Ponowny pochówek prezydenta Kaczorowskiego – „Biskup Dydycz wyręczył instytucje państwa”

Dr Zbigniew Kuźmiuk – Biskup Dydycz wyręczył instytucje państwa

1. Oglądając w sobotę telewizyjną transmisję z powtórnego pogrzebu ś.p. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Świątyni Opatrzności Bożej, przecierałem oczy ze zdumienia.

Ostatni Prezydent RP na uchodźstwie, jego powtórny pochówek po 2,5 latach po pierwszym pogrzebie ze względu na pomylenie zwłok z inną ofiarą tragedii smoleńskiej, wszystko to ze względu na poważne zaniedbania polskiego rządu i żadnego konstytucyjnego ministra rządu premiera Tuska. Prezydenta RP reprezentowała jego małżonka i szef jego kancelarii. Sejm tylko dwóch wicemarszałków, Senat podobnie.

Kolejna kompromitacja rządzących, związana z katastrofą smoleńską, tym razem jednak tak ostentacyjnie rzucająca się w oczy, dotycząca przecież ostatniej drogi ostatniego Prezydenta RP na uchodźstwie, że wręcz dla nich hańbiąca.

2. Ciężar przeproszenia zmarłego prezydenta i jego rodziny, wziął na siebie biskup drohiczyński Antoni Dydycz, który wprowadzał trumnę ze zwłokami do Świątyni Opatrzności Bożej i prowadził pierwszą część uroczystości pogrzebowych, nabożeństwo Słowa Bożego.

Zwracając się do żony zmarłego i jego dwóch córek przeprosił je za „wcześniejsze bolesne doświadczenia, ponad 2 lata niepewności czy modlą się przy grobie własnego męża i ojca i wreszcie ostatnie upokorzenia”.

Okazuje się bowiem, że rodzina ś.p. prezydenta Kaczorowskiego nie została przeproszona oficjalnie przez kogokolwiek z rządu, za to wszystko co się stało, a jedyne przeprosiny wygłosił w telewizji, były wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder, obecny nasz ambasador przy NATO.

3. Poinformowały o tym na piątkowej konferencji prasowej córki ś.p. prezydenta Kaczorowskiego, które nie są do tej pory w stanie zrozumieć jak rozpoznanie zwłok można było powierzyć tylko jednemu człowiekowi, który w dodatku ich ojca osobiście nigdy nie widział.

Co więcej na tej konferencji podały fakty, które kolejne kłamstwa rządzących w sprawie rozpoznawania zwłok po katastrofie smoleńskiej, kompletnie obnażają.

Okazuje się, że na 4 dni przed pierwszym pogrzebem ś. p. prezydenta Kaczorowskiego w kwietniu 2010 roku do ich matki przyszedł urzędnik i przyniósł kopertę z obrączką, zdjętą z palca ich ojca. Matka stwierdziła, że ta obrączka na pewno nie jest jej męża, urzędnik włożył ją do koperty i wyszedł.

A więc na 4 dni przed pierwszym pogrzebem, jasne powinno być dla przedstawicieli polskiego rządu odpowiedzialnych za pochówki, że w trumnie w której powinny być zwłoki ś.p. prezydenta Kaczorowskiego, są zwłoki jakiejś innej ofiary.

Ale ponieważ pogrzeby miały się odbyć szybko i zakładano, że nikt nie będzie dochodził gdzie kto jest pochowany, zdecydowano się nie wywoływać sensacji i niczego już nie zmieniać.

4. Nieobecności najwyższych przedstawicieli naszego państwa na pogrzebie ś.p. prezydenta Kaczorowskiego, nie da się w żaden sensowny sposób wytłumaczyć.

Jak można sprawować najwyższe funkcje w państwie i tak ostentacyjnie okazywać lekceważenie ostatniemu Prezydentowi RP na uchodźstwie? To się nie mieści ani w polskiej kulturze szacunku dla zmarłych ani kulturze sprawowania władzy w demokratycznym państwie.

Okazuje się, że prezydent Komorowski wybrał się w sobotę na jakąś niespodziewaną wycieczkę w Tatry (na stacji benzynowej w Chabówce na Zakopiance, gdzie korzystał z toalety, rozdawał nawet autografy zdumionym klientom), premier Tusk spotykał się z ponoć ważnymi biznesmenami w Singapurze, o zajęciach marszałków Sejmu i Senatu nic nie wiadomo, a minister Sikorski przez całą sobotę był niezwykle aktywny na twitterze, wiec wygląda na to, że miał sporo wolnego czasu.

Dobrze,że przynajmniej biskup drohiczyński Antoni Dydycz nie tylko wygłosił odważną i przejmującą homilię ale także uhonorował ś.p. prezydenta Kaczorowskiego i ukoił ból jego najbliższej rodziny.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Ponowny pochówek prezydenta Kaczorowskiego – „Biskup Dydycz wyręczył instytucje państwa”

  1. Małgosia pisze:

    http://niezalezna.pl/34391-kardynal-nycz-o-odpowiedzialnosci-za-slowo

    Kardynał Nycz o odpowiedzialności za słowo

    (foto. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska)
    Portal gazeta.pl przytacza reakcję Kardynała Nycza na doniesienia Cezarego Gmyza w Rzeczpospolitej o trotylu na wraku samolotu. „Potrzebna jest odpowiedzialność za słowo, zwłaszcza tych, którzy wypowiadają się na tematy społeczne czy polityczne (…) nie można budować narracji, nawet najbardziej potrzebnej i słusznej, do czego mają prawo zarówno politycy, jak i dziennikarze, nie mając pewności (…) zdarzeń, o których mówimy. Każde wypowiadane – zwłaszcza przez dziennikarza czy polityka – słowo powinno budować i czemuś służyć”.

    Eminencjo! Wielebny kardynale. To święte słowa! Od 30 miesięcy wielu wiernych czekało na takie właśnie pasterskie pouczenie. Jestem przekonany, że ta myśl nie dawała księdzu spokoju już 10 kwietnia 2010 r. gdy dziennikarze i politycy przemycali tezę o błędach pilotów, co zeszli we mgle poniżej dozwolonej wysokości. Myślę, że jeszcze bardziej wstrząsnęły Kardynałem słowa: „Pozostaje pytanie – kto ich do tego zmusił?” Refleksja o potrzebie odpowiedzialności za słowo, szczególnie gdy nie ma się „pewności zdarzeń” musiała z całą mocą powracać z każdym newsem: o „debeściakach”, o strasznie twardej brzozie, potem o pijanym generale, który podobno jako pasażer miał zwyczaj siadać za sterami samolotów. Tylko wielkim opanowaniem i kulturą osobistą, tłumaczyć należy brak reakcji księdza Kardynała, gdy zanim cokolwiek oficjalnie ogłoszono, pan prezydent Komorowski publicznie obciążył pilotów, mówiąc, że przyczyna katastrofy jest „arcyboleśnie prosta”.

    Domyślam się, ile Kardynała kosztowało, by powstrzymać się od zwołania w Kurii konferencji prasowej, gdy ogłoszono raport ministra Millera. Przecież każde dziecko wie, a już biskupi na pewno, że komisja Millera nie dysponując dowodami, bez badań wraku, bez czarnych skrzynek, mając niekompletne zapisy stenogramów, wobec zmienianych, różnych wersji zeznań kontrolerów z lotniska w Smoleńsku, nie mogła mieć „pewności zdarzeń”. Nie mieli też „pewności zdarzeń”- (co Kardynał zapewne bardzo boleśnie odczuł) dziennikarze i politycy, którzy natychmiast po wiadomości o śmierci śp generała Petelickiego i śp chorążego Remigiusza Musia, wyrokowali o samobójstwie. Gdy dziś Kardynał mówi o tym, że „każde wypowiadane – zwłaszcza przez dziennikarza czy polityka – słowo powinno budować” domyślam się, co ksiądz musiał przeżywać czytając i słysząc ataki, ironię i szyderstwa wobec tych, co ze względu na brak „pewności zdarzeń” odrzucali rządową, czyli rosyjską wersję katastrofy.

    Jak bardzo musiały ranić Kardynała okładki tygodników z krzyżem, samolotem, z wielkimi tytułami „Sekta smoleńska”. Czy takie okładki mogą budować? Jak daleka od budowania była wypowiedź znanej księdzu dziennikarki tvn – Katarzyny Kolendy Zaleskiej, która cytowała słowa Jarosława Kaczyńskiego o „prawdziwych Polakach”. A przecież mamy pewność, że zdarzenie to wyglądało zupełnie inaczej, że te słowa nigdy nie padły. Wyobrażam sobie ten ból Eminencji, gdy premier Tusk, wobec wdów smoleńskich, pozwalał sobie na sugestie, iż ich aktywność wynika z chęci uzyskania odszkodowań. Jakim zaprzeczeniem budowania były słowa Donalda Tuska z mównicy sejmowej, gdy obciążał śp prezydenta Kaczyńskiego winą za przymuszenie tak wielu osób do udziału w tragicznym locie. Domyślam się, że wiele nie wymienionych tu przykładów urągających idei budowania i nie mających nic wspólnego z odpowiedzialnością za słowo, kardynał jeszcze zauważył. Że w milczeniu, samotnie, w zaciszu Kurii, trzeba to było wszystko znosić. Sądzę, że to trudne doświadczenie.

    Nie mogę tylko pojąć, dlaczego teraz Kardynał przerywa milczenie?

  2. RJCHK pisze:

    No cóż, mamy odpowiedź dlaczego nominowany przez ojca świętego abp Wielgus został tak mocno zaatakowany i zmuszony do rezygnacji z posługi …
    (między innymi przez J. Kaczyńskiego i red. Sakiewicza) o ironio !…

Dodaj komentarz