pomodli? Rób, rób teraz, najmilszy, co możesz zrobić, bo nie wiesz, kiedy umrzesz, i nie wiesz, co cię czeka po śmierci! Póki masz jeszcze czas, gromadź skarby nieśmiertelne…
      9. Uważaj się za przechodnia i gościa na ziemi, którego ziemskie sprawy nie powinny wiele obchodzić. Zachowaj serce wolne i uniesione ku Bogu, bo tutaj nie masz dla siebie trwałej ojczyzny…
      i
      z dyktanda zatyt. «Godzina śmierci jest zawsze słuszna» z książki „Koniec Czasów” M. Valtorty” (http://www.mocmodlitwy.info.pl/files/Maria_Valtorta-KONIEC_CZASOW.pdf)
      Pan Jezus:
      … Kiedy bowiem zostanie wyznaczona godzina, żadne środki ostrożności nie zdołają uchronić od śmierci. Godzina śmierci jest zawsze słuszna, gdyż daje ją Bóg. Ja sam jestem Panem życia i śmierci. Nawet jeśli nie są Moimi pewne sposoby umierania, jakimi człowiek się posługuje za namową demona, to zawsze są Moimi wyroki śmierci wydawane po to, aby unieść duszę ze zbyt wielkiego cierpienia ziemskiego lub zapobiec większym grzechom tej duszy… ((napis. 9.VIII.1943 r.)

  22. kropka pisze:

    To już nawet nie smutne ale chore 😦
    Niewiarygodne! O. Wiśniewski nawołuje do donoszenia na księży: „Należy spisywać i publikować. W takim to a takim kościele padły takie to a takie słowa”

    • Maggie pisze:

      Rozumię, że pamięć, zwłaszcza ta krótko-terminowa tj taka na bieżąco, z wiekiem słabnie .. ale żeby zapomnieć że KCPZPR już nie istnieje, a „wirtuoz gry na księżach” (ukoronowany „sukcesem na ks.Popiełuszko”) leży na Powązkach … to chyba wyjątkowa amnezja … a może Alzheimer w pierwszym stadium?

  23. Arka pisze:

    Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie modlitwą – czuję się lepiej i dziś wybieram się do Ziemi Świętej. Będę pamiętać o Was w modlitwie – i również o nią proszę.

    • wobroniewiary pisze:

      Ja do Ziemi świętej nigdy nie zawitam, wiec pomódl się tam za mnie, proszę!

    • Renata Anna pisze:

      Dziękuję i modlę się. Ja raczej do Ziemi Swiętej też nie dotrę. Jeżeli to możliwe proszę o odpowiedź, co znajduje się dzisiaj w miejscu Wieczernika, gdze była Ostatnia Wieczerza i zsłanie Ducha Świętego?

      • Ela pisze:

        Wieczernik miejsce Ostatniej Wieczerzy jest przestronną i wysoką salą do której wchodzi się zewnętrznymi schodami. Posiada dwa otwory okienne wysoko umiejscowione, więc panuje lekki półmrok. Po środku sali chyba dwie szerokie kolumny. Ściany mają jasny kolor. W miejscu tym nie wolno odprawiać Eucharystii ani się głośno modlić. Miejsce to jest własnością i pod ścisłą kontrolą Państwa Izrael. Smutne bardzo.

Dodaj odpowiedź do Elżbieta Anuluj pisanie odpowiedzi